*Rozdział 2*

2.6K 124 3
                                    

Czy kiedykolwiek twój największy koszmar stał się teraźniejszością? Nie miewam już strasznych snów. Moje koszmary żyją razem ze mną.

///

Znaleźliśmy Laurę. Przekrojoną w pół, nagą, z otwartymi oczami. Leżała bezwładnie na runie leśnym w parku Beacon Hills niecały kilometr od naszego starego domu. Po tym jak pokazałam ogłoszenie policyjne Derekowi, od razu ruszyliśmy sprawdzić, czy to ona. Do końca miał nadzieje. Za to zawsze go podziwiałam. Mimo maski groźnego i zgorzkniałego mężczyzny, w środku jest bardzo delikatny i nigdy nie traci nadziei.

Mimo tego, że zdawałam sobie sprawę, że Laura na pewno już nie żyje, zobaczenie jej martwych oczu mnie złamało. Całą drogę do spalonej rezydencji płakałam. Nie mogłam się uspokoić. Nie wiedziałam co teraz. Jutro ma rozpocząć się szkoła. Czy wrócimy do Little Falls? Nie, nie możemy jej tu zostawić. Miała wrócić z nami cała i zdrowa. Nie taka...

Mina Dereka wskazywała na to, że też nie wie, co ma robić. Był cały spięty. Nie było w tym nic dziwnego. Nie codziennie nosi się martwe ciała ludzi, których kochasz.

///

Po kilku minutach ciszy dotarliśmy na miejsce. Wyprzedziłam mojego towarzysza, by otworzyć drzwi. Zawahałam się, ale popchnęłam drewno pokryte sadzą. Nie było to takie trudne jak przejście przez próg. Wszystkie wspomnienia do mnie wróciły. Moja pierwsza nauka jazdy na rowerze, pierwsza przeczytana książka, pierwsza pełnia. Uśmiechnęłam się, a przez mój brzuch przepłynęło przyjemne ciepłe uczucie. Niestety, prawie od razu rzeczywistość mnie uderzyła. Oparłam się strachowi. Weszłam.

W całym domu cuchnęło dymem, spalenizną i zgnilizną. Pierwsze co zobaczyłam pokryte grubą warstwą kurzu schody prowadzące na pierwsze piętro. Po ich prawej stronie przejście do pokoi najmłodszym Hale'ów, w tym mojego i piwniczki.

Po lewej wyjście na taras i duży pokój gościnny. Na ścianach nadal wisiały obrazy, które kiedyś mogłam podziwiać godzinami. Nie były już jednak takie cudowne. Na środku pokoju stała stara, spruta kanapa. Pod oknem, po drugiej stronie salony, do góry nogami, leżał stół.

Podłoga była popękana, połowa dachu zawalona.

Derek kazał mi obrócić stół. Ułożył na nim ciało swojej siostry.

///

-Poczekaj tu. Muszę znaleźć tu jakąś łopatę - głos drżał mu lekko. Chciałam zaproponować pomoc, ale stwierdziłam, że potrzebuje pobyć chwilę sam. Wyszedł, a ja nie wiedziałam, co ze sobą zrobić.

-Wiesz Laura, nie wiem zbytnio jak się teraz zachować. Jutro ma zacząć się rok szkolny. Zawsze mówiłaś, że każda nowa informacja to krok bliżej celu. Tylko ja nie mam pojęcia, co chcę osiągnąć, ludzie, którzy powinni mi doradzać, są wybijane jak insekty, a większość informacji ze świata jest tragiczna - zaczęłam płakać jeszcze mocniej niż wcześniej.

-Gdybyś tu była to powiedziałabyś, że nie wszystko przychodzi szybko i bezboleśnie. Rozumiem, ale potrzebuję przynajmniej jednej takiej rzeczy, żeby móc dalej iść. Jestem zmęczona. Jestem tak kurewsko zmęczona - pogłaskałam ją po głowie i odgarnęłam włosy z twarzy.

-Znajdziemy ludzi odpowiedzialnych. Gdy za to zapłacą będziemy mogli odpocząć - głos mojego kuzyna okropnie mnie przestraszył. Spojrzałam na niego. Miał ręce i twarz brudne od ziemi. Jego oczy się szkliły

-Obiecujesz?

-Obiecuję Andrea. Nie będziesz już nigdy musiała patrzeć, jak odchodzą ci, których kochasz.

[Głosujcie i komentujcie!]

𝚅 𝙴 𝙽 𝙰 𝚃 𝙸 𝙲 | 𝚝𝚎𝚎𝚗 𝚠𝚘𝚕𝚏 | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz