*Rozdział 18*

1.4K 70 1
                                    

Decyzja zapadła.

-Idę po klucz - oznajmił reszcie Scott. Chciałam go zatrzymać, lecz nie udało mi się nic zrobić. -To najlepszy plan. Jeśli mamy się stąd wydostać, ktoś musi iść po klucz.

-Nie masz się nawet czym bronić! - nikt nie uważał, że to dobry pomysł. McCall złapał za wskaźnik opierający się o tablice, jakby był to miecz. Wyglądało to komicznie, ale w tej sytuacji nie było mi do śmiechu.

-Mam pomysł - powiedziała Lydia i spojrzała się na szafkę z chemikaliami. Od razu zrozumiałam, o co jej chodzi.

-Koktajl Mołotowa? Jesteś genialna - pokiwała głową. Gdyby dziewczyna nie zgrywała w szkole takiej idiotki, na pewno dostałaby jakieś wysokie stypendium.

Ruszyłam w stronę gablotki i szybę łokciem. Obejrzałam się i uśmiechnęłam sadystycznie. Nie byliśmy na tak straconej pozycji.

///

Po tym, jak Lyds wymieszała miksturę, podała ją Scottiemu. Już miał wyruszać, ale został zatrzymany przez swoją dziewczynę.

-Nie! Nie możesz tak po prostu tam wyjść! - szlochała lekko.

-Nie możemy czekać, aż szeryf odczyta wiadomość - starałam się ją przekonać - Uwierz, mi też się to nie podoba i poszłabym za niego.

-To sama idź! On może zginąć! Twój kuzyn zabił już 3 osoby.

-Sam się zgłosił! Nikt nie każe mu tam iść na siłę - zaczęła mnie irytować

-Ktoś musi to zrobić - naszą wymianę zdań zakończył Scott.

Po kilku minutach wywodów Allison pozwoliła mu wyjść.

///

Wszyscy usiedliśmy przy drzwiach. Przez pierwsze 10 minut nasłuchiwałam kroków mojego przyjaciela, ale odpuściłam, ponieważ nie miałam już siły wytężać zmysłów. Siedziałam na podłodze i opierałam głowę o ścianę. Zamknęłam oczy na jakiś czas, aby przemyśleć sytuację. Za każdym razem, gdy próbowałam otworzyć je z powrotem. Napływały do nich łzy. Co dalej? Kto, się mną zajmie? Poczułam, że ktoś muska moją dłoń. Zmusiłam się do podniesienia powiek.

-Jak się czujesz? - zapytał Stiles. W jego cichym głosie słyszałam zmęczenie, strach, przejęcie. Nikt nie wiedział, jak skończy się ten wieczór i to mnie dobijało.

-Trzymam się. Co innego mogę robić?

-Nie ładnie jest odpowiadać pytaniem na pytanie - nawet tera jego dobrze serce starało się zmyć smutek z mojej twarzy. Uśmiechnęłam się pod nosem. Za nim zdążyłam odpowiedzieć, rozległ się ryk Alfy. Był dość bolesny. Nawoływał do pomocy. Rozbolała mnie głowa. Wszyscy się rozglądali, starając się zrozumieć, skąd wzięły się wibrację. Wszyscy oprócz Jacksona. On leżał na podłodze i łapał się za kark. Krzyczał i wił się. Zauważyłam, że na szyi ma ślady pazurów.

-W porządku? - położyłam mu rękę na ramieniu.

-Nic mi nie jest. Naprawdę - zepchnął moje chęci pomocy.

Nie wyglądasz ok - stwierdziła Al i musiałam przyznać jej rację.

Za szybą usłyszałam czyjąś obecność. Wydawało mi się, że był to Scott. Ale coś nie grało. Zapach był ostrzejszy, dzikszy. Po chwili zrozumiałam, co się dzieje. W czasie awantury pomiędzy Stilesem i resztą stanęłam w drzwiach. Jeżeli McCall w pełnym wilkołaczym trybie chce się dostać do środka, musi najpierw przejść przeze mnie. Nasłuchiwałam. Chłopak dalej stał w miejscu. Nagle stało się coś dziwnego. Złamał kluczyk, uniemożliwiając wyjście.

-Scott... - odzywając się, skupiłam na drzwiach uwagę wszystkich. Alison rzuciła się na drzwi i szarpała za klamkę. W oddali słyszałam już syreny policyjne.

///

Przesłuchano mnie i kazano czekać na dalszy rozwój wydarzeń. Siedziałam w jednym z radiowozów i obserwowałam Deatona siedzącego w karetce. Nie było możliwe to, że jest Alfą. Czułam to w kościach. W końcu podszedł do mnie szeryf Stilinski.

-Witaj Andrea. Niestety znów się widzimy - zachowywał się cicho i spokojnie, jakby nie chciał mnie spłoszyć.

-Czy masz może kogoś, z kim jestem w stanie się skontaktować? Musisz się u kogoś zatrzymać - teraz nadszedł moment, który odkładałam cały wieczór. Przyznanie, że nie mam już nikogo.

-Nie. Zostałam sama - oczy mi się zaszkliły. Podniosłam mój wzrok i spojrzałam szeryfowi w źrenice. Zastanawiał się chyba co dalej ze mną zrobić.

-Nie mam serca, żeby kontaktować się ze służbami opiekuńczymi. Wystarczająco wycierpiałaś. Wezmę cię do siebie. Pomieszkasz kilka dni i zobaczymy co dalej, pasuje? - Tego się nie spodziewałam... Potaknęłam tylko głową. Nie mogłam już powstrzymywać płaczu. Łzy lały się szerokimi strugami po twarzy. Noah poklepał mnie po ramieniu i kazał poczekać.

Po jakimś czasie do samochodu wsiadł Sti i razem z szeryfem, którego imię poznałam - Noah - pojechaliśmy w stronę ich domu. Po drodze wstąpiliśmy do mojego mieszkania, abym mogła zabrać kilka rzeczy.

///

Gdy dojechaliśmy do ich domu, uszykowano mi pokój. Było lekko po pierwszej. Przebrałam się i wgramoliłam się do łóżka. Pościel była bardzo miękka i pięknie pachniała. Idealne warunki, by zasnąć. Niestety mój umysł postanowił coś innego.

Nie byłam w stanie zmrużyć oka. Wspomnienia z tego wieczoru tańczyły mi przed oczami. Postanowiłam sprawdzić, czy Stiles śpi. Wstałam i wyszłam na korytarz. Było ciemno, ale nie chciałam zapalać świateł. Pokój mojego przyjaciela znajdował się naprzeciwko. Zapukałam, ale odpowiedziała mi głucha cisza. Postanowiłam wejść.

Pomieszczenie nie było duże. Większość zajmowały łóżko i biurko. Podeszłam do leżącej figury.

-Hej, śpisz?- szturchnęłam go lekko w ramię. Chłopak od razu zerwał się na równe nogi.

-Oj, przepraszam. Nie chciałam cię obudzić. Nie mogę po prostu zasnąć i chciałam sprawdzić, czy ty też nie możesz zasnąć - spojrzał na zegar elektryczny. Cyfry pokazywały godzinę trzecią.

-Nic się nie stało. Może chcesz się napić wody - potarł swoje zmęczone oczy i zapalił małą lampkę stojącą na szafce nocnej.

-Nie dzięki. Możemy za to pogadać? Nie mogę przestać o czymś myśleć. Tata zawsze mówił, że lepiej się wygadać, a ty jesteś najbliżej, więc pomyślałam... Nie ważne co pomyślałam. Idź lepiej spać. Dobranoc - odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę białych drzwi wychodzących na korytarz.

-Poczekaj! - usiadł po jednej ze stron podwójnego łóżka i poklepał ręką drugą.

-Już się rozbudziłem. I tak nie zasnę przez najbliższą godzinę. Siadaj i mów, o co chodzi?

Zaczęłam tłumaczyć mu, jak wyglądało moje życie przed pożarem i co się po nim zmieniło. Opowiedziałam kilka historii, które przeżyłam z Laurą i Derekiem oraz o tym jak znalazłam się w Beacon Hills. Sti był dobrym słuchaczem. Mimo zmęczenia nie przerywał. Starał się wszystko zrozumieć. I tak krok po kroku doszliśmy do dzisiejszego wieczora.

-Boję się, Stiles - wyznałam. -Boję się, że już nie znajdę dla siebie miejsca. Zostałam sama. Nie ma na tym świecie już żadnej osoby, którą mogłabym się zapytać o radę - bawiłam się jego poduszką. Musiałam zająć czymś ręce.

-Jest jednak mała cząstka, która ma nadzieję, która na swój sposób wie, że Derek żyje. Racjonalnie wydaje się, że to niemożliwe, ale mam przeczucie, a ono jeszcze nigdy mnie nie zawiodło - skończyłam swój monolog i spojrzałam się w jego miodowe tęczówki.

-Jeśli jesteś pewna, że twoje przeczucie się nie myli to może i ja w to uwierzę - to było ostatnie zdanie, jakie od niego usłyszałam, zanim wróciłam do pokoju i poszłam spać.

𝚅 𝙴 𝙽 𝙰 𝚃 𝙸 𝙲 | 𝚝𝚎𝚎𝚗 𝚠𝚘𝚕𝚏 | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz