*Rozdział 26*

1.2K 60 0
                                    

Otworzyłam drzwi spalonej rezydencji. Każdy dotyk, każdy oddech uwalniał bolące wspomnienia. Przed domem stało 5 osób. W tym momencie wszyscy patrzyli na mnie. Kate wycelowała i oddała we mnie strzał, ale byłam szybsza i zrobiłam unik. Nie ma czasu na umieranie.

-Ty. To ty odebrałaś mi dzieciństwo, mojego ojca i całą rodzinę. Ukradłaś moją niewinność i skazałaś na wieczne koszmary - podchodziłam wolno i lekko. Każdy mój krok był nieprzewidywalny. Sama nawet nie wiedziałam, co robię. Kolejny strzał, kolejna porażka. Usłyszałam kolejny pisk drzwi. Tata postanowił do mnie dołączyć. Wszyscy cofnęli się. Na mojej twarzy pojawił się morderczy uśmiech.

-Sama wydałaś na siebie i całą swoją rodzinę na ten wyrok, Kate - na ziemię upadł Argent. Wszyscy byli zagonieni w kółko, jak owce. Moje pazury i błękit oczu idealnie odbijały się w blasku księżyca.

-Zginiesz w męczarniach, tak jak zginęła moja rodzina. Kto wie, może nawet spłoniesz - następna była Allison, a potem Scottie. Tylko Kate stała jeszcze na nogach.

-No, chodź! Pokaż się! - tym razem wystrzeliła w niebo. Pod maską szaleństwa kryła się panika. Jak ja uwielbiam ten zapach!

-Słyszałeś, tato? Ktoś tu chce się pobawić - W ciągu sekundy mój ojciec złamał jej przedramię i rzucił nią jak szmacianą lalką pod próg. Złapałam ją za szyję i wciągnęłam do środka domu.

///

W momencie, w którym Allison weszła do pokoju, Kate była już pod pazurami mojego rodzica.

-Masz piękną bratanicę. Wygląda, jak ty, ale nie jest pewnie tak zła. Więc dam ci szansę, by ocalić jej życie. Przeproś. Przeproś za wymordowanie mojej rodziny, za odebranie mi czasu na oglądanie dorastania mojej córeczki, za poparzenia i życie przez sześć lat złamane - płakał otwarcie nie kryjąc swoich uczuć. Może był trochę szalony, ale to wszystko przez nią. Nie mogła już oddychać, więc jej przepraszam, było prawie niesłyszalne. Miała szczęście. Zginęła w ułamku sekundy. Wykrwawiła się i koniec.

-Nie wiem jak ty, tato. Ale te przeprosiny były dla mnie nie zbyt szczere - ruszyłam w stronę dziewczyny, ale na mojej drodze stanęli Scott i Derek.

Najpierw zaatakował mnie McCall. Blokowanie jego ciosów było banalne. Mimo tego samego wieku różniły nas lata praktyki w walce. Już myślałam, wygrana przyjdzie prosto, gdy rzucił się na mnie w niespodziewany sposób. Zazwyczaj uderzał w górną partię ciała. Zmienił jednak taktykę. Złapał mnie za nogę i rzucił o ścianę. Potrzebowałam minuty, żeby moja wizja wróciła do normy. W tym czasie dwójka napierała na tatę. Zauważyłam, że z każdym ciosem coraz bardziej traci kontrolę. Zaczęło robić się niebezpiecznie. W pewnym momencie zamiast mojego ojca stał przed nami czarny potwór z czerwonymi oczami i długimi kłami.

-Tato...?

///

Walka przeniosła się na dwór. Wyczłapałam zmęczona przed dom, ciągnąc za sobą nieprzytomnego Dereka. Gdy tylko przekroczyłam próg, upadłam bezwładnie. Emocje i cały dzisiejszy wieczór wymęczył mnie doszczętnie. Nie miałam siły oddychać, co dopiero walczyć. W oddali usłyszałam dźwięk klaksonu samochodowego. Spojrzałam w tamtym kierunku. Stiles i Jackson wyskoczyli z auta i rzucili jakąś fiolką w mojego ojca. Spodziewałam się, co to może być?

-Uważaj!

Złapał butelkę, lecz Allison wystrzeliła jedną ze swoich strzał, która trafiła w ową ciecz. Alfa zajął się ogniem. Wstałam na równe nogi.

-Nie! - już biegłam, ale za wolno. Nie było już potwora, tylko mój tata z ciężkim, śmiertelnym porażeniem leżał na ściółce. Musiałam na ten obraz patrzeć już po raz drugi. Nie wiedziałam, co robić, myśleć, czuć. Najpierw krzyczałam wniebogłosy, ale potem jakikolwiek dźwięk na świecie ustał. Cisza piszczała mi w uszach tak bardzo, że miałam ochotę je sobie wyrwać. Ktoś do mnie podszedł i mnie przytulił. Nie chciałam wiedzieć kto. Nie było to teraz ważne. Potrzebowałam po prostu dotyku, pocieszenia, ZROZUMIENIA.

-Już, dobrze. Nie bój się. Nie jesteś sama - głos był cichy, ale mocny. Wypełniał pustkę w mojej głowie. Odwróciłam wzrok od ciała. Moja głowa spoczywała teraz na czyjejś piersi. Zaczęliśmy się kołysać. Zapach tej osoby był mi bardzo dobrze znany.

-Stiles...

-Już nic ci się nie stanie.

Derek przejął status po Peterze, a ja dowiedziałam się prawdy. Była trudna i bolesna, ale właśnie takie jest życie. Postanowiłam, że muszę trochę odpocząć od rzeczywistości. Przynajmniej dwa dni. Derek w tym czasie szukał już osób chętnych do założenia watahy. Czuję, że ta historia nie kończy się tutaj.

[KONIEC SEZONU 1]

𝚅 𝙴 𝙽 𝙰 𝚃 𝙸 𝙲 | 𝚝𝚎𝚎𝚗 𝚠𝚘𝚕𝚏 | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz