8.

254 17 11
                                    

Czy pamiętasz, jak płakaliśmy,
Kiedy musieliśmy się pożegnać?*

Laura naprawdę nienawidziła gotować, ale była jedna rzecz, której nie cierpiała dziesięć razy bardziej, a mianowicie pieczenie. Bo tak, jak gotować sobie musiała i niektóre przepisy opanowała nawet do perfekcji, to przy cieście zawsze musiała coś skopać. Albo za dużo jajek, albo za mało drożdży, albo zakalec, albo wszystko się wylewało z blachy... Zastanawiała się na co padnie tym razem i pomyślała, że powinna po prostu kupić Constantinowi jakiś gotowy tort na urodziny, ale nie, chciała być ambitna i proszę bardzo, zaraz sama zeżre całą polewę, bo to jako jedyne jej wyszło. 

Co mi do głowy strzeliło? — spytała samą siebie, patrząc na przesuszony czekoladowy biszkopt. Dobra, przełoży się masą i będzie dobrze, stwierdziła, wzruszając ramionami. 

Wiedziała, że próba przygotowania tortu według przepisu babci to będzie prawdziwy wyczyn, ale koniec końców mogła powiedzieć, że totalnej klapy nie było. Polewa i masa wyszły jej naprawdę nieźle, może zawaliła z biszkoptem, ale z drugiej strony Constantin powinien w ogóle docenić jej starania i miała nadzieję, że był świadomy, że jeśli będzie wybrzydzać, to cały tort skończy na jego twarzy. 

Miał przyjechać dopiero wieczorem, więc Laura wstawiła tort do lodówki i zabrała się za pakowanie prezentu. Nie było to coś szczególnie wyszukanego, bo Laura nigdy nie miała dobrych pomysłów na prezenty, więc po prostu pomyślała o tym, co jej się kojarzyło z Constantinem. 

Tak, kupiła mu kubek z Mozartem ze sklepu pamiątkowego. Jednym mogło się to wydawać śmieszne, jeszcze innym żałosne i po prostu głupie, ale dla niej kubek z Mozartem znaczył więcej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Ona dostała swój od osoby, która ją kochała bez względu na wszystko i jeśli Laura miałaby kiedykolwiek powiedzieć Constantinowi, że go kocha, to właśnie dając w prezencie kubek z Mozartem. 

Laura lubiła przekazywać wiadomości przez symbole i może to czasami trochę utrudniało z nią komunikację, ale nic nie mogła na to poradzić. Miała nadzieję, że Constantin zrozumie. A nawet jeśli nie to przynajmniej ona będzie wiedziała, że dała mu najcenniejszą rzecz, jaką mogła. 

Zdążyła ze wszystkim na czas, bo akurat kiedy wkładała zapakowany kubek do urodzinowej torebki, zadzwonił dzwonek do drzwi. Pobiegła otworzyć, upewniając się jeszcze szybko, że nie wygląda jakby trzasnął w nią piorun, ale wszystko było w najlepszym porządku. Bez zbędnego przedłużania otworzyła drzwi, by zobaczyć uśmiechniętego od ucha do ucha Constantina. 

— No cześć — powiedziała, wpuszczając go do środka. — Jak podróż? 

— No wiesz, długa — stwierdził, poruszając zabawnie brwiami, a Laura zdusiła śmiech. — Przysięgam, przez ciebie znienawidzę prowadzenie — dodał, wyciągając w kierunku niej oskarżycielsko palec. 

— Dobra dobra, nie wymyślaj — wywróciła oczami, zdejmując mu z ramion kurtkę. — Trzeba było lecieć samolotem z Monachium albo Salzburga, to byś nie narzekał — dodała jeszcze, kręcąc głową. 

— Teraz to już przesadzasz, nie będę do ciebie latał... 

— Wyszłoby taniej, niż za benzynę — powiedziała wszechwiedzącym tonem. 

Constantin wywrócił tylko oczami i wszedł do łazienki umyć ręce, a w tym momencie Laura pobiegła do kuchni i szybko pozapalała na torcie kilka świeczek, które znalazła w jednej z kuchennych szuflad. Myślała nawet, żeby mu zaśpiewać "sto lat", ale to już zdecydowanie byłaby przesada. Poza tym, Laurze chyba by się ścisnęło gardło, gdyby miała cokolwiek zaśpiewać. 

wieder alleine | c. schmid ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz