44

292 11 0
                                    

Gdy byliśmy już prawię na miejscu, z oddali ujrzałam mnóstwo ludzi i aut. Przez odsuniętą szybę słyszałam muzykę, dochodzącą z tamtego miejsca.

- Jedź za nami. - usłyszałam w swojej głowie głos brata.

Luke nie odzywał się do mnie od rana. I w sumie bardzo dobrze. Jestem jak na razie na niego zła i nie widzę, aby miało się coś zmienić. Ludzie zaczęli robić nam miejsce i klaskali na nasz widok. Trochę mnie to rozbawiło. Poprawiłam w lusterku swoje włosy i czapkę i po chwili zatrzymałam się parkując obok auta Luke'a. Szybko opuściłam pojazd. Każdy od razu do nas pobiegł i przyglądali nam się. Niektórzy podchodzili i oglądali z bliska auto szatyna. Jeden z nich otworzył nawet maskę jego samochodu. Skrzywiłam się, gdy jakiś mężczyzna zaczął iść w stronę mojego Adama.

Nie tak prędko.

- Hola, hola. - zaśmiałam się. - Nie tak szybko, chłopczyku. - przyłożyłam swoją dłoń do jego torsu zatrzymując go.

- Odsuń się skarbie, bo chcę oglądnąć to cacko. - pokazał palcem na Hennessey.

- Tyle, że ja ci nie pozwalam. - zaśmiał się dźwięcznie.

Miałam ochotę już mu przywalić, jednak obok mnie pojawił się Luke. Spięłam wszystkie moje mięśnie i przełknęłam ślinę. Nie zdążył nic powiedzieć, bo ten facet już sobie poszedł. Podniosłam zdziwiona brwi i mimowolnie popatrzyłam na szatyna. Posłał mi puste spojrzenie i wrócił na swoje miejsce. Przygryzłam wargę i usiadłam na masce Adama.

- Lukes, siema! - usłyszałam.

Ujrzałam mężczyznę, który wyglądał mi na Koreańczyka. Miał czarne włosy sięgające mu do ramion. Uśmiechał się i rozmawiał z szatynem i moim bratem. Po chwili cała trójka spojrzała na mnie, a ja skrzywiłam się. Podeszli do mnie.

- Morgan, to jest Han. - mężczyzna podał mi rękę. - Organizuje większość wyścigów w Nowym Jorku. - odwzajemniłam gest.

- Cześć. - odpowiedziałam mu tym samym. - To twój wóz? - spytał wskazując na Hennessey.

- Owszem. - zeszłam z samochodu i stanęłam obok Koreańczyka.

- Co masz pod maską? - spytał, a ja ugryzłam policzek od środka.

Nie mam pojęcia, kurwa.

- Nic wielkiego. - podrapałam się po szyi.

- Mogę zerknąć? - kiwnęłam głową i zaczęłam się modlić, aby w ogóle coś tam było.

Otworzył maskę i zaczął dokładnie przyglądać się wszystkiemu, co było w środku. Zorientowałam się teraz, że wokół nas zrobiło się nie małe widowisko i każdy czekał, aż w końcu powie co tam mam. Szczerze, to sama byłam ciekawa.

- Nic wielkiego? - zaśmiał się. - Kochaniutka, masz chłodnicę do lotu powietrza, turbo i bezpośredni trysk podtlenku azotu. - popatrzył się na mnie z szeroko otwartymi oczami. - I to wszystko sterowane cyfrowo.

Cały tłum zaczął klaskać, krzyczeć i gwizdać. W duchu dziękowałam sobie, że oglądnęłam wszystkie części szybkich i wściekłych i to po kilka razy, bo przynajmniej rozumiałam co mówi. Inną sprawą jest to, że nie miałam pojęcia gdzie w Adamie jest jakiś mały komputer, na którym mogłabym wszystko kontrolować. Przygryzłam wargę, gdy Han popatrzył na mnie z dziwnym błyskiem w oczach.

- Ścigasz się? - spytał oblizując wagi.

- Ona przyjechała tylko popatrzeć. - odpowiedział za mnie Luke, na co zmarszczyłam brwi.

- Tak, ścigam się. - rzekłam do Han'a, a on posłał mi wielki uśmiech, a po chwili odszedł szukając zawodników.

Szatyn patrzył na mnie złowrogo i po chwili do mnie podszedł. Przewróciłam oczami, bo wiedziałam, że mi się oberwie.

- Co ty wyprawiasz? - syknął w moją stronę. - Tu są sami zawodowcy! - mruknął. - A ty nie umiesz aż tak dobrze jeździć. - dodał, a ja prychnęłam.

- Martw się o swoją dupę. - odpowiedziałam i weszłam do Adama. - Okej, muszę poszukać tego komputerka, czy chuj wie czego. - rzekłam do siebie i zaczęłam klikać różne przycisku.

Parę razy włączyłam wycieraczki, otworzyłam bak, włączyłam grzanie siedzeń i inne duperele. Zaczynałam się denerwować, bo fajnie byłoby wygrać i udowodnić wszystkim, że zajebiście jeżdżę.

Szczególnie Luke'owi.

- Ja pierdolę. - szepnęłam zrezygnowana. - Zabiję cię, Richard.

- Hasło przyjęte. - usłyszałam jakiś głos i podskoczyłam.

- Kim jesteś? - spytałam i aż sama się z samej siebie zaśmiałam.

- Jestem sztuczną inteligencją. Zostałam wczoraj zaprojektowana przez pana Richard'a Harmon'a, aby ci pomagać.

- Zajebiście, nazwę cię Ewa. - uśmiechnęłam się. - Adam i Ewa. - parsknęłam. - Jednak cię nie zabiję, Harmon. - rzekłam do siebie.

- Czy mam połączyć z panem Richard'em Harmon'em?

- Nie, nie trzeba. - skwitowałam. - Jeśli powiem ci, żebyś włączyła dopalacze, to rozumiem, że to zrobisz?

- Owszem, i jeszcze więcej. Mogę być pani przyjaciółką. - zachichotałam.

- Okej Ewa. Zacznijmy może od tego, że jestem Morgan.

- Dobrze, Morgan.

- Gadasz sama ze sobą? - usłyszałam za szybą głoś Han'a. - Nie ważne, już wszystko gotowe. Stawka dwa patyki. Wygrany bierze wszystko. - kiwnęłam głową.

- Ewa, czy Richard schował mi jakieś pieniądze? - spytałam, gdy Koreańczyk oddalił się.

- Owszem. - rzekła i otworzyła siedzenie obok mnie, pod którym był ogrom gotówki.

Przygryzłam wargę i uśmiechnęłam się. Wyciągnęłam plik banknotów, gdzie były dwa tysiące. Zamknęłam siedzenie i kasę położyłam na nim. Zaczęłam jechać za Luke'iem, z którym się wyścigowałam. Stanęłam na mecie i popatrzyłam w prawo. Obok mnie stał szatyn, a nieco dalej nie znany mi mężczyzna. Po mojej lewej w różowym aucie siedziała tleniona blondynka. Zaśmiałam się i położyłam ręce na kierownicy.

- Wyścig za dwie minuty. - usłyszałam głos czarnowłosego.

- Ewa, czy jest jakieś hasło do zablokowania cię? - skrzywiłam się.

- Owszem, trzeba powiedzieć, koniec.

- A można zmienić hasło odblokowania?

- Proszę, podaj jakie sobie życzysz. - mruknęłam.

- Niech będzie początek. - zaśmiałam się.

- Zapisano.

Ujrzałam skąpo ubraną brunetkę, która stała między moim autem, a Luke'a. Włączyłam muzykę i ze skupieniem patrzyłam się na dziewczynę. Miała ona chorągiewkę, którą machała. Gdy przykucnęła, wszystkie auta ruszyły. Jechałam przez chwilę jako trzecia, jednak po paru sekundach jechałam za Luke'iem. Przez parę minut nie dał mi się wyprzedzić, co mnie denerwowało.

- Pieprzony Luke. - syknęłam.

- Obliczam. - usłyszałam, a ja zmarszczyłam brwi. - Proszę pojechać lekko w lewo, a potem gwałtownie w prawo. Tak go wyminiesz. - powiedziała Ewa, a ja uśmiechnęłam się.

- Kocham cię, Ewa. - szepnęłam.

Zrobiłam tak, jak sztuczna inteligencja mi kazała i udało się. Po chwili jechałam maska w maskę z szatynem. Gdy ujrzałam metę, bez zastanowienia kazałam jej włączyć turbo, jednak Luke nie był dłużny.



Future, not past.    ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz