Ludzie są po prostu niedobrzy
Myślę, że to zrozumiałe*Ku jej zaskoczeniu, do konkursu wszystkim tym, którzy mieli wystartować, udało się wytrzeźwieć. Co prawda obiło jej się o uszy, że Pius dostał od trenera Horngachera zakaz picia do końca turnieju, ale po konkursie w Ga-Pa zostały już tylko zawody w Austrii, więc to właściwie wcale nie tak dużo czasu.
Rok dwa tysiące dwudziesty pierwszy rozpoczął się dla Laury bez większych niespodzianek. Konkurs wygrał Stefan Kraft, a ona spędziła pół dnia pod skocznią, robiąc jemu i reszcie Austriaków zdjęcia i prawdę mówiąc zaczynało ją już to trochę nudzić.
Atmosfera nowego roku zawsze wydawała się jej jakaś taka dziwna, bo wszyscy zamierzali wprowadzać jakieś zmiany do swojego życia, wyznaczali sobie jakieś postanowienia, mówili, że w tym nowym roku wszystko zrobią inaczej... Jakby to w ogóle miało znaczenie, że rok się zmienia, prychnęła pod nosem. Wielkie mi halo, jedna cyferka idzie do przodu i cały świat robi z tego wielką aferę...
Laura miała świadomość, że czas nieuchronnie płynie do przodu, ale także wiedziała, że są rzeczy, które pozostają niezmienne. Niby wszystko się zmienia, ale tak, jakby nic się nie zmieniało.
Wiedziała, że będzie skrobać oblodzone szyby w aucie tak samo, jak robiła to w każdą poprzednią zimę, wiedziała, że kiedy zrobi się cieplej, będzie musiała zmienić opony na letnie, że na Wielkanoc zapewne dotrze lotem Wiedeń-Warszawa, a potem będzie się tłukła pociągiem do swojego rodzinnego domu, wiedziała, że będzie musiała po raz kolejny przekonywać Patryka, żeby zdecydował się w końcu nauczyć niemieckiego, że będzie musiała pojechać z babcią na cmentarz jak co roku, że będzie robiła górę ulubionych naleśników Sophie, kiedy kolejnym razem będzie się nią zajmować...
To wszystko już się zdarzyło i zdarzy się ponownie. Jak więc mówić tu o jakieś zmianie, skoro całe nasze życie podporządkowane jest naszym przyzwyczajeniom, nagromadzonym w pewnym okresie naszego dorastania?
Laurę jednak ciągnęło do prawdziwej zmiany. Takiej zmiany, która nie będzie tylko pozorna, lecz najzupełniej realna. Zmiana, która zmienia, a nie tylko stwarza pozory, że coś się zmienia. Laura czuła, że taka zmiana musi nadejść.
Na razie jednak stała pod Große Olympiaschanze i wyczekiwała na moment, kiedy Kraft i reszta czołowej trójki zajmie miejsca na podium, żeby mogła zrobić im zdjęcia i jechać w cholerę z tego mrozu, bo nie dało się tutaj wytrzymać.
— Laura, będziemy musieli pogadać wieczorem — usłyszała tylko nad uchem, a gdy się odwróciła, napotkała twarz Markusa, wykrzywioną w nietęgim grymasie. — Zauważyłem coś niepokojącego i chyba mam pewien trop, wiesz?
— Jak wyrzucę Constantina ze swojego pokoju, to dam ci sygnał — skinęła głową, zaczynając zwijać swój sprzęt. — Masz coś konkretnego, czy jedynie domysły?
— Jedno i drugie, ale musimy to sprawdzić — odparł. — Jak będziesz miała czas to obserwuj uważnie fotografa, jasne?
Zanim zdążyła odpowiedzieć, Markus już zmierzał udzielać wywiadu dla niemieckiej telewizji, a ona stała tam jak słup soli, próbując przetworzyć informacje. Fotografa... Jakiego znowu foto... Och cholera...
Puknęła się w łeb, zastanawiając się jak mogła być taka głupia. Oczywiście, że Markus miał na myśli niemieckiego fotografa Martina i właściwie Laura wcale się temu nie dziwiła. Nie po tej rozmowie, którą usłyszała ostatnio na klatce schodowej. Z tym, że w natłoku pracy mózg Laury najwyraźniej zepchnął te informacje na boczny tor.
CZYTASZ
wieder alleine | c. schmid ✔
Fanfiction[opis zawiera spoilery części pierwszej] Czasami spotykają nas rzeczy, których nigdy byśmy się nie spodziewali. Codziennie wystawieni jesteśmy na pastwę losu, licząc, że nie spotkają nas te najgorsze, najtrudniejsze wersje naszych historii, a jednak...