Obudziłam się wcześniej, aby na spokojnie przyszykować się na małą imprezę u Rose. Miała dziś oficjalnie powiedzieć swoim rodzicom o ciąży i zaprosiła nas na obiad. Bała się to zrobić sama, więc będziemy jej wsparciem. Blondynka bardzo obawia się ich reakcji.
Postanowiłam ubrać bluzkę z rękawkiem trzy czwarte i do tego jeansy. Włosy tradycyjnie zostawiłam rozpuszczone i zrobiłam nieco mocniejszy makijaż. Na nogi założyłam białe koturny.
Gdy opuściłam dom, powitało mnie słońce, które po chwili schowało się za chmurami. Powolnym krokiem ruszyłam w stronę domu Rose. Po drodze zrobiłam sobie zdjęcie, które wstawiłam na instagrama.
Lubi to rose. i 32 372 innych użytkowników
mor_gii Before you go ;0
Zobacz wszystkie komentarze: 6 362
Już w przedpokoju czułam piękne zapachy. Uśmiechnęłam się pod nosem, ściągnęłam buty i weszłam głębiej. W kuchni ujrzałam John'a, który coś pichcił. Podeszłam do niego i szybko się z nim przywitałam.
- Gdzie Rose? - spytałam rozglądając się po salonie, który był połączony z kuchnią.
- Babskie sprawy. - odrzekł.
- Zachichotałeś jak dziewczynka. - skrzywiłam się. - Zawsze tak robisz, gdy się denerwujesz. - położyłam swoją dłoń na jego ramieniu, a on oderwał się od garów.
- A ty byś się nie stresowała? Nigdy ich nie poznałem. Dowiedzą się, że ich jedyna córka ma chłopaka i jest w ciąży. - westchnął i oparł się o blat.
- John, spokojnie. - uśmiechnęłam się do niego. - Jej rodzice są na prawdę spoko, zrozumieją i na pewno cię polubią.
- Dobrze, że jesteś. Nie poradziłbym sobie sam. - rzekł i mocno mnie przytulił. - A teraz spadaj do Rose, bo ja tu mam robotę. - uderzył mnie ścierką a ja ryknęłam śmiechem.
Pobiegłam po schodach na wyższe piętro i bez pukania weszłam do środka. Blondynka siedziała już gotowa na łóżku i patrzyła się w okno. Podeszłam do niej i objęłam ją ramieniem. Dziewczyna westchnęła i oparła swoją głowę o mój bark. Miała ubraną szarą sukienkę za kolana i do tego rzecz jasna rozpuszczone włosy, makijaż i kapcie puchacze.
- Denerwuje się. - szepnęła.
- Masz mnie i John'a. Na pewno będzie dobrze. - powiedziałam i zaczęłam ją głaskać po ręce.
- I Luke'a. - dodała a ja przewróciłam oczami. - On też przyjdzie.
- Spodziewałam się. - mruknęłam.
- Nie bądź na niego zła. - rzekła i oderwała się ode mnie.
- Nie o to chodzi Rose. - przewróciłam ponownie oczami. - Po prostu cię wykorzystał.
- Widzisz to inaczej, bo Luke ci się podoba. - powiedziała a ja otworzyłam szeroko usta.
- Przez tą ciążę pojebało ci się w główce. - puknęłam ją w czoło i wstałam. - Chodźmy lepiej na dół. - rzekłam i wręcz wybiegłam z pokoju.
W salonie był już gotowy stół i siedział przy nim Luke wraz z John'em. Gdy nas ujrzeli od razu wstali. Luke przytulił blondynę. Następnie podszedł do mnie i uczynił to samo. Byłam lekko spięta, kiedy mnie dotknął, jednak to uczucie minęło, gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Blondyna z uśmiechem na ustach otworzyła je i do środka weszli kobieta wraz z mężczyzną. Od razu się z nimi przywitałam.
- Morgan, jak tyś się zmieniła. - rzekła matka mojej przyjaciółki i wyściskała mnie. - Jesteście takie młode, a ja już taka stara.
- Bez przesady, kochanie. - powiedział jej mąż i ucałował ją w czoło. - Miło cię widzieć, Morgan. - uścisnęliśmy sobie dłonie.
- Mamo, tato. - odezwała się Rose. - To jest John, mój chłopak. - wskazała na mojego brata i przygryzła wargę.
Chłopak uśmiechnął się do nich, przedstawił się i podał dłoń. Jej rodzice byli podekscytowani, że ich córka w końcu sobie kogoś znalazła. Zaczęli żywo ze sobą rozmawiać.
Obiad trwał w najlepsze. Siedziałam obok Luke'a, a naprzeciw mnie Rose wraz z John'em, a po bokach jej rodzice. Zaczęłam lekko szturchać nogą pod stołem blondynkę, gdy widziałam, że odwlekała powiedzenie prawdy swoim rodzicom. W końcu westchnęła i poprawiła się na krześle.
- Mamo, tato, muszę wam coś powiedzieć. - złapała mojego brata za rękę. - No bo... jestem w ciąży. - rzekła na jednym wdechu.
Matka blondynki była bardzo zaskoczona a ojciec lekko się uśmiechał. Miałam nadzieję, że kobieta również będzie zadowolona. Po chwili wstała, co uczyniła również blondynka ze swoim chłopakiem.
- Rose. - westchnęła. - To wielka odpowiedzialność. Masz jeszcze szkołę...
- Poradzę sobie. - odpowiedziała jej lekko zestresowana.
- Nie wątpię. - kobieta zlustrowała nas wzrokiem i do każdego się uśmiechnęła. - Kocham cię. - dodała i mocno ją przytuliła.
Wraz z Luke'iem uśmiechnęliśmy się do siebie. Byłam szczęśliwa, że jej rodzice w zupełności to zaakceptowali. Jej ojciec podszedł do John'a i przytulił go jak syna. Przygryzłam wargę, aby się nie rozpłakać. Ten widok był najlepszym, jaki kiedykolwiek widziałam. No nie liczyć oczywiście Luke'a bez bluzki.
Nie, nie ważne.
Po chwili wszyscy się przytulaliśmy i śmialiśmy. Nie obyło się bez pouczającej mowy kobiety do córki, i mężczyzny do mojego brata. Słowa typu: masz nie jeść słodyczy, masz jeść dużo witamin, masz się nie przemęczać oraz jeśli ją zranisz - to wiesz co cię czeka, masz o nią dbać, bo jak nie - to wiesz co cię czeka, masz być dobrym ojcem, bo jak nie - to wiesz co cię czeka itp itd.
Gdy rodzice blondynki wyszli, wszyscy odetchnęliśmy z ulgą. John pocałował Rose w usta, a ja i Luke postanowiliśmy się ulotnić, aby dać im chwilę prywatności. Postanowiliśmy pójść na imprezę.
- Tam gdzie zawsze? - spytał siadając za kierownicą.
- Nie, nie. - przygryzłam wargę myśląc o Alec'u. - Pojedźmy gdzieś, gdzie jest lepiej.
- Jasne, mała. - powiedział, a przeze mnie przeszedł dreszcz.
- Zdecyduj się, jak do mnie mówisz, Morgi, mała, kochanie... - miałam ochotę wybić szybę i wyskoczyć z auta.
- Słyszałaś. - skwitował i zacisnął pięści na kierownicy. - To przez emocje. - wzruszył ramionami.
Tak, na pewno. Miłość robi swoje.
Od razu przypomniały mi się słowa Rose, która odpowiedziała mi właśnie tym na moje zdanie, które wypowiedział Luke. Przygryzłam wargę, lecz już się nie odezwałam.
Co jeśli Luke Smith naprawdę mi się podoba?
Co jeśli ja podobam się jemu?
CZYTASZ
Future, not past. ✓
Любовные романыMorgan. Siedemnastolatka. Dumna obywatelka Stanów Zjednoczonych, zamieszkująca Los Angeles. Dowiaduje się szokującej prawdy o swoim bracie i jego przyjacielu. Jej życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Czy na lepsze? ...