31.

225 16 2
                                    

Nie, nic, a nic,
Nie, nie żałuję niczego*


— Constantin, czy ty chociaż raz mógłbyś się pospieszyć?! — wydarła się, zwracając na siebie uwagę innych osób, obecnych aktualnie w hali przylotów. — Grzebiesz się jak mucha w smole, no naprawdę! 

— A czy to jest moja wina, że nie ma tych cholernych nart?!

Laura ziewnęła i oparła się o swoje torby, przeklinając obsługę lotniska. Oboje z Constantinem wyglądali jak chodzące zwłoki i jedyne o czym marzyli to sen, a tymczasem musieli znaleźć narty chłopaka, przetransportować się do domu, wziąć prysznic, przebrać się i przepakować się, by później znów dojechać tutaj. A czas, jakim dysponowali to cztery godziny, wiec nie za dużo. 

— Przysięgam, zaraz tutaj komuś przyłożę — mruknęła pod nosem, nerwowo zerkając na wyświetlacz telefonu. — Daniel już przyjechał, dawaj te klamoty to zapakuję je od razu do samochodu — dodała, zabierając od Constantina wszystkie jego bagaże. 

Chłopak spojrzał na nią krzywo, kiedy cała obładowana ich bagażami zamierzała udać się w kierunku wyjścia. 

— Jesteś pewna, że dasz radę? — spytał. — Nie wiem czy to dobry pomysł, Laura, wiesz ile to waży? 

— Constantin, ja nie biegnę maratonu, tylko idę na parking, nie wymyślaj — wywróciła oczami. — Załatw te narty jak najszybciej i spadajmy stąd, bo przeczuwam, że możemy nie zdążyć. 

Jakieś dwadzieścia minut później udało się odzyskać zgubę Constantina i mogli jechać spokojnie do domu. Może spokojnie nie było najlepszym określeniem, bo oboje byli niesamowicie zestresowani i krzyczeli nie tylko na siebie nawzajem, ale też na Daniela, który jechał najszybciej jak mógł, jednak dla Laury nadal zbyt wolno. 

— Daniel, na litość boską, weź dołóż trochę gazu, bo nigdy nie dojedziemy — warknęła na szwagra, przewracając oczami. 

— Nie drzyj się na niego, jak prowadzi — odparł Constantin, siląc się na spokój. — Ograniczenia prędkości, mówi ci to coś? 

— Nie denerwuj mnie nawet — spojrzała na niego spode łba, aż przez chwilę pożałował, że się odezwał. 

— Laura ma gdzieś przepisy ruchu drogowego, przyzwyczajaj się — westchnął Daniel, kręcąc głową. — Za trzy minuty będziemy, wyluzujcie, serio... 

— Wyluzuję się jak usiądę z powrotem do tego samolotu — prychnęła. 

Rzeczywiście, od momentu, kiedy dotarli wieczorem na lotnisko, z Laury wyraźnie zeszło ciśnienie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Rzeczywiście, od momentu, kiedy dotarli wieczorem na lotnisko, z Laury wyraźnie zeszło ciśnienie. Constantin dziękował niebiosom, bo w domu prawie się pozabijali, ale finalnie udało im się wyrobić w czasie i teraz mogli spokojnie lecieć nawet na Hawaje. 

— Obudź mnie, jak dolecimy — mruknęła, kiedy usiedli w samolocie, po czym położyła sobie głowę na jego ramieniu i nakryła się swoją bluzą. 

wieder alleine | c. schmid ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz