14.

239 16 0
                                    

Nadzieja jest niebezpieczną rzeczą dla takiej kobiety jak ja*


— Jak jeździsz, ty niedorozwinięty gamoniu — wydarła się, wciskając z całej siły klakson. — Schumacher pierdolony się znalazł — dodała pod nosem, kręcąc głową. — Kto go kurwa uczył jeździć? 

Mieli z Constantinem jakieś piętnaście minut, żeby dojechać na lotnisko, ale wyglądało na to, że kierowcy, którzy wyjechali dzisiaj na ulice miasta, nie zamierzali im tego wszystkiego ułatwiać. Laura myślała, że w pewnym momencie wyjdzie z tego auta i dosłownie wpieprzy tym kierowcom, bo dzisiaj podróż na lotnisko Wiedeń-Schwechat była wyjątkowo nie do zniesienia. 

— Gość chyba ma polskie rejestracje — stwierdził Constantin, przyglądając się pojazdowi. — Nie wkurzaj się tak, do odlotu mamy jeszcze chyba dwie godziny z hakiem, zdążymy bez problemu... 

— Ale ja muszę tam być — zerknęła na wyświetlacz telefonu — za dwanaście minut najpóźniej — westchnęła, zaciskając mocniej palce na kierownicy.

— Nie przejmuj się tym aż tak bardzo, przecież mówiłaś, że bracia Huber i tak się zawsze spóźniają — wywrócił oczami, a Laura prychnęła pod nosem. 

— Constantin, czy ja ci wyglądam na któregokolwiek z braci Huber? — spytała, a on zdusił śmiech. — Lubię punktualność, to wszystko. No i kurwa gdzie wyprzedzasz na podwójnej ciągłej! 

Constantin pokręcił głową, modląc się w duchu, żeby oni w ogóle dojechali na to lotnisko. Wyjechali jakieś dziesięć minut temu, a on już kilka razy miał się okazję przekonać, że Laura, jeśli chce, potrafi jechać jak doświadczony pirat drogowy i nie pomagał w tym wszystkim fakt, że prowadziła jego samochód. 

Laura uparła się, że to ona ich zawiezie, a Constantin postawił sobie za cel unikanie wszelkich konfliktów z nią, bo jeszcze nie do końca się ze sobą pogodzili, a więc pokornie oddał jej kluczyki do swojego samochodu, mając nadzieję, że nie rozbiją się na pierwszym lepszym skrzyżowaniu. 

Na szczęście jednak udało im się dojechać szczęśliwie i nawet zdążyli na czas. Austriacy, a w szczególności Gregor Schlierenzauer, wydawali się zaskoczeni obecnością Constantina, ale Laura wszystko im dosyć zwięźle wytłumaczyła. 

— No wiecie, uczepił się mnie — wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się, puszczając do niego oczko. 

To zdecydowanie zamykało dyskusję, zwłaszcza, że Austriacy jakoś specjalnie nie wtykali nosa w to, co ich nie dotyczyło i raczej zajmowali się sobą, za co Laura była im naprawdę wdzięczna. 

— Ciekawe co tym razem zastaniemy — stwierdził Gregor, unosząc brwi, kiedy stali w kolejce do kontroli bezpieczeństwa. — Mówię ci, w Rosji zawsze się coś dzieje. 

— Byłam, uwierz mi, wiem — zaśmiała się, kręcąc głową.

— Byłaś w Rosji? — zdziwił się Constantin, włączając się do rozmowy.  

— No byłam — odparła, wzruszając ramionami. — Ale to już dość dawno temu, chyba z siedem lat temu. Luisa miała tam konkurs, no wiesz, muzyczny i zabrała mnie ze sobą. Niewiele takich szczegółów pamiętam, ale tak, w Rosji zawsze coś musi się dziać...

 Niewiele takich szczegółów pamiętam, ale tak, w Rosji zawsze coś musi się dziać

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
wieder alleine | c. schmid ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz