10.

245 17 3
                                    

Co Cię tak rozerwało?
Co Cię tak zraniło?
Co Cię i Twoje życie i twoje serce tak rozszarpało?*


Laura przesiedziała na cmentarzu dobre kilka godzin, obserwując, jak niebo z błękitu przechodzi w granat, a chwilę później w smolistą czerń. Dochodziła dwudziesta, kiedy dziewczyna w końcu podniosła się z niewielkiej ławeczki, postawionej przy grobie swojej siostry i zaczęła wolnym krokiem kierować się z powrotem do swojego domu. 

Co się stało to się nie odstanie, a ona miała podpisaną umowę z Austriackim Związkiem Narciarskim i nawet jeśli nie chciała, musiała jechać do pracy. Usilnie odpychała od siebie nawracające myśli o Constantinie, próbując nie zastanawiać się nad tym co dalej z nimi będzie, ale jakoś średnio jej to wychodziła. W tym momencie bardzo chciała wziąć urlop, rozchorować się, złamać nogę, albo chociaż dostać grypy, żeby nie musieć jechać do Finlandii i narażać się na konfrontację z Constantinem, ale takich wymówek używała w liceum, żeby się wymigać od obowiązków. 

Teraz miała dwadzieścia jeden lat, była dorosła i wyglądało na to, że będzie musiała nauczyć się brać odpowiedzialność za to, co robi i żyć z konsekwencjami swoich działań. Teraz, kiedy już zdążyła się trochę uspokoić doszło do niej, że i tak będą musieli to sobie wyjaśnić, ale zdecydowanie nie do niej należał pierwszy ruch i doskonale o tym wiedziała. 

Weszła do klatki, zatrzaskując za sobą drzwi i ruszyła niespiesznie schodami pod górę, zupełnie nie spodziewając się, że ktoś będzie na nią czekał, siedząc na wycieraczce obok jej drzwi. 

— Olivier co ty tu do cholery robisz? — spytała, natychmiast rozpoznając przyjaciela. — Czyś ty kompletnie zdurniał? Jak długo tu już siedzisz? 

— Ja zdurniałem? — Olivier podniósł się z ziemi z zawrotną prędkością i nachylił się blisko jej ust, zupełnie jakby chciał ją pocałować, a ona posłała mu pytające spojrzenie cofając się.

— Czy ty sprawdzasz, czy jestem trzeźwa? Olivier... 

 — Dzwoniłem do ciebie chyba siedemdziesiąt razy, a ty nie odbierałaś, obdzwoniłem wszystkich, których mogłem ale nikt inny też nie mógł się do ciebie dodzwonić, myśleliśmy, że coś się stało — westchnął, chwytając się za głowę. 

— Ja... — wsunęła dłonie do kieszeni, ale nagle ją olśniło. — Zostawiłam telefon w mieszkaniu, odebrałabym, gdybym wiedział, że dzwoniłeś, nie musisz od razu podejrzewać, że poszłam na wódkę — warknęła, wyciągając klucze z kieszeni. 

— Zadzwonię do Daniela, że może przestać jeździć po mieście i cię szukać — odparł tylko, kręcąc głową z niedowierzaniem i wyciągnął komórkę. 

— Daniel mnie szuka? — zdziwiła się. 

— Laura, miałaś przyjść do mnie i Nicole na osiemnastą na kolację i nie dość, że nie przyszłaś to cały dzień nie dałaś znaku życia, nie odbierasz od nikogo, nikomu nie odpisujesz... 

Na śmierć zapomniałam o kolacji, pomyślała, chwytając się za głowę. 

— I myśleliście, że po prostu poszłam się nawalić, tak? Nieźle we mnie wierzycie, nie ma co — mruknęła pod nosem, a Olivier prychnął. 

— Martwiliśmy się, Laura — powiedział tylko, wchodząc za dziewczyną do mieszkania. — Już dawno nie robiłaś takich akcji... 

— Jakich akcji, czy ty siebie słyszysz? 

No tak, jeszcze tego jej brakowało, pokłócić się z najlepszym przyjacielem. Jeszcze trochę i nikt ci nie zostanie, Laura, pomyślała gorzko, odwieszając kurtkę na haczyk w korytarzu. 

wieder alleine | c. schmid ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz