Rozdział 7

56 8 5
                                    

     Chwilę później znaleźli się pod drzwiami do komnaty króla. Nietrudno było je odróżnić od innych, ponieważ jako jedyne znajdowały się na końcu korytarza, a nie z boku, jak każde inne, a dodatkowo, zdobione były przeróżnymi, wyrytymi w nich wzorami. Każdy normalny człowiek domyśliłby się, że coś tu nie gra, ale nie towarzyszący Oliverowi niewolnik. Właśnie dlatego ucieczka się nie udała. Planowali ją tacy ludzie, jak on.

     Oliver otworzył drzwi, a inicjator tego całego palnu, od razu wszedł do komnaty. Czarnowłosy zrobił to samo, zamykając za sobą drzwi.

     Monarcha stał mniej więcej na środku pomieszczenia, opierając się plecami o biorko. Dopiero, gdy kasztanowowłosy chłopak go zobaczył, zorientował się, co w rzeczywistości się stało. Miał ochotę wybiec z pomieszczenia, ale Oliver błyskawicznie chwycił go obiema dłońmi za nadgarstki.

- A już myślałem, że się tu nie zjawisz, Oliverze - powiedział mężczyzna, swym zwyczajnym, opanowanym głosem. - Na twoje szczęście, dobrze sobie wszystko obmyśliłeś.

- Ty to planowałeś od początku?! - Krzyknął zrozpaczony pomysłodawca ucieczki.

- Nie rozmawiasz z nim, tylko ze mną - powiedział król, już nieco ostrzej, niż przed chwilą. - Po co próbowałeś uciekać?

- Bo wszędzie jest lepiej niż tu! - W oczach chłopaka pojawiły się łzy.

     W pewnym aspektach miał rację. To jednak nie miało obecnie żadnego znaczenia.

- Pracowałeś w ogrodzie, w wybranym przez siebie miejscu. Traktowałem cię ulgowo, bo dostałem cię od mojego przyjaciela. A tobie wciąż było mało. Mógłbyś żyć jak niejeden mieszczanin, ale nie chciałeś. Wybrałeś co innego. Skoro źle było pracować jako ogrodnik, źle było tylko podcinać głupie gałęzie, to pokażę ci co oznacza „ciężka praca". Jutro masz się pojawić we wschodniej kopalni. Nie obchodzi mnie to, jak się tam dostaniesz, ale jeśli dowiem się jutro, że cię nie ma, to uwierz mi, że żaden niewolnik nie chciałby być w twojej skórze.

     A więc to, co się działo w owych kopalniach, było najbardziej wymagającym zajęciem. Skoro król wysyłam tam tych, którzy chcieli uciec, na pewno nie było łatwo.

- Rozumiem, że mam tam dotrzeć z twoim patrolem? - Mruknął niewolnik, totalnie ignorując jakiekolwiek istniejące tu zasady.

- Nie zapominaj się - ostrzegł władca. Zdecydowanie nie żartował.

- Bo co? - Zapytał bezczelnie inicjator ucieczki.

Monarcha podszedł do drzwi i otworzywszy je zawołał strażników, którzy już w następnym momencie pojawili się w komnacie.

- Jeszcze dziś zabierzcie tego niewolnika do kopalni - powiedział, wyraźnie podkreślając słowo "dziś". - Mają go obowiązywać zasady, jak wszystkich. Żadnych taryf ulgowych. Za tydzień przyprowadźcie go na targ. Tam zostanie sprzedany.

     Strażnicy pochwycili Olivera, który chcąc nie chcąc, musiał puścić ręce pomysłodawcy ucieczki.  Być może udałoby mu się choć częściowo zrealizować swój plan i wymknąłby się strażnikom, gdyby nie to, że uderzył się głową w drzwi i stracił przytomność.

- Nie tego! - Powiedział zirytowany król, nieco głośniej niż zamierzał. - Brązowowłosego.

Strażnicy wynieśli chwilowo nieprzytomnego, wskazanego im chłopaka, po czym zamknęli drzwi.

- Nie spodziewałem się tego po tobie - przyznał monarcha, gdy tylko został sam na sam z Oliverem.

- Mam to potraktować jako komplement, panie? - Zawahał się niewolnik.

Ja też mam marzenia!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz