19.

234 19 4
                                    

Bo bez ciebie, kochany
Całe światło lamp tysięcy 
Wszystkich gwiazd na nocnym niebie 
To dla mnie wciąż niewystarczająco*

— Laura, pobudka — usłyszała dziwnie znajomy głos nad uchem, ale zamiast wstać naciągnęła sobie kołdrę na samą głowę. — No dalej wstawaj, bo zaraz przestanę być miły — poczuła, że ktoś zaczyna ją szarpać. 

— Mhmm, jeszcze dwie minutki — mruknęła, odwracając się w drugą stronę i wcisnęła twarz w poduszkę. 

Cóż, trudno było jej się dziwić, bo przecież wrócili do mieszkania około drugiej w nocy. Na szczęście wszelkie sprawy z kotem mieli już pozałatwiane, bo dostali od Paula właściwie całe kocie wyposażenie i po świętach umówili się na kolejną wizytę weterynaryjną, a więc chociaż tym nie musieli się przejmować. 

Przejmować natomiast trzeba było się tym, że Constantin o dziesiątej miał wyjeżdżać do Oberaudorfu, a Laura koniecznie musiała się z nim pożegnać. Przypominając sobie o tym natychmiast wyskoczyła z łóżka i wybiegła z sypialni, w poszukiwaniu chłopaka. 

Constantin natomiast siedział na kanapie, a ich nowy członek rodziny siedział u niego na kolanach i łasił się do jego ręki, co Laura uznała za jedną z najbardziej uroczych rzeczy na świecie. Ale dlaczego Constantin siedział sobie jak gdyby nigdy nic w ich mieszkaniu, podczas gdy dochodziła jedenasta i za jakieś dziesięć minut powinien zacząć znosić swoje bagaże na dół, jeśli faktycznie zamierzał dojechać do domu tak mniej więcej na piętnastą? 

Laura zmarszczyła brwi, siadając obok niego. Nadal siedział w piżamie i nie wyglądało, żeby gdziekolwiek mu się spieszyło i zastanawiała się o co tutaj w ogóle chodzi, ale w tej chwili nawet nie chciało jej się go o to pytać. Zamiast tego wzięła kotka na ręce i sama położyła się na kolanach chłopaka, zamykając oczy. 

— Nie zdążysz dojechać do domu — powiedziała tylko, czując jak kotek układa się jej na brzuchu. 

— Nigdzie nie jadę — odparł Constantin, po czym wsunął dłoń we włosy dziewczyny. 

— Słucham? — otworzyła oczy, posyłając mu pytające spojrzenie. — Ty chyba nie... 

Och oczywiście, że to zrobił, pomyślała, z jednej strony czując, jak robi jej się ciepło na sercu, a z drugiej jak narasta w niej złość. Ten debil postanowił zostać z nią na święta, zamiast wracać do domu.

 — Chyba cię pogięło — stwierdziła, natychmiast się podnosząc. — Constantin, powiedz mi dlaczego... 

— Bo cię kocham i chcę spędzić z tobą święta? — przerwał je, wywracając oczami. — Myślisz, że bawiłbym się dobrze, wiedząc, że jesteście tutaj same? 

— A co z twoją...

— Nimi się nie przejmuj, pojadę do domu po Wigilii — odparł, zanim w ogóle zdążyła dokończyć. — Aha i jeśli chciałabyś wiedzieć, kot dzisiaj rano spał na lodówce — dodał, a ona zdusiła śmiech. 

— Nie odwracaj kota ogonem —prychnęła, a Constantin uniósł brwi, jakby nie mógł uwierzyć, że naprawdę użyła tej gry słów. — Twojej mamie będzie na pewno przykro, że nie będzie cię na Wigilii — stwierdziła. 

— Jak jej powiedziałem, że masz być tutaj sama, to kategorycznie zabroniła mi się stąd ruszać, więc...

— Dobra dobra, uznajmy, że mogę zaakceptować taki rozwój wydarzeń — uśmiechnęła się pod nosem. — Wracając do tej lodówki, koty zazwyczaj śpią w dziwnych miejscach, nie zauważyłeś tego? 

wieder alleine | c. schmid ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz