Między nami znowu setki miast,
Życie nas rozdziela tak jak wcześniej...*Domykała walizkę, całkowicie gotowa do podróży. Wrzesień tego roku, podobnie jak i poprzedniego, nie oszczędzał Wiednia i słońce właściwie każdego dnia prażyło jego mieszkańców i turystów, ale na szczęście jej to nigdy nie przeszkadzało.
Laura zdecydowanie wolała ciepło od chłodu i można było z pewnością powiedzieć, że jedyna sytuacja, kiedy zima była dla niej piękniejsza od lata, to kiedy rozmowa dotyczyła koncertów Vivaldiego. W każdym innym przypadku Laura preferowała ciepłe, słoneczne pory roku, w których wszystko budzi się do życia, a nie obumiera, ale jednak musiała przywyknąć, że po ciepłym, słonecznym lecie, zawsze nadchodzi mokra, chłodna jesień.
Końca września Laura nie zamierzała jednak spędzać w upalnym wiedeńskim słońcu, a zamiast tego wybierała się do Liberca na jeden z ostatnich konkursów Letniego Grand Prix. Obiecała Constantinowi, że przyjedzie do Courchevel, ale akurat wtedy Daniel miał wyjazd do Salzburga i zapomniał jej o tym uprzedzić, więc nigdzie nie pojechała, ale teraz Peugeot jej szwagra stał już pod jej klatką, a kluczyki leżały na kuchennym blacie i Laura była gotowa do drogi.
Prawdę mówiąc zaczynało ją to wszystko trochę męczyć. Związki na odległość rzadko kiedy wypalają, zwłaszcza, że ich dzieliło naprawdę wiele kilometrów. Owszem, mieli samochody, a między ich krajami latały codziennie setki samolotów, ale to nadal było niewystarczające. Ona tu, w Wiedniu, a on czterysta kilometrów dalej na jakimś niemieckim zadupiu. Już nie wspominając, że całą zimę w rozjazdach... Tak się nie dało prowadzić normalnego życia i doskonale o tym wiedziała, ale ani sobie ani jemu nie umiałaby tego powiedzieć.
Miała świadomość, że to wszystko tak nie będzie mogło wyglądać w nieskończoność i jedno z nich będzie musiało się ugiąć, albo będą musieli z siebie zrezygnować. Oba te scenariusze ich w jakiś sposób unieszczęśliwią, dlatego postawiła sobie za cel znaleźć takie rozwiązanie, które ich obojga skrzywdzi jak najmniej i właśnie dlatego rzuciła ostatnie spojrzenie na swoje wiedeńskie mieszkanie, po czym zamknęła za sobą drzwi.
Chciałaby, żeby życie mogło być prostsze, ale wiedziała, że raczej nigdy nie będzie. Żałowała tylko, że nikt jej tego wcześniej nie powiedział, bo może wiedziałaby kiedy rzecz z góry skazana jest na porażkę i oszczędziłaby sobie cierpienia. Mogłaby w końcu zacząć porządnie ćwiczyć, bo ostatnio podjęła jedną z ważniejszych decyzji w swoim życiu i zamierzała zdawać do Konserwatorium Wiedeńskiego** w przyszłym roku, ale zamiast tego miała spędzić teraz kilka godzin w samochodzie, w drodze na skocznię.
Głupie jest to życie, głupie jak cholera, stwierdziła, zostawiając za sobą ulice Wiednia.
Kiedy dojechała do Liberca wcale nie czuła się lepiej, a kiedy opadła na materac w małym, hotelowym pokoju miała ochotę zamknąć oczy i obudzić się z powrotem w swoim domu. Nie miała ochoty tu przyjeżdżać, ale na myśl o zrobieniu przykrości Constantinowi zrobiło jej się jeszcze gorzej, więc zdecydowała się to zrobić i miała nadzieję, że ten weekend będzie lepszy, niż kiedy ostatnim razem pojawiła się na skoczni.
Prawdę mówiąc wolałaby już do końca życia unikać skoczni, ale no cóż, żyjąc, a przynajmniej próbując żyć z Constantinem raczej nie mogła mieć na to nadziei.
Zerknęła na zegarek, by sprawdzić godzinę i uświadomiła sobie, że ma jeszcze jakieś trzy godziny do konkursu, a więc postanowiła przejść się do miasta. W Czechach pogoda również dopisywała i szkoda było marnować taki ładny dzień na leżenie w łóżku, a Laura tak naprawdę z czeskich miast widziała tylko Pragę, a tak jedynie przecinała ten kraj autostradami, więc stwierdziła, że warto by przejść się zobaczyć.
CZYTASZ
wieder alleine | c. schmid ✔
Fanfiction[opis zawiera spoilery części pierwszej] Czasami spotykają nas rzeczy, których nigdy byśmy się nie spodziewali. Codziennie wystawieni jesteśmy na pastwę losu, licząc, że nie spotkają nas te najgorsze, najtrudniejsze wersje naszych historii, a jednak...