Następnego dnia, pierwszym, co zobaczył Oliver, była twarz pewnej młodej kobiety. Powoli otwierał oczy, nie wiedząc, czy już się obudził, czy może wciąż jeszcze śpi. Dopiero po chwili dotarło do niego, że kobieta coś mówiła.
- Możesz powtórzyć? - Zapytał zaspanym głosem. Jego mózg nie zarejestrował ani słowa.
-Wstawaj. Pan chce cie natychmiast widzieć.
- Pan? - Chłopak wciąż do końca nie wiedział, co się dzieje. Zdecydowanie spał zbyt krótko.
Kobieta przewróciła oczami.
- Tak. Twój i mój. Jesteśmy niewolnikami. Ty jesteś jego osobistym niewolnikiem. Ale teraz chodź już - powiedziawszy to, szarpnęła go za rękę.
- A no tak... - Olivera nagle olśniło. Resztki zmęczenia powoli opuszczały jego umysł, zastępowane adrenaliną, która, w mniejszym lub większym stopniu, niemalże nieustannie mu towarzyszyła od czasu porwania.
Szybkim krokiem, wręcz niemalże biegiem, zmierzali przez chwilę do komnaty, w której Oliver jeszcze nigdy nie był, a właściwie pod jej drzwi, bo niewolnica, która przyprowadziła tu chłopaka, odeszła, zanim otworzył drzwi.
Młodzieniec nerwowo przełknął ślinę, po czym nacisnął na klamkę drewnianych drzwi. Gdy tylko zorientował się do czego służyła ta komnata, ledwo stłumił ciche jęknięcie, któro prawie wydarło się z jego ust. To była jadalnia. Przy wielkim stole, mogącym pomieścić na oko kilkadziesiąt ludzi, siedział król, zajmując honorowe miejsce, a oprócz niego, było tam jeszcze kilka osób, tyle że, znajdowali się oni już na zwykłych miejscach. Jedzącym, cały czas usługiwali niewolnicy, donosząc lub wynosząc tace z najróżniejszymi potrawami.
- No ile można? - Mruknął monarcha, widząc Olivera. - Gdzieś ty tyle był?
W głowie czarnowłosego natychmiast wytworzyło się pewne pytanie. Kiedy ten mężczyzna spał? Kładł się później, a wstawał wczesnej. Czy on w ogóle kiedyś odpoczywał?
- Wybacz, panie. Spałem - odparł chłopak zgodnie z prawdą, zostawiając obawy, co do snu króla, dla siebie.
Mężczyzna jeszcze coś mruknął pod nosem, jednakże jego niewolnik nie usłyszał tego. Najwyraźniej nie było to nic miłego, ponieważ król nie powtórzył owego zdania.
- Siadaj - rozkazał monarcha.
Oliver skierował się w stronę pustego krzesła obok swojego pana. To jednak nie było takie proste.
- Przy stole nie ma miejsca dla niewolników. Usiądź na podłodze.
Choć niechętnie, chłopak wykonał to polecenie. Podczas, gdy król jadł, już kilka razy zdążyło mu zaburczeć w brzuchu. Nie spożywał niczego od kolacji, która składała się z części tego, czego nie zjedli wolni mieszkańcy pałacu. W dodatku, musiał się tym podzielić z innymi.
Gdy posiłek był już skończony, do władcy dotarł posłaniec z jakiegoś królestwa. Szepnął mu coś na ucho, po czym, jak gdyby nigdy nic, wyszedł.
Oliver posłał Anebetowi pytające spojrzenie. Mężczyzna w odpowiedzi machnął ręką, dając mu do zrozumienia, że nie odpowie mu w chwili obecnej.
Wkrótce parę osób opuściło pomieszczenie. Wówczas, monarcha odchrząknął, zwracając tym samym na siebie uwagę pozostałych. Gdy wszystkie oczy już były zwrócone w jego kierunku, oznajmił oficjalnym tonem:
- Dziś wieczorem odbędzie się nieduże spotkanie. Trzy osoby zza morza, wraz ze służbą. Wypadałoby przygotować jakiś posiłek na dziś, miejsca do spania i coś, co mogliby zjeść jutro.
CZYTASZ
Ja też mam marzenia!
ContoŻycie w świecie, w którym każdy jest tym, kim oczekuje się od niego, jest trudne. Zwłaszcza dla kogoś, kto nie ma dobrego pochodzenia, a w zamku, jako rycerz, utrzymuje się wyłącznie z coraz bardziej wątpliwej przyjaźni z obecnym królem, któremu nie...