*Rozdział 5*

2.1K 100 2
                                    

Po lekcjach jak najszybciej wróciłam do starej rezydencji. Wiedziałam, że Derek tam będzie. Musiałam go powiadomić o całej tej sytuacji.

///

Wpadłam do domu jak strzała. Derek siedział na sofie, na podłodze nie było już tyle gruzów. W powietrzu nie wisiał kurz. Dało się nawet spokojnie oddychać.

-Posprzątałeś tu. No proszę. Musimy pogadać.

-Dostałem twojego SMS-a -odwrócił się z moją stronę - Argent są w mieście i jakiś chłopaczek został przemieniony.

-To, że łowcy tu są akurat w tym momencie, wydaje się podejrzane. Co robimy?

-Na razie starajmy się zejść im z oczu. Laurę zabił wilkołak, nie człowiek. Musimy go znaleźć -zgadzałam się z Derekiem. Miał jakiś plan, postanowiłam się go trzymać

-Chłopak z mojej szkoły jest w jego watasze. Pozwólmy alfie znaleźć jego. Zaoszczędzimy sobie roboty

///

Po obgadaniu misternego planu poszłam zobaczyć swój stary pokój. Niebieskie ściany wyblakły, a sufit był cały czarny od sadzy. Nadal znajdowały się w nim moje mebelki, były jednak nadpalone. Wszystko leżało w tym samym miejscu jak tamtego dnia. Spojrzałam na półkę z książkami. Wyjęłam z niej „Baśnie Braci Grimm". W dzieciństwie uwielbiałam słuchać tych bajek. Biegałam po całym domu, szukając kogoś, kto chciałby mi poczytać. Zazwyczaj tą osobą był mój tata. Potrafiliśmy czytać razem godzinami. Gdybym mogła cofnąć czas.

Usłyszałam jak mój kuzyn mnie woła.

-An, czujesz to? - wytężyłam wszystkie swoje zmysły. Do moich uszu doszedł odgłos kroków i rozmowy. Poznałam te głosy. Poczułam także zapach bety.

-Czas się przywitać, nie sądzisz? - spojrzałam na Dereka wymownym wzrokiem. Od razu zrozumiał, o co mi chodzi.

Wyszliśmy z domu i ruszyliśmy w stronę głosów.

-To na pewno było tutaj. Ciało, uciekające jelenie. Upuściłem inhalator.

-Może zabójca zabrał ciało?

-Mam nadzieję, że zostawił inhalator. Kosztował mnie z 80 dolców - to był moment, w którym postanowiliśmy wyjść z cienia.

Pierwszy zauważył nasz chłopak z krótszymi włosami. Uderzył swojego przyjaciela w bark, a ten odwrócił się i wstał. Pomachałam im na przywitanie i spotkałam się z dezaprobatą Dereka, który spojrzał na mnie srogo. Oboje odmachali mi lekko.

-Co tu robicie? To jest prywatny teren.

-Przepraszamy, nie wiedzieliśmy...

-Szukaliśmy czegoś, ale... Nie ważne.

-Chodzi wam o to? - z kieszeni mojej kurtki wyjęłam inhalator, który dał mi wcześniej Derek. Podeszłam do dwójki i podałam zgubę.

-Tak swoją drogą - wyciągnęłam rękę - jestem Andrea Hale. Miło was poznać. Mamy razem angielski.

Chłopcy popatrzyli mnie i zawahali się chwilę, zanim podali mi dłoń.

-Cześć, jestem Stiles. Siedzę przed tobą na angielskim, ale to już pewnie wiesz - krótkowłosy czuł się bardzo niezręcznie. Chciałam to wykorzystać.

-Stiles. Ciekawe imię. Po kimś z rodziny? - uśmiechnęłam się. Czułam, że za moimi plecami, Derek przewraca oczami.

-To nie jest do końca moje imię...

-Ja jestem Scott McCall. Widziałem cię na trybunach podczas treningu - na pomoc Stilesowi wyruszył jego kolega.

-Tak to... - nie zdążyłam dokończyć.

-Chodź An, musimy już iść.

-Do zobaczenia jutro chłopcy - pożegnałam się grzecznie i podbiegłam do mojego opiekuna.

-Musiałeś być taki niemiły?

-A ty taka miła? - Derek chyba nie był zadowolony z mojej chęci zapoznania.

-Teraz przynajmniej znamy jego imię. Wracajmy do mieszkania. Muszę odrobić lekcje i zaczynam się robić głodna.

𝚅 𝙴 𝙽 𝙰 𝚃 𝙸 𝙲 | 𝚝𝚎𝚎𝚗 𝚠𝚘𝚕𝚏 | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz