16.

222 18 0
                                    

Nie ma niczego, co możesz powiedzieć
Nie ma niczego, co możesz zrobić
Nie ma innego wyjścia gdy prawda wychodzi na jaw *

Jęknęła z bólu, kiedy wylądowała na zmrożonym śniegu. Przeczuwała, że będzie miała parę nowych siniaków, ale teraz liczyło się zupełnie co innego, a mianowicie fakt, że to po co przyszła ściskała właśnie w prawej dłoni. 

Nożyk był dość krótki, a więc łatwo można było go ukryć w małej dziupli. Idealnie pomyślane, w życiu nie wpadłaby na pomysł, by szukać dowodów zabójstwa Domena Prevca w takim miejscu. Wszystko byłoby idealnie dopracowane, gdyby nie głupi pomysł oznaczenia drzewa. 

Domyślała się po co ktoś to zrobił. Zapewne osoba, która schowała tutaj ten nóż, zamierzała po niego wrócić. Nie wpadając w ogóle na pomysł, że ktoś inny może to rozgryźć w przeciągu kilku godzin od zobaczenia pomalowanej kory. No cóż, okazywało się, że morderca Domena wcale nie jest aż tak przebiegły jak się na początku wydawało. Albo po prostu po wypadku Słoweńca spanikował. Tak, to też było dość prawdopodobne, bo po co ukrywać nóż, którym przecięło się chłopakowi wiązania, w dziupli pod miejscem zdarzenia, jeśli można było zwyczajnie schować go do torby i zabrać z powrotem do domu, bez zostawiania żadnych śladów? 

No cóż, Laura była naprawdę wdzięczna za głupotę mordercy, bo teraz ona miała rzeczowy dowód w rękach. 

Obolała podniosła się z ziemi i wsunęła przedmiot do kieszeni, jak gdyby nigdy nic się nie zdarzyło. Zamierzała wracać do hotelu jak najszybciej, ale coś skutecznie odwróciło jej uwagę. A mianowicie ludzkie kroki w okolicy, coraz bardziej zbliżające się w jej kierunku. Obróciła się gwałtownie, zaciskając dłonie w pięści. 

— Kto tu jest? — spytała głośno, uginając nogi w kolanach, gotowa żeby natychmiast komuś przyłożyć. — No wyłaź, wiem po co przyszedłeś — dodała, usiłując zobaczyć coś w ciemności. 

I w końcu zobaczyła, jak zza jednego drzewa ktoś wybiega i puszcza się biegiem w głąb lasku. Brak światła skutecznie uniemożliwił jej zidentyfikowanie tej osoby, ale Laura bez zastanowienia zaczęła gonić tego kogoś, licząc, że teraz nareszcie wszystko się wyjaśni. 

Ktokolwiek jednak przed Laurą uciekał zdecydowanie był od niej szybszy i bardziej wysportowany. A trzeba dodać, że dziewczyna już dzisiaj zaliczyła kilka bliskich spotkać z ziemią, a więc bieg także sprawiał jej niemały ból. Ale musiała biec dalej, musiała wiedzieć kto zabił Domena Prevca. 

Ale wyglądało na to, że jeszcze dzisiaj się tego nie dowie, bo jej noga poślizgnęła się na oblodzonym korzeniu i dziewczyna po raz kolejny wylądowała na ziemi. Tym razem jednak nie zdążyła wyciągnąć przed siebie rąk i złagodzić upadku, a więc z całą siłą upadła twarzą prosto na wspomniany korzeń. 

Zgrzyt, chrupnięcie, jęk bólu i metaliczny posmak w ustach. Przez chwilę Laura miała wrażenie, że krew była absolutnie wszędzie, ale w rzeczywistości śnieżnobiały śnieg zdobiło tylko kilka niewielkich plam. Czuła, jak pali ją cała twarz, ale ostatnie o czym w tym momencie myślała, to oglądanie się w lustrze. 

Położyła się na ziemi, zamykając oczy i próbując uspokoić oddech. Aktualnie czuła tylko ból, chłód i niewyobrażalne zmęczenie. Kurwa mać, pomyślała, uderzając pięścią w ziemię. Niewiele brakowało, ale zamiast złapanego mordercy miała poharataną twarz i prawdopodobnie złamany nos. Jak ja nienawidzę Planicy, westchnęła ze złością, powoli się podnosząc. 

Kuśtykając wróciła do hotelu i zajęło jej to dwa razy więcej czasu, niż wydobycie tego cholernego noża z tej dziupli. Wyglądało na to, że problem dopiero się zaczynał, bo po recepcji hotelowej Constantin Schmid we własnej osobie chodził w kółko, najwyraźniej bardzo czymś podenerwowany.

wieder alleine | c. schmid ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz