^Rozdział 11^

980 53 0
                                    

Zaczęła się przerwa wiosenna. Zazwyczaj był to czas, gdzie często wychodziłam na spacery i oglądałam filmy do późnej godziny. W tym roku było kompletnie inaczej. Mordercza jaszczurka w postaci mojego kolegi, z którym mam angielski, pokrzyżowała moje plany na chwilę odpoczynku. Większość swojego czasu spędzałam u Stilesa, szukając osoby, która kieruje Jacksonem lub z watahą Dereka na rozmowach o ich umiejętnościach. Nie było czasu na nocki filmowe, czy spotkania i imprezy.

Tego wieczoru znów siedziałam w pokoju Stilinskiego. Przeglądaliśmy roczniki i szukaliśmy jakichś powiązań związanych z morderstwem. Sti nadal czuł się winny, że wyrzucili jego tatę z pracy, mimo że tego nie pokazywał. Oglądałam każdą stronę po kolei, bardzo uważnie. Przeoczenie drobnego szczegółu mogło kosztować życie następnej osoby.

-Nic się nie zgadza. To nie może chodzić o klasę Harrisa - przyłożyłam sobie rękę do czoła. Zaczęłam się denerwować. W zachowaniu spokoju nie pomagał mi też księżyc w pełni, którego jasne światło padało przez okno. Czułam, jak krew w moich żyłach buzuje. Przerzuciłam następne kilka stron, ale nie mogłam się już skupić. Ręce drżały mi delikatnie. Bałam się, że stracę kontrolę i skrzywdzę mojego przyjaciela. Chłopak, który siedział obok mnie na łóżku, zauważył moje nerwy i złapał moje trzęsące dłonie.

-Może zrobimy chwilę przerwy?

-Nie, to dla ciebie zbyt ważne. Wszystko w porządku. Wracajmy do pracy - potaknął i spuściłam wzrok na książkę po raz kolejny.

-Mogę zasłonić zasłonkę, jeśli to jakoś pomoże... - uśmiechnęłam się pod nosem, lecz nie spojrzałam mu w oczy, bo poczułam, jak moje policzki zachodzą czerwienią.

-Jak byś mógł...

Po jakimś czasie zdrętwiały nam nogi i postanowiliśmy przenieść się do biurka. Siedzieliśmy w półmroku. Jedynym światłem w pokoju była ustawiona na nim lampka. Przeglądaliśmy książkę po raz kolejny, gdy do pokoju wszedł szeryf Stilinski. Pomachałam mu lekko i wróciłam do studiowania.

-Cześć Andrea. Nie widziałem, kiedy weszłaś - kątem oka zauważyłam, że był nieco zmieszany.

-Spokojnie, weszłam dość dawno - uśmiechnęłam się. Nie było możliwości, żeby mnie zauważył, ponieważ weszłam oknem. Razem ze Stim ustaliliśmy, że będzie zostawiał dla mnie uchylone okno. Okazało się to bardzo przydatne, gdy zgubił własne klucze.

-Okej... Co porabiacie?

-Zadanie domowe - odpowiedział nastolatek, siedzący obok mnie. Zadziałało to na chwilę i jego ojciec ruszył dalej korytarzem. Wrócił jednak po chwili.

-Przecież macie przerwę wiosenną - podszedł do nas bliżej.

-Co wyrabiacie?

-Nic. Zaspokajamy ciekawość - starałam się ręką zakryć rocznik. To jednak nie zadziałało. Noah złapał książkę w dłonie.

-Rano sprowadzono Harrisa na przesłuchanie. Teraz pracują nad nakazem aresztowania za morderstwa.

-To nie on. Kara nie była w jego klasie. Po co miałby zabijać ją albo Laheya? To nie ma sensu - starałam się uratować mojego nauczyciela od chemii przed aresztowaniem.

-Myślałem, że go nienawidzicie? - Stiles zabrał zbiór z ręki swojego taty i zaczął go znowu przeglądać.

-Ja go nie nienawidzę, tylko on mnie. Jeśli zabił tych ludzi, to zamknijcie świra, ale...

-Czegoś tu brakuje... - dokończyłam zdanie mojego przyjaciela, który przerzucał kartki z prędkością światła.

-Hej! Nie musicie tego dla mnie robić - złapał go za bark i zmusił do podniesienia wzroku. Nie chcąc przerywać momentu, spojrzałam na stronę, na której stanęliśmy. Pokazywała zdjęcie drużyny pływackiej, a pod nim podpisy, kto do niej należy. Czytałam nazwiska i analizowałam. To byli oni. Ofiary. Szturchnęłam bruneta, nie mogąc się odezwać.

𝚅 𝙴 𝙽 𝙰 𝚃 𝙸 𝙲 | 𝚝𝚎𝚎𝚗 𝚠𝚘𝚕𝚏 | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz