*Rozdział 19*

1.4K 63 1
                                    

Cały przedłużony weekend spędziłam w domu szeryfa, nie wychodząc praktycznie z łóżka. Musiałam nabrać nowych sił. Zbliżała się pełnia i miałam pilnować Scotta. Gdy w poniedziałek rano zadzwonił alarm w mojej komórce, wstałam i szybko się przebrałam. Po porannej toalecie przyszedł czas na śniadanie. Wiedząc, że szeryf zaczyna dziś pracę po 10, postanowiłam przygotować śniadanie dla trójki. Kiedy skończyłam robić tosty, do kuchni wszedł Sti. Podałam mu talerz, na którym leżało moje dzieło.

-Smacznego. Tym bardziej że wczoraj miałeś ciężką noc - chwilę po północy, odebrałam wczoraj pijanego Stilesa z rąk Scotta.

-Dziękuję i błagam, nie wypominaj już mi tej sytuacji.

Zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy do szkoły.

///

W placówce oświaty starałam się unikać Allison, Lydii i Jacksona. Nie miałam zbytniej ochoty z nimi rozmawiać. Przez cały dzień włóczyłam się sama po korytarzu i szukałam sobie zajęcia. Na moim okienku między 5 a 6 lekcją poznałam dziewczynę o imieniu Ericka. Była wysoką blondynką o brązowych oczach. Poznałyśmy się bliżej. Opowiedziała mi o swojej chorobie - epilepsji - i jakich nieprzyjemności doświadcza na porządku dziennym. Wymieniłyśmy się numerami i postanowiłyśmy zostać koleżankami.

Po zajęciach udałam się na trening lacrosse. Usiadłam koło Stilesa na ławce rezerwowych i zapytałam.

-Jak minął ci dzień? Widziałeś może Scottiego?

-Jest okej. U mnie i u Scotta. Nie widziałem jeszcze, żeby pełnia dawała się we znaki. Jak na razie możesz być spokojna - uśmiechnęłam się z faktu, że pełnia nie oddziaływuje jeszcze na Scotta. Sti wyglądał, jakby czekał na coś ze zniecierpliwieniem. Rozglądał się na boki, szukał czegoś lub kogoś wzrokiem.

-Co ty taki podjarany, Stilinski? - zapytałam. Chłopak zatrzymał swoje niespokojne ruchy i spojrzał mi w oczy. Wahał się, czy mi odpowiedzieć.

-Nikomu nic nie powiem. Obiecuję. Możesz sobie o mnie myśleć, co chcesz, ale nie łamię obietnic - miałam wrażenie, że mój głos zatrzymał czas. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy w ciszy. Okna naszych dusz zostały otwarte. W tym momencie byliśmy w stanie powiedzieć sobie wszystko.

-Poprosiłem Scotta, by zapytał się Lydii, czy mnie lubi. To głupie, prawda?

-Uczucia nie są głupie. Gdy powiedziałam ci wczoraj, jak się czuje, nie mówiłeś, że jestem głupia.

-Tak, ale... To jest zupełnie innego i... - przerwałam mu w pół słowa.

-Ty czujesz się tak, ja tak. To, to samo, poza tym zapytać się nigdy nie zaszkodzi - puściłam mu oczko.

Niedługo dotarł do nas Scott. Miał dziwny wyraz twarzy. Jakby był zmęczony i nic go nie obchodziło. Sti mylił się. Księżyc, mimo że nie było go widać, już na niego działał. Musiałam mieć się na baczności. McCall mógł pęknąć w każdym momencie.

-Zapytałeś się? Mówiła coś? Powiedziała, że mnie lubi? Sugerowała coś? - pytania wyskakiwały, jak królik z kapelusza.

-Tak. Lubi cię. Szaleje za tobą - Stiles skakał i uśmiechał się jak małe dziecko, które dostało lizaka. Nie chciałam psuć mu humoru, ale niestety Scott kłamał i robił to perfidnie.

///

Trening lacrosse trwał. Nadal siedziałam na ławce rezerwowych. Przysłuchiwałam się rozmowom na trybunach i wśród zawodników. Trener Finstock ćwiczył z chłopakami ataki. Modliłam się do bogów, żeby tylko McCall nie przemienił się na środku boiska. Dereka już nie ma. To znaczy, że ty musisz pomóc zielonemu, rozumiesz? Derek, by tego chciał. Rozwiałam myśli o moim kuzynie i wróciłam do obserwowania gry. Scottie leżał. Słuchałam bicia jego serca. Przyspieszyło. Był zdenerwowany. Postanowił poprawić zagrywkę, ale tym razem podszedł do ataku za agresywnie. Bramkarz - Danny - wił się z bólu na murawie. Cała drużyna do niego podbiegła. Scott zdjął kask i oddalił się kawałek. Wstała z ławki i podeszłam do niego.

-Co ty wyprawiasz?

-Jest dwa razy ode mnie większy - do rozmowy dołączył się Stilinski.

-Wszyscy go lubią i teraz będą nienawidzić ciebie!

-Zwisa mi to! - młody wilkołak ruszył w stronę szatni.

Do zgrupowania podbiegła Lydia. Jej szminka była rozmazana. Dotarło do mnie, co zrobił Scott. Spojrzałam na mojego przyjaciela smutno. Jego marzenia i serduszko zostały połamane.

-Sti...

-W porządku. Nic mi nie jest - kłamał.

///

Weszłam ze Stilesem do domu McCallów. Nieśliśmy ze sobą sportową torbę wypełnioną łańcuchami. Miałam pomysł jak utrzymać Scotta w ludzkiej formie, ale bezpieczeństwa nigdy nie jest za wiele. Zamknęłam za nami drzwi. W tym momencie z salonu wyszła kobieta z pięknymi, czarnymi lokami na głowie. Była ubrana w fartuch pielęgniarski.

-Scott? Stiles. Masz klucz - nie zauważyła mnie, więc postanowiłam się przywitać.

-Dobry wieczór? - przywitałam się niepewnie. Byłam pewna, że pani McCall oskarży mnie o to co stało się wtedy w szkole.

-O, witaj. Ty musisz być Angelica. Mój syn wiele mi o tobie mówił - jej uśmiech był jaśniejszy od promieni słonecznych.

-Andrea, miło mi panią poznać - wyciągnęłam do niej rękę. Potrząsnęła nią na powitanie i wyszeptała ciche "przepraszam". Stiles puścił ciężką torbę i usłyszeliśmy dźwięk łańcuchów uderzających o podłogę.

-Co to? - zapytała zaniepokojona Melisa.

-Nic takiego. To na projekt szkolny - burknęłam szybko. Kobieta pokiwała głową.

-Nic mu nie jest, prawda? Nie rozmawia już ze mną. Nie tak, jak dawniej - zrobiło mi się smutno. Miała tylko jego, a Scottie coraz bardziej się od niej odsuwał.

-Miał ciężki tydzień. Niech się pani nie martwi. Na pewno mu przejdzie - uśmiechnęłam się pocieszająco.

///

Weszliśmy do pokoju nastolatka. Było ciemno, ale wiedziałam, że siedzi on na swoim fotelu. Stiles zapalił światło i przestraszył się postaci.

-Uważaj, bo serce ci z piersi wypadnie - zwróciłam się do chłopaka stojącego za mną.

-twoja mama mówiła, że nie ma cię w domu.

-Wszedłem przez okno - prawie wywarczał Scott. Po jego postawie, ruchach, mimice można było wywnioskować, że nie jest dobrze.

-Weźmy się za robotę - popatrzyłam do torby.

-Zamknę drzwi i pójdę wcześniej spać. Nic się nie stanie.

-Zobacz, chociaż co załatwiliśmy - w momencie, w którym McCall podszedł do nas bliżej, Sti przykuł go kajdankami do grzejnika.

-Co wy robicie! - młodzik rzucał się na lewo i prawo, szarpał ręką i próbował się wydostać.

-Próbujemy ci pomóc i chronimy cię przed samym sobą - odpowiedziałam jak najspokojniej mogłam.

-Ja do tego, dokonuje zemsty, za obściskiwanie się z Lydią.

Zabawę czas zacząć...

𝚅 𝙴 𝙽 𝙰 𝚃 𝙸 𝙲 | 𝚝𝚎𝚎𝚗 𝚠𝚘𝚕𝚏 | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz