To trudniejsze, niż nam się zdaje
Trzymamy się tego najmocniej gdy jesteśmy słabi*— Czy ty naprawdę musiałeś zabrać ze sobą te wszystkie pierdoły? — Laura westchnęła, kiedy wypakowali z Constantinem kolejny z jego kartonów. — Serio, co to do cholery jest? — spytała, chwytając losowe trofeum w rękę. — Strzelałeś do tego, czy już ci dali takie podziurawione?
— Oddawaj, to z Rumuni — wyrwał jej nagrodę z ręki, przyciskając ją do piersi, a Laura popatrzyła na niego jak na głupka. — No co, to za pierwsze podium w Pucharze Świata!
— I naprawdę nie mogłeś zostawić tego w domu? — uniosła brew.
— Przywiązałem się, okej? — odparł, a ona wywróciła oczami. — Zobacz, tutaj zrobi się nową półkę i...
— Zgłupiałeś chyba — Laura popukała się palcem w czoło. — Nic nie będziesz wiercił w tej ścianie i żadnej półki tu nie będzie, a to — wskazała na trofeum — idzie do rupieciarni — zdecydowała, sięgając po kolejny karton.
— Ale... — zaczął, jednak nie dane było mu dokończyć.
— Żadnego ale — ucięła dyskusję, rzucając w jego kierunku puste pudło. — Tu wrzucasz wszystkie pierdoły i za chwilę wyniesiemy to do schowka.
Constantin naprawdę przywiózł ze sobą masę niepotrzebnych gratów i Laura rozumiała, że części nie warto było się pozbywać, ale nie mogli trzymać tego normalnie w mieszkaniu, bo nie było po prostu miejsca. Na cholerę mu płetwy do nurkowania? Pokręciła głową, od razu wrzucając je do wspomnianego wcześniej pudełka.
— Ej, ja będę ich używał — stwierdził, natychmiast je wyjmując.
— W grudniu?
Otworzył usta, by odpowiedzieć, ale po chwili zrezygnował, wrzucając je z powrotem do pudełka.
Kilkanaście podobnych dyskusji później mieli już dwa kartony gratów, które należało schować, więc Laura postanowiła w końcu pokazać gdzie w tym mieszkaniu jakaś rupieciarnia była. Okazało się, że obok kuchni były jeszcze jedne drzwi, na które nigdy wcześniej nie zwrócił uwagi, bo myślał, że była tam jakaś spiżarnia czy coś w tym stylu, ale najwyraźniej się pomylił.
Pomieszczenie nie było jakoś specjalnie duże, ale w dwójkę jakoś udało im się zmieścić. Wyglądało jak coś w tylu piwnicy, tylko że w domu.
Constantin rozejrzał się i zdał sobie sprawę, że jego dwa kartony to jest pikuś, w porównaniu z tymi śmieciami, które trzymała tutaj Laura.
— Laura, czy to jest koło rowerowe? — spytał, zerkając na jakieś dziwnie powyginane pręty. — I to niby ja przywiozłem pierdoły...
— Nie gadaj, tylko podawaj ten karton — prychnęła, robiąc miejsce na jednej z półek. — Tu jest tyle śmieci, ale nie ma kiedy tego wysprzątać — dodała, wstawiając karton tam, gdzie poprzednio stały jakieś gumowe kalosze.
Rozejrzał się jeszcze raz po schowku i ze zdziwieniem zauważył, że na wieszaku w jakimś pokrowcu wisi sukienka.
— Ale serio, żeby ubrania tu trzymać... — wskazał dłonią w tamtym kierunku, podchodząc, żeby bliżej ją obejrzeć i wytrzeszczył oczy. — Laura, czy to jest ślubna sukienka? — zdziwił się, chwytając kawałek materiału, wystający z pokrowca.
— Nie moja przecież — odparła, odstawiając na miejsce drugi z kartonów. — Dalej, wyłaź stąd, bo chcę zamknąć.
— Nie twoja? — spojrzał na nią, mrużąc oczy.
CZYTASZ
wieder alleine | c. schmid ✔
Fanfiction[opis zawiera spoilery części pierwszej] Czasami spotykają nas rzeczy, których nigdy byśmy się nie spodziewali. Codziennie wystawieni jesteśmy na pastwę losu, licząc, że nie spotkają nas te najgorsze, najtrudniejsze wersje naszych historii, a jednak...