- Morgan, obudź się w końcu. - usłyszałam głos Rose.
Chciałam się uśmiechnąć, powiedzieć jej, że przecież nic mi nie jest, jednak nie mogłam nawet otworzyć oczu. Próbowałam wykonać jakikolwiek najmniejszy gest ciałem, ale nie potrafiłam.
- Morgan, obudź się w końcu. - powtórzyła.
Jestem tu, Rose! Jestem!
- Hej. - usłyszałam drugi głos. - Ocknęła się? - to na pewno mój brat.
Tak, żyje, spokojnie.
- Jeszcze nie - szepnęła moja przyjaciółka.
Jak to, nie słyszycie mnie?! Jestem tu!
- Spokojnie, na pewno się obudzi. Jest przecież silna. - dodał John a mi zrobiło się ciepło na sercu.
Pewnie, że jestem.
- Luke za chwile tu będzie. Dzisiaj ja zostanę tu na noc.
Ale po co? Ja przecież jestem zdrowa!
- Dobra, ale ostrzegam. Ten fotel nie jest ani trochę wygodny. - zażartowała.
Gdzie ja jestem?
- Spokojnie, poświęcę się dla niej.
Nie musisz.
- Pójdę do automatu. Przynieść ci coś? - spytała Rose.
- Wodę jakbyś mogła.
- Okej, zostaliśmy sami. - powiedział z uśmiechem, chyba. - Siorka, byłoby dobrze, gdybyś się ocknęła.
Ale o co ci chodzi?
- Mama jest w złym stanie. Obwinia się za twój stan, zresztą ja trochę też. - mruknął łapiąc mnie za rękę. - Pamiętaj, ojciec jest za kratami, nie skrzywdzi już ani ciebie, ani mamy, ani nikogo innego.
Ojciec za kratami? Świetnie!
- Dzień dobry. - usłyszałam dość gruby głos. - Kim pan jest?
- John Johnson. Brat.
- Doktor Strange. - nie znam. - Mam wyniki badań pani Johnson.
- Świetnie! - ucieszył się mój brat. - I?
- Mamy dobrą i złą wiadomość. Dobrą jest to, że testy wyszły poprawnie i nic nie zagraża jej życiu, a złą jest to, że nie wiemy dlaczego zatrzymało się jej serce.
Co? Zatrzymało mi się serce? Co tu się dzieje do cholery?!
- Co to oznacza?
- Sami dokładnie nie wiemy. - mruknął doktor. - Trzeba być dobrej nadziei, bo wszystko zależy od niej.
Po chwili nastała cisza. John ponownie złapał mnie za rękę i mocno ścisnął.
Jestem tu, braciszku.
- John!
Nie musiałam usłyszeć kolejnego słowa, aby wiedzieć, kto to mówi. Ten słodki, melodyjny głos... Luke.
- Jak z nią? - usłyszałam melodyjny głos.
- Nie wiadomo. Lekarz mówi, że trzeba mieć nadzieję i, że to zależy od jej organizmu. - odpowiedział mu John.
- Jest silna, podoła. - usłyszałam melodyjny głos.
- Pójdę do Rose, coś długo jej schodzi przy tych automatach. - rzekł mój brat i puścił moją dłoń.
CZYTASZ
Future, not past. ✓
RomansaMorgan. Siedemnastolatka. Dumna obywatelka Stanów Zjednoczonych, zamieszkująca Los Angeles. Dowiaduje się szokującej prawdy o swoim bracie i jego przyjacielu. Jej życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Czy na lepsze? ...