43.

196 14 2
                                    

Jeśli jesteśmy wystarczająco silni, by to wpuścić
Będziemy wystarczająco silni, by dać temu odejść*

Białe, ostre światło oślepiło w pierwszej sekundzie po otworzeniu oczu. Natychmiast z powrotem je zamknęła, próbując przypomnieć sobie co się stało i gdzie właściwie w ogóle teraz była. Zdała sobie sprawę, że nie czuła już bólu. Właściwie to niczego nie czuła, poza strasznym otępieniem i ciężkością. 

Czy ja umarłam? — pomyślała z przerażeniem, nie mogąc się jednak zmusić do ponownego uchylenia powiek, by przekonać się czy to rzeczywiście mogła być prawda. 

Usłyszała czyjeś energiczne kroki, jakieś szuranie i coś jakby dźwięk otwieranych drzwi i miała wrażenie, że za chwilę rozsadzi jej głowę. Spróbowała otworzyć oczy po raz kolejny, żeby zobaczyć kto wszedł, więc zamrugała kilkukrotnie wykrzywiając twarz w grymasie. 

— Dobrze, że pani się obudziła, za chwileczkę zawołam ordynatora — do uszu Laury dotarł kobiecy, spokojny głos, więc rozejrzała się wokół siebie, w poszukiwaniu osoby, do której należał.  

Po kilku sekundach, gdy jej oczy już przyzwyczaiły się do nieludzkiego oświetlenia, zdała sobie sprawę, że wcale nie umarła. Była w szpitalu, a nad nią stała uśmiechnięta od ucha do ucha pielęgniarka, na oko po czterdziestce i majstrowała coś przy jej kroplówce.

Laura chciała coś powiedzieć, ale zamiast słów z jej gardła wydobyło się tylko dziwne charczenie i dziewczyna uświadomiła sobie, że oddałaby absolutnie wszystko, za łyk wody. 

Na szczęście pielęgniarka okazała się niemal czytać w jej myślach, bo od razu chwyciła szklankę z wodą, stojącą na stoliku obok łóżka i przystawiła ją Laurze do ust, delikatnie pochylając, by mogła się napić. 

Gardło paliło ją przy każdym przełknięciu, ale Laura za bardzo się tym nie przejmowała. Chciało jej się pić tak bardzo, że w ciągu kilkunastu sekund łapczywie opróżniła całą szklankę. 

— Dziękuję — wydusiła z siebie, kiedy pielęgniarka odstawiła naczynie na stolik. — Może... Może mi pani powiedzieć gdzie jestem? — spytała, po czym zakaszlała. 

—  Szpital w Oberstdorfie — odparła tylko kobieta, uśmiechając się poczciwie. — Za chwilę dowie się pani więcej od ordynatora, już po niego idę — dodała, po czym stukając niskimi obcasami o parkiet szpitalnej podłogi wyszła z sali. 

Laura tylko westchnęła cicho znów przymykając oczy. Chciała dowiedzieć się co się stało i jak tutaj trafiła, a nie rozmawiać z ordynatorem o swoim stanie zdrowia. Tutaj nie trzeba było być Einsteinem, żeby wiedzieć, że nie jest za dobrze. Ją natomiast interesowało zupełnie coś innego, ale wyglądało na to, że będzie musiała jeszcze poczekać, bo do sali znów ktoś wszedł. 

Niski starszy pan z okrągłymi okularami na haczykowatym nosie także uśmiechał się, kiedy przechodził przez próg i Laura przez chwilę zastanawiała się o co chodzi, że wszyscy są tacy weseli. Powariowali, czy co? 

— Dzień dobry, pani Kruszyńska, jak się pani czuje? — spytał, stając obok jej łóżka i przyglądając się jej z uwagą. 

— Bywało lepiej — odparła, próbując się uśmiechnąć. 

Ordynator pokiwał głową ze zrozumieniem. 

— Była pani nieprzytomna prawie czternaście godzin — powiedział, zaglądając do dokumentów, które miał przy sobie. — Ma pani wstrząśnienie mózgu, złamaną lewą nogę i nos, stłuczoną lewą rękę, oraz dwa złamane żebra i straciła pani zęba, ale dobra informacja jest taka, że nie ma żadnych poważnych urazów wewnętrznych. Jest pani trochę poobijana, ale poza tym, co wymieniłem, wszystko wydaje się być w porządku. 

wieder alleine | c. schmid ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz