*Rozdział 12*

1.5K 70 0
                                    

Ta noc zapowiadała się ciekawie. Derek znalazł jakiś trop prowadzący do Alfy. Od ostatniej godziny podążaliśmy tym śladem.

Spojrzałam na telefon. Właśnie wybiła godzina druga. Zza rogu ulicy rozległy się strzały, a razem z nimi głos kobiety. Twarz mojego opiekuna zbladła na chwilę.

-Hej, w porządku? Cały zbladłeś - nie uzyskałam żadnej odpowiedzi. Szliśmy dalej. W końcu znaleźliśmy kroplę krwi. Musiała ona należeć do wilkołaka. Poczułam się obserwowana. Rozejrzałam się dookoła. Na dachu jakiejś fabryki mignęła czerwień oczu.

-Derek, góra - nie traciłam kontaktu wzrokowego. Postać ta wydawała mi się znajoma, ale nie mogłam jej rozpoznać. Nagle, Alfa zaczął uciekać. Razem z Derekiem ruszyliśmy za nim.

Po chwili znaleźliśmy się na dachu. Bałam się wysokości, ale byłam zdeterminowana. Chciałam i musiałam złapać tego wilkołaka. Zatrzymaliśmy się na sekundę, by jeszcze raz go zlokalizować. Uciekał po innym budynku. Pomiędzy nami znajdowała się 6-metrowa przestrzeń. Wystarczyło tylko przeskoczyć z dachu na dach. Derek spojrzał się na mnie. Było to bezsłowne pytanie, czy jestem gotowa. Pokiwałam głową na tak. Z pełną prędkością ruszyliśmy w stronę krawędzi. Spokojnie An, dasz sobie radę! Już wyskoczyliśmy, gdy padły następne 2 strzały. Tym razem wycelone w nas. Poczułam ból w lewym boku. Razem z moim kuzynem, spadliśmy na ziemie. Zwijałam się z bólu. Czułam się, jakby ktoś usiadł mi na klatce piersiowej.

-An, musisz spróbować wstać. Musimy stąd uciekać - Derek złapał moją rękę i przeciągnął w cień. Oparłam się o najbliższą ścianę i podwinęłam bluzkę. Z rany unosił się niebieski dym. Spojrzałam na mężczyznę obok mnie. Identyczna rana znajdowała się na jego przedramieniu. Najważniejszą rzeczą, jaką musieliśmy zrobić w tym momencie, było wyciągnięcie pocisków i wrócenie do mieszkania.

///

Gdy dotarliśmy do naszego budynku, wystarczyło wejść po schodach i otworzyć drzwi. W moim stanie, ciężko było mi się przemieszczać w linii prostej, a co dopiero po schodach. Głupia, zepsuta winda!

W końcu usłyszałam przekręcania klucza w zamku. Mój opiekun pomógł mi przejść przez schody, ale nawet z jego pomocą była to wyprawa. W kuchni znajdowały się wszystkie potrzebne do wyjęcia obu naboi. Der kazał mi się położyć na kanapie, sam poszedł po potrzebny sprzęt.

Zabieg bolał jak cholera. Wiedziałam, że samo usunięcie kuli nie wystarczyło. Śmierdziała ona tojadem.

-Co teraz? - zapytałam, bojąc się o nasze życie.

-Musimy zrobić coś, co bardzo mi się nie podoba - zatrzymał się na chwilę - Poprosić o pomoc Scotta. Ma dobry kontakt z córką Argentów, więc miejmy nadzieję, że wyciągnie od niej, co to dokładnie jest. Odpocznij. Staraj się nie tracić sił - tak jak mi kazał, poszłam położyć się we własnym łóżku. Nie myślałam nawet o tym, żeby się przebrać. Zobaczymy, co przyniesie jutro.

///

Właśnie stałam na parkingu, schowana za samochodami. Derek poszedł do szkoły szukać Scotta. Niedługo kończył swoje lekcje. Sama bym tam poszła, ale mój stan na to nie pozwalał mi na to. Miałam problem chodzić, a co dopiero opanować swój kolor oczu.

Der wrócił do mnie po godzinie.

-Nie znalazłem go, ale wiem, że po lekcjach spotyka się z Allison - teraz musieliśmy czekać tylko na dobry moment.

Zabrzmiał dzwonek. Uczniowie zaczęli wychodzić. Wśród nich zauważyłam Stilesa. Wsiadał właśnie do swojego błękitnego Jeepa.

-Zatrzymaj ten samochód - Derek nie zrozumiał chyba, o co mi chodzi. Sti ruszył.

-Oczywiście, że wszystko muszę robić sama - wypełzłam przed samochód. Moje nogi odmówiły posłuszeństwa i upadłam. W mig u mojego boku pojawił się mój kuzyn. Stilinski, na szczęście, zatrzymał się i wysiadł z auta. Podbiegł do nas także Scottie.

Samochody, które nie mogły przejechać, zaczęły trąbić. Skupiła się na nas uwaga wielu osób.

-Co wy tutaj robicie? - zapytał się chłopak z dłuższymi włosami. Chciałam się odezwać, ale z mojego gardła wyszedł tylko stłumiony pomruk. Całe moje ciało bolało, a moja rana znów zaczęła krwawić.

-Zostaliśmy postrzeleni. Nie możemy się uzdrowić - Der pozwolił mi się o niego oprzeć.

-Dlaczego?

-To nie były normalne pociski - nawet on zaczynał już ciężko dyszeć.

-Tylko takie ze srebra? - na komentarz Stilesa, uśmiechnęłam się pod nosem.

-Nie, idioto. Z tojadem - odezwałam się cicho.

-Chwila, czyli oto... - nie usłyszałam do końca, o czym mówił Scott.

Nagle przeszła przeze mnie fala bólu, a moje oczy znów rozbłysły.

-Co ty wyprawiasz? Przestań! - nie jestem pewna, do kogo zwracał się młody wilkołak.

-Derek, nie mam już siły...

-Wstawajcie, oboje! - Po tym, jak Scottie wsadził mojego kuzyna do samochodu, przyszła kolej na mnie. Jako że samochód Stilesa nie miał tylnych drzwi, cała trójka stwierdziła, że usiądę na kolanach Dereka. Starałam się jak najmniej obciążać swoją lewą stronę. Oparłam głowę o ścianę auta.

-Zabierz ich stąd.

-Nienawidzę cię za to!

𝚅 𝙴 𝙽 𝙰 𝚃 𝙸 𝙲 | 𝚝𝚎𝚎𝚗 𝚠𝚘𝚕𝚏 | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz