46. epilog 2/2

333 18 15
                                    

Pokaż mi, jak mam teraz walczyć 
A ja ci powiem, kochanie, że to było łatwe 
Wrócić do ciebie, kiedy już zdałem sobie sprawę,
Że byłaś tu przez cały czas 
To jest tak, jakbyś była moim lustrem 
Moim lustrem wpatrującym się we mnie*



— Constantin! — poczuł, że ktoś mocno nim szarpie. — Constantin, mówię do ciebie! Constantin, słyszysz ty mnie, czy nie?!

Podniesiony głos Theresy Schmid słychać było w całym domu, a Constantin nawet nie pamiętał w jaki sposób trafił z powrotem do Oberaudorfu. Ostatnie co miał w pamięci to swoją obecność na cmentarzu i informację o tym, że Laura nie żyła. 

— Constantin, zaraz przestanę być sympatyczna — ostrzegła kobieta, po czym chwyciła koniec jego kołdry i ją z niego ściągnęła. 

W normalnym wypadku Constantin wydarłby się na matkę i próbował czymś zakryć swoją nagość, ale teraz miał to totalnie gdzieś, bo jakie to niby teraz miało znaczenie? Właściwie, czy cokolwiek jeszcze na tym świecie miało jakiekolwiek znaczenie? 

— Rozumiem, że masz gorszy dzień, ale to nie powód, żeby do południa przewracać się w łóżku — stwierdziła kobieta, ale Constantin nawet nie pokwapił się, by na nią spojrzeć. 

— Każdy powód jest teraz dobry, żeby przewracać się do południa w łóżku — mruknął, wciskając twarz z powrotem w poduszkę. — Mamo, proszę, daj mi spokój...

O niczym innym teraz nie marzył. Chciał po prostu, żeby wszyscy go zostawili i pozwolili mu w nieskończoność zalewać się łzami, czytając po raz kolejny list, który Laura mu zostawiła. Nie miał siły ani ochoty, by robić cokolwiek innego, poza pogrążeniem się we własnym smutku. 

— Chodzi o Laurę, prawda? Constantin, ja wszystko rozumiem, ale zamiast leżeć i użalać się nad sobą może jednak spróbowałbyś coś zrobić? 

— Niby co? — prychnął, w końcu spoglądając na matkę. — Nie jestem Jezus Chrystus, mamo! 

— Chrystusa w to nie mieszaj, bo on nie ma z tym nic wspólnego — oznajmiła, odrzucając kołdrę z powrotem na łóżko. — Przestań unosić się dumą i zastanów się czego w ogóle chcesz. Minęły trzy miesiące od kiedy wróciłeś, chodzisz cały czas jak struty, traktujesz nas wszystkich jak wrogów i użalasz się, że tak cię potraktowała. A próbowałeś ją w ogóle zrozumieć? Czasem myślę, że ty rzeczywiście nigdy się nie nauczysz? 

— Jakie trzy miesiące? — odezwał się po chwili milczenia, podnosząc się do pozycji siedzącej. — Przecież... nie wróciłem wczoraj? 

— O czym ty do mnie mówisz, Constantin? — Theresa uniosła brew, patrząc z niepokojem na syna. 

— A o czym ty mówisz? — zdziwił się. — Przecież... Mamo, który my mamy w ogóle rok? 

— Constantin, nie rób sobie ze mnie teraz żadnych... 

— Mamo ja pytam poważnie! Który mamy rok? 

— Zaraz zadzwonię do lekarza, żeby cię obejrzał, bo majaczysz — westchnęła, sięgając po komórkę. 

— Nie dzwoń nigdzie, zwariowałaś?! — wydarł się, wyskakując z łóżka. — Gdzie jest list od Laury, widziałaś go gdzieś tutaj? 

Zaczął rozglądać się po pokoju, w celu odnalezienia pliku kartek, ale nigdzie go nie było. Uświadomił sobie też, że wszystkie jego trofea nagle rozpłynęły się w powietrzu. Nie było Złotego Orła na szafce, ani Kryształowej Kuli na regale, ani tych wszystkich pozostałych nagród za wygrane konkursy i Constantin poczuł, jak jego serce zaczyna bić szybciej. 

wieder alleine | c. schmid ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz