Obudziłam się około drugiej, aby na spokojnie wszystko ogarnąć. Wszystkie moje rzeczy były spakowane, lecz ja chciałam ubrać się w specjalny strój - na wszelki wypadek. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się w czarny podkoszulek i ciemne getry, które potem przebiorę. Rozczesałam włosy i związałam je w mocnego i wysokiego kucyka. Umyta ruszyłam w stronę schodów prowadzących do piwnic. Po drodze mijałam zdenerwowanych ludzi, którzy biegali w tę i wewte. Weszłam do pomieszczenia, w którym się wraz z Rose ukrywałyśmy i wystukałam w ścianę to, co kazała mi blondynka. Na szczęście to podziałało, bo po chwili ujrzałam dobrze znany mi pokój. Z uśmiechem weszłam do środka i ubrałam kamizelkę kuloodporną, a na nią zielony kombinezon, ściągając spodnie. Rzuciłam je w kąt i nawet się nimi nie przejmowałam. Wzięłam ze sobą pistolet i trochę do niego naboi, noże i karabin, który przerzuciłam przez ramię. Zamknęłam drzwi i gotowa ruszyłam do salonu.
- Gen, hej. - zatrzymał mnie murzyn w połowie drogi. - Jak się trzymasz?
- Khal, cześć. Jest okej, a u ciebie? - odparłam.
- Też, tylko... - podrapał się po karku. - nie jestem przekonany, co do tego wyjazdu.
- Wolisz, żeby znowu nas zaatakowali? - zmarszczyłam brwi. - Ja popieram jego decyzję.
- Bo to Luke tak zadecydował. - mruknął.
- Słucham? - zmarszczyłam ponownie brwi. - Gdyby mi się jego decyzja nie podobała, powiedziałabym mu to otwarcie, bez względu na to co nas łączy. - syknęłam w jego stronę i odeszłam.
Gdy weszłam do salonu, ujrzałam John'a i Rose. Od razu do nich podeszłam. Byli ubrani podobnie do mnie, więc się ucieszyłam, że nie tylko ja będę tak wyglądać. Blondynka miała dość dużą ranę na szyi, lecz nie miała na niej plastra. Westchnęłam i przytuliłam się do niej.
- Wszyscy uwaga! - krzyknął nagle Luke. Każdy oderwał się od swoich obowiązków i spojrzał na szefa. - Za dwadzieścia minut każdy ma się wstawić w sali głównej!
- W sali głównej? - powtórzyłam. - Gdzie to jest? - spytałam moich znajomych, bo szatyn gdzieś zniknął.
- W tej sali zawsze przemawia do wszystkich. Ogłasza swoje decyzje, które mają wpływ na nas wszystkich. - szepnął, a ja przygryzłam wargę.
Wraz z przyjaciółmi ruszyliśmy do sali głównej. Nie znałam totalnie części tego budynku. Była ona jakaś inna. Dziwniejsza i straszniejsza od reszty korytarzy. Na czarnych ścianach wisiały jakieś obrazy w złotych ramach. Kompletnie ich nie kojarzyłam, a w szkole miałam styczność z dość dużą liczbą dzieł malarskich. Podłoga była zrobiona z czarnych paneli i gdzieniegdzie były białe dywany. Ujrzałam ogromne drzwi, a w środku pokoju, do którego prowadziły ujrzałam mnóstwo ludzi. Na podwyższeniu stał Luke i patrzył z góry na wszystkich zebranych. Stanęliśmy na końcu z lewej strony, aby go nie rozpraszać i czekaliśmy na rozwój wydarzeń. Gdy drzwi zostały zamknięte, szatyn kaszlnął i na sali nikt już się nie odezwał.
Wtedy uświadomiłam sobie, jak wielką on ma władzę. Nikt nie śmiał się przerwać panującej ciszy w pomieszczeniu. Nikt się nawet nie poruszył, uśmiechnął czy wykonał jakikolwiek gest. Każdy wpatrywał się z napięciem na Luke'a. Na szefa. Przez moje ciało przeszły ciarki, gdy nasze spojrzenia się spotkały. Uśmiechnął się do mnie lekko, co szybko odwzajemniłam. Puściłam mu oczko, a on przygryzł wargę.
- Jest pewna zmiana, o której na pewno wiecie. Chciałbym wam ją wyjaśnić, zanim uwierzycie plotkom czy innym fałszywym informacją. - powiedział. - Jego atak wcale nie był przypadkowy. - zmarszczył brwi. - W naszym gangu jest szpieg, który doniósł Harry'emu o bardzo ważnej rzeczy, którą przedwczoraj ukradł. - przełknęłam ślinę i złapałam Rose za dłoń. - Jako, iż jesteśmy w niebezpieczeństwie, postanowiłem, że na jakiś czas musimy opuścić Los Angeles.
- Jakieś żarty. - usłyszałam za sobą i zmarszczyłam brwi. - Za kogo on się uważa?
- Chyba za Boga, ale nawet do szefa dużo mu brakuje, pajac. - zaśmiali się cicho.
- Nigdy go nie lubiłem. Wiedziałem, że w końcu ukarze się jaki jest na prawdę.
- Dokładnie, ucieka zamiast walczyć.
- Jeśli chcecie zostać, nikt was nie zatrzyma, uwierzcie. - syknęłam najciszej jak potrafiłam i jednocześnie powiedziałam to tak, aby usłyszęli moją złość. - Przeciwnie, zrobicie tylko sobie i nam przysługę, idioci.
Rose uśmiechnęła się pod nosem a ja szturchnęłam ją lekko w ramię.
- Macie pięć minut na spakowanie się i za siedem minut widzę wszystkich przed domem. - krzyknął i potem zebrani rozeszli się.
Rose i John również poszli nadzorować ostatnie przygotowania, a ja poczekałam na Luke'a. Zszedł on z podwyższenia i przytulił mnie od razu. Uśmiechnęłam się i rzecz jasna odwzajemniłam gest. Położył swoją brodę na czubku mojej głosy i westchnął. Ucałował mnie potem w czoło i w policzek.
- Widziałem, jak rozmawiałaś. - zmarszczył brwi. - Nie ładnie tak. - mruknął.
- Mówili o tobie bardzo złe rzeczy. - odparłam. - Musiałam cię bronić.
- Moja dzielna Morgi. - skomentował i oddalił się ode mnie.
Westchnęłam. Szatyn wziął jakieś dokumenty i razem poszliśmy w stronę salonu. Tam spotkaliśmy się z John'em i Rose, którzy na nas czekali i wspólnie udaliśmy się do samochodu. Było mnóstwo pojazdów za nami. Ostatni jechał Khalil z jakimiś mężczyznami. Mój brat z dziewczyną siedzieli z przodu, a my z tyłu. Przez chwilę podziwiałam widoki i nikt się nie odzywał. Potem zaburczało mi w brzuchu na całe auto i oczywiście wszyscy się zaśmiali.
- No co. - mruknęłam. - Jestem głodna! Od wczoraj nic nie jadłam.
- Luke, jak ty dbasz o moją siostrę? - zaśmiał się mój brat a ja poczułam, jak oblewam się rumieńcem.
- Jeśli chcesz, mogę się nią zająć teraz. - odrzekł a ja uderzyłam go w ramię.
- Ale z was świnie! - krzyknęła Rose i zaśmiała się.
- Dokładnie. - mruknęłam i zmarszczyłam brwi.
- No chodź tu. - szepnął Luke i rozłożył ręce.
Uśmiechnięta przybliżyłam się do niego i położyłam swoją głowę na jego klatce piersiowej. Zaczął mnie głaskać po głowie i po ręce. Widziałam w lusterku, jak John patrzy się na nas i uśmiecha się pod nosem. Przygryzłam wargę i westchnęłam. Wtuliłam się jeszcze bardziej w jego ciepły tors i próbowałam usnąć, jednak sen z powiek spędzał mi Harry i jego gang. Muszę dowiedzieć się wszystkiego. Dlaczego chciał mnie zabić, dlaczego chce zniszczyć Luke'a. A kiedy już mi wszystko wyśpiewa,
zabiję go.
CZYTASZ
Future, not past. ✓
RomanceMorgan. Siedemnastolatka. Dumna obywatelka Stanów Zjednoczonych, zamieszkująca Los Angeles. Dowiaduje się szokującej prawdy o swoim bracie i jego przyjacielu. Jej życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Czy na lepsze? ...