Oliver w ostatnim czasie był naprawdę zajęty. Zrywał się rano z łóżka, jeśli można tak było nazwać posłanie zrobione z koca, znajdujące się na podłodze, na którym przyszło mu spać, od kiedy się tu znalazł; kładł się późnym wieczorem, a właściwie w nocy. Musiał ćwiczyć, ale nie mógł również zaniedbać innych obowiązków. Nieraz król powierzał mu korespondencję do przekazania, kazał trwać przy swoim boku na jakichś nużących spotkaniach prosił o wykonanie drobnych, codziennych czynności, polecał nadzorować pracę innych, w danej części pałacu, czy też rozkazywał zastąpienie kogoś, kto nie mógł się stawić na swoje stanowisko danego dnia.
Będąc w natłoku obowiązków, czarnowłosy przegapił moment, w którym posłaniec Edwarda powrócił do pełni sił. Stanął więc jak wryty, gdy podczas przenoszenia jakiegoś listy od Anebeta machnął się na Doriana.
Chłopak usiłował wyminąć ambasadora, jednakże ten zagrodził mu przejście, mając na twarzy złośliwy uśmiech.
- Już sobie idziesz? - Zapytał Dorian, udając smutnego, bądź wręcz zawiedzionego. - Nie przywitasz się ze znajomym?
- Nie mam na to czasu - odparł Oliver, zaciskając zęby. Co jak co, ale miał do czynienia z posłańcem nie mógł sobie pozwolić na zbyt dużo. Były słowa, które wręcz cisnęły mu się na język, aczkolwiek musiał się powstrzymać.
Dopiero teraz Dorian dostrzegł wiadomość, którą przenosił czarnowłosy.
- Co to jest? - Zapytał posłaniec, jednoznacznie wskazując gestem na list. - Czyżby tutejszy monarcha stoczył się tak nisko, że powierza cokolwiek komuś takiemu jak ty? - Uniósł brew, jednakże po chwili wzruszył ramionami, po czym wyciągnął rękę w kierunku napotkanego przez siebie rycerza. - Daj mi to. Chcę zobaczyć.- Chcieć sobie możesz - prychnął Oliver. - To nie twoje, więc się nie czepiaj. Król dam decyduje o tym, co oraz komu daje. Wybiera ludzi, których uważa za godnych zaufania. Być może dlatego wciąż nic od niego nie dostałeś - chłopak nie potrafił powstrzymać uśmiechu, który wkradł się na jego usta. To było dobrze powiedziane.
- Jestem ponad tobą. Masz mi to pokazać - ambasador zbliżył się o dwa kroki, chać odebrać Oliverowi list siłą. Nie docenił jednak swego rozmówcy, bowiem "zdrajca" miał dobry refleks, a w dodatku, od pewnego czasu uczęszczał na naprawdę wymagające treningi. Nie potrzebował nawet oręża, aby dobrze walczyć. Potrafił bronić się i atakować również bez miecza.
Czarnowłosy chwycił napastnika za nadgarstek, a następnie wykręcił mu rękę za plecami. Posłaniec jęknął z bólu, jednocześnie podejmując rozpaczliwą próbę wyrwania się z żelaznego uścisku.
Oliver przytrzymał go jeszcze przez moment, po czym uwolnił rękę wysłannika Edwarda. Gdy ambasador pocierał obolałą kończynę, dochodząc do siebie, chłopak odszedł w swoim kierunku. Co jak co, ale zdecydowanie nie zamierzał zrobić ambasadorowi krzywdę. Wynikałyby z tego konsekwencje, a na niego padłyby fałszywe oskarżenia, z których trudno byłoby się wytłumaczyć.
Oliver zaniósł wiadomość tam, gdzie powinien. Następnie, z braku innych rozkazów, powrócił do punktu wyjścia - przyszedł do komnaty króla.
- Podpadłeś ambasadorowi - oznajmił monarchą, gdy tylko czarnowłosy postawił stopę w pomieszczeniu.
- Słucham, panie? - Zapytał przybyły, unosząc brew z niedowierzaniem. Zamknął drzwi za sobą, a następnie stanął mniej więcej na środku komnaty.
- Podobno zaatakowałeś go. Wniósł o to, żebyś nie brał udziału w turnieju. Stwierdził, że jesteś zbyt agresywny i porywczy - władca mówił spokojnym tonem, jednakże poruszał dość istotne sprawy. Nie chodziło tu o błahostki.

CZYTASZ
Ja też mam marzenia!
Kısa HikayeŻycie w świecie, w którym każdy jest tym, kim oczekuje się od niego, jest trudne. Zwłaszcza dla kogoś, kto nie ma dobrego pochodzenia, a w zamku, jako rycerz, utrzymuje się wyłącznie z coraz bardziej wątpliwej przyjaźni z obecnym królem, któremu nie...