*Rozdział 1*

3.3K 116 1
                                    

Podróż z Minnesoty do Kalifornii była okropnie męcząca. Dwadzieścia osiem godzin jazdy w idealnej ciszy, nawet w samochodzie takim jak Chevrolet Camaro, robi swoje. Moje nogi były zdrętwiałe, a ciało obolałe od siedzenia w jednej pozycji. Nie wyobrażam sobie, co musiał czuć Derek, który prowadził całą drogę. Proponowałam mu zamianę, chociażby na godzinę. Nie zgodził się. Nam obojgu udzielało się zdenerwowanie, w związku z zaginięciem Laury. Nie kontaktowała się z nami od ponad tygodnia. To było do niej niepodobne. Zazwyczaj, gdy wyjeżdżała, dzwoniła przynajmniej raz, by dać znak, że żyje.

-Może wejdziemy po drodze kupić jakąś kawę? Widzę przecież, że ledwo co otwierasz oczy. Zostało nam jeszcze przynajmniej 20 minut drogi.

-Nie, dzięki. Im szybciej dojedziemy na miejsce i upewnimy się z Laurą wszystko w porządku, tym lepiej - Oczywiście, zawsze musi udawać bohatera. Pomyślałam. Chciałam odpowiedzieć jakimś gorzkim tekstem. Już otwierałam usta, ale nagle przez głowę przeleciała mi straszna myśl. Cała pobladłam. A co jeśli... Nie, nawet tak nie myśl. Odwróciłam głowę w stronę szyby. Było już po południu, Słońce zaczęło powoli zachodzić. Postanowiłam, że zdrzemnę się jeszcze przez te kilka minut.

///

Obudził mnie trzask zamykanych drzwi od strony kierowcy. Czyli już dotarliśmy. Auto zaparkowaliśmy w ciemnej alejce obok budynku mieszkalnego. Tu znajdowało się mieszkanie, które mieliśmy okupować. Ściany były lekko pożółkłe od wilgoci. Odbijały się na nich za to śnieżnobiałe okiennice. W dwóch oknach było widać świecące się światło.

Drzwi z mojej strony się otworzyły i stanął w nich Derek.

-Weź swoje torby z bagażnika. Zanim ruszymy w stronę parku, muszę odpocząć. W tym czasie poszukaj jakichś informacji o atakach dzikich zwierząt.

Tak jak mnie poprosił, zabrałam wszystkie swoje torby i ruszyłam w stronę wejścia. W środku wyglądało trochę lepiej niż na zewnątrz. Klatka schodowa była czysta i zadbana. Chciałam już przywołać windę gdy zobaczyłam na drzwiczkach napis „Winda w remoncie". Cóż schody zostaną chyba moimi przyjaciółmi. Wspięłam się szybko na drugie piętro i odszukałam drzwi z cyferką 3. Były otwarte. Derek zapewne już pakował się do łóżka. Przekręciłam za sobą klucz i zapaliłam na korytarzu światło.

Mieszkanko nie było duże. Miało dwa pokoje, salon, kuchnie i łazienkę. Żadnych wypasów. Otworzyłam drugie drzwi po lewej. Tu znajdował się mój pokój. Naprzeciwko mnie okno dawało poświatę lamp ulicznych. Padała ona idealnie na spore w stosunku do pomieszczenia łóżko. Stał koło niego stoliczek nocy obklejony jakimiś naklejkami. Na lewo od okna, za pół ścianką chowała się komoda z trzema szufladami. Położyłam na niej moją torbę sportową. Rozejrzałam się jeszcze raz dokładnie po pokoju. Nie było w nim biurka. W tym wypadku rzuciłam granatowy plecak pod łóżko, ale najpierw wyciągnęłam naszego wspólnego laptopa. Hmm. Poszukiwania czas zacząć.

///

Sprawdziłam już kilka stron, zanim znalazłam ogłoszenie o znalezieniu przez biegacza ciała, a dokładniej jego połowy. Z tego co ustaliła policja, wiadomo, że ofiarą jest nieznana kobieta w przedziale wiekowym 25-30 lat. Na jej kostkach zauważono ślady ugryzień. Wiele czarnych scenariuszy przebiegło mi przez myśli. Czym prędzej pobiegłam do pokoju Dereka, by pokazać mu, co znalazłam.

[A.N Rozdział 1 już na miejscu. Co sądzicie?]

𝚅 𝙴 𝙽 𝙰 𝚃 𝙸 𝙲 | 𝚝𝚎𝚎𝚗 𝚠𝚘𝚕𝚏 | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz