15

440 16 0
                                    

- Morgan, obudź się w końcu. - usłyszałam głos Rose.

Chciałam się uśmiechnąć, powiedzieć jej, że przecież nic mi nie jest, jednak nie mogłam nawet otworzyć oczu. Próbowałam wykonać jakikolwiek najmniejszy gest ciałem, ale nie potrafiłam.

- Morgan, obudź się w końcu. - powtórzyła.

Jestem tu, Rose! Jestem!

- Hej. - usłyszałam drugi głos. - Ocknęła się? - to na pewno mój brat.

Tak, żyje, spokojnie.

- Jeszcze nie - szepnęła moja przyjaciółka.

Jak to, nie słyszycie mnie?! Jestem tu!

- Spokojnie, na pewno się obudzi. Jest przecież silna. - dodał John a mi zrobiło się ciepło na sercu.

Pewnie, że jestem.

- Luke za chwile tu będzie. Dzisiaj ja zostanę tu na noc.

Ale po co? Ja przecież jestem zdrowa!

- Dobra, ale ostrzegam. Ten fotel nie jest ani trochę wygodny. - zażartowała.

Gdzie ja jestem?

- Spokojnie, poświęcę się dla niej.

Nie musisz.

- Pójdę do automatu. Przynieść ci coś? - spytała Rose.

- Wodę jakbyś mogła.

- Okej, zostaliśmy sami. - powiedział z uśmiechem, chyba. - Siorka, byłoby dobrze, gdybyś się ocknęła.

Ale o co ci chodzi?

- Mama jest w złym stanie. Obwinia się za twój stan, zresztą ja trochę też. - mruknął łapiąc mnie za rękę. - Pamiętaj, ojciec jest za kratami, nie skrzywdzi już ani ciebie, ani mamy, ani nikogo innego.

Ojciec za kratami? Świetnie!

- Dzień dobry. - usłyszałam dość gruby głos. - Kim pan jest?

- John Johnson. Brat.

- Doktor Strange. - nie znam. - Mam wyniki badań pani Johnson.

- Świetnie! - ucieszył się mój brat. - I?

- Mamy dobrą i złą wiadomość. Dobrą jest to, że testy wyszły poprawnie i nic nie zagraża jej życiu, a złą jest to, że nie wiemy dlaczego zatrzymało się jej serce.

Co? Zatrzymało mi się serce? Co tu się dzieje do cholery?!

- Co to oznacza?

- Sami dokładnie nie wiemy. - mruknął doktor. - Trzeba być dobrej nadziei, bo wszystko zależy od niej.

Po chwili nastała cisza. John ponownie złapał mnie za rękę i mocno ścisnął.

Jestem tu, braciszku.

- John!

Nie musiałam usłyszeć kolejnego słowa, aby wiedzieć, kto to mówi. Ten słodki, melodyjny głos... Luke.

- Jak z nią? - usłyszałam melodyjny głos.

- Nie wiadomo. Lekarz mówi, że trzeba mieć nadzieję i, że to zależy od jej organizmu. - odpowiedział mu John.

- Jest silna, podoła. - usłyszałam melodyjny głos.

- Pójdę do Rose, coś długo jej schodzi przy tych automatach. - rzekł mój brat i puścił moją dłoń.

Future, not past.    ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz