44.

214 14 1
                                    

Oddałabym wszystko by tylko czuć cię na mojej skórze,
Ale to nie jest odpowiedni moment i to nigdy nie będzie odpowiedni moment, nieprawdaż?
I może nigdy nie będzie odpowiedniego momentu i to jest najtrudniejsza część*


W szpitalu w Oberstdorfie spędziła cztery dni, a później na własne żądanie przeniosła się do jakieś kliniki w Wiedniu, gdzie przeleżała jeszcze dwa tygodnie. Teraz w końcu wychodziła, jednak rzeczywistość była daleka od tego, jak to sobie wyobrażała.

Powrót do domu tym razem nie przyniósł jej ulgi. Wiedziała, że prawdopodobnie wracała do pustego mieszkania i naprawdę było jej z tym ciężko. Prawdę mówiąc nie wiedziała jak sobie z tym poradzi, przynajmniej emocjonalnie. Przywykła do życia z nim, do dzielenia się obowiązkami, do gotowania dla ich dwójki, do narciarskiego sprzętu, walającego się w każdym kącie, ale przede wszystkim przywykła do obecności Constantina.

Czasem krzątał się po mieszkaniu i przypadkowo strącał różne rzeczy z półek, albo trzaskał sztućcami o nieludzkich porach i ją tym budził i zawsze ją to wybitnie irytowała, ale nie miała pojęcia jak miała dalej bez tego żyć. Podejrzewała, że będzie to bardzo smutne życie. 

— Spróbuj o nim nie myśleć — powiedział Daniel, kiedy wjeżdżała wózkiem inwalidzkim do windy. — Prędzej czy później wszystko się ułoży, gwarantuję ci — dodał, uśmiechając się do niej pokrzepiająco. 

Gadu, gadu, stary dziadu, pomyślała jedynie, pozostawiając jego stwierdzenie bez odpowiedzi. Spróbuj nie myśleć o kimś, kogo kochałeś i straciłeś to pogadamy..

Pikanie windy oznajmiło, że są na odpowiednim piętrze, więc z pomocą Daniela wytoczyła się z windy, a kiedy podjechała pod drzwi swojego mieszkania poczuła, że serce podchodzi jej do gardła. 

Ktoś w środku był. Laura miała pewność, bo słyszała kroki i głosy i gdyby nie fakt, że siedziała na wózku już dawno by stamtąd uciekła. Dobrze wiedziała kto tam jest.

— Nie chcę tam wchodzić — powiedziała, patrząc na szwagra z grobową miną. — Daniel, naprawdę nie chcę, jeśli on tam jest... 

— Chcesz z nim pogadać? — Daniel uniósł brew, opierając jedną rękę na biodrze. — Jeśli tak, teraz masz szansę. Możliwe, że jedyną. 

— Mam ochotę tę szansę zmarnować — stwierdziła, patrząc na niego błagalnie. — Daniel, serio, to nie jest dobry pomysł... 

— Laura, strzeliłaś do swojego byłego, a boisz się gadać z aktualnym? Proszę cię, nie zachowuj się jak dziecko — wywrócił oczami, wyciągając z kieszeni klucze. 

— Nie jestem pewna czy to dalej jest aktualny — westchnęła, ale pozwoliła, by Daniel wepchnął jej wózek do środka. 

Czuła, że serce tłukło się w jej piersi, kiedy przejeżdżała przez korytarz, bo kątem oka zauważyła kurtkę Constantina na wieszaku i teraz już nie mogła mieć żadnych wątpliwości co do tego, że to właśnie on znajduje się w mieszkaniu. Próbowała uspokoić nerwy, ale kiedy zobaczyła go opartego o kuchenny blat, trzymającego talerz z kanapką i dyskutującego o czymś z Piusem, siedzącym przy stole, miała wrażenie, że za chwilę się rozklei. 

Kiedy z kolei jego spojrzenie padło na Laurę wypuścił z rąk talerz, który upadając na ziemię rozbił się na drobne kawałeczki, jednak to nie miało w tym momencie najmniejszego znaczenia. 

Była tutaj, naprawdę tutaj była, widział ją tak dobrze, jak samego siebie w lustrze. Wyglądała nie najlepiej, z kilkoma nowymi bliznami na twarzy, nogą zagipsowaną aż po udo i ubytkiem w uzębieniu, ale i tak zawsze poznałby jej twarz. 

wieder alleine | c. schmid ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz