Stwierdzam, że wolę cierpieć niż nic nie czuć.
Jest kwadrans po pierwszej, jestem zupełnie sama i potrzebuję Cię teraz*
— Naprawdę będziemy już szli — westchnęła Laura, jedną ręką poprawiając sobie rozwalającą się fryzurę, a drugą podtrzymując lekko chwiejącego się Constantina. — Sądzę, że to foie gras nie zrobiło mu dobrze, a jeszcze zalał to winem — spojrzała na niego z dezaprobatą, a on tylko wywrócił oczami.
Wesele właściwie i tak dobiegało już końca, została trochę ponad połowa gości, ale generalnie wszyscy zapowiadali, że przed piątą rano będą musieli się zabrać. Trudno się dziwić, wesele było właściwie w środku tygodnia, a niektórzy nie mogli z tego powodu wziąć dwóch dni wolnych w pracy i było to zupełnie zrozumiałe.
— Nic mi nie jest, nie jestem nawet pijany — stwierdził, ale zarówno Laura, jak i Olivier postanowili to zignorować.
— Wiedziałem, że to foie gras to zły pomysł, oczywiście ciotki Mathilde — burknął pod nosem pan młody, a Laura parsknęła śmiechem. — Która jest w ogóle godzina? — spytał, szukając spojrzeniem zegara gdzieś w sali.
— Dochodzi wpół do piątej — odparła dziewczyna, zerkając szybko na telefon. — Nie wiem jak długo będziemy stąd jechać do hotelu, a jeszcze nie zamówiliśmy taksówki...
— Nie pojedziecie z Agnes? — zdziwił się.
— Oboje z mężem są po procentach — wyjaśniła, a on jedynie pokiwał głową ze zrozumieniem. — No właśnie, a jak ty się czujesz jako mąż, co? Już do ciebie dotarło?
Pokręcił tylko głową, po czym się roześmiał.
— Może jak wytrzeźwieje, to do mnie dotrze — stwierdził, a ona przewróciła oczami. — Nie patrz tak na mnie, też jestem tylko lekko wstawiony... Ale nie zmienia to faktu, że nadal nie wierzę, że to się zdarzyło... Cieszę się, że mogła tu być dzisiaj moja niebiologiczna siostra wiesz?
— Niby kto? — zdziwiła się, rozglądając się po sali. — Nie przedstawiłeś mnie?!
— O ciebie mi chodzi, idiotko — parsknął śmiechem, a Laura poczuła, że chyba się rozpuszcza. — Na początku się trochę bałem, że nie wiem... Może będziesz mnie oceniać, albo pomyślisz, że to głupie, ale uświadomiłem sobie, że przecież ty taka nie jesteś. Gdybyś nie przyjechała, kazałbym to wszystko odwołać, wiesz? Bo pieprzę taki ślub, na którym nie ma mojej najlepszej przyjaciółki.
Laura uśmiechnęła się i puściła Constantina, upewniając się uprzednio, że jest na tyle trzeźwy, że może sam stać, a potem rzuciła się Olivierowi na szyję. Za tę przyjaźń dałaby się pokroić, dosłownie. Czuła się w jakiś dziwny sposób doceniona, bo Olivier, pomimo że znał ją z tej najgorszej strony, zawsze widział w niej tylko tę dobrą.
— Laura? — przewróciła oczami i nie puszczając Oliviera spojrzała na swojego chłopaka. — A mnie też przytulisz?
Parsknęła śmiechem, ale puściła przyjaciela i rozłożyła ramiona, by Constantin mógł ją objąć. Dawało od niego tymi jego okrutnie mocnymi perfumami, oraz hektolitrami wina, które jakimś cudem udało mu się pochłonąć.
— Wracamy do domu trzeźwieć, bo ktoś tu przesadził — westchnęła, klepiąc go po plecach, a potem, po pożegnaniu się ze wszystkimi innymi gośćmi oraz państwem młodymi, udali się razem do wyjścia.
CZYTASZ
wieder alleine | c. schmid ✔
Fanfiction[opis zawiera spoilery części pierwszej] Czasami spotykają nas rzeczy, których nigdy byśmy się nie spodziewali. Codziennie wystawieni jesteśmy na pastwę losu, licząc, że nie spotkają nas te najgorsze, najtrudniejsze wersje naszych historii, a jednak...