Prolog

158 7 10
                                    

      Oliver wszedł na jedną z wież w zamku. Lubił przebywać z innymi, ale czasem potrzebował chwili oderwania się od rzeczywistości.

     Popatrzył na piękne, błękitne niebo, rozciągające się ponad nim. Nie było chmur. Wspaniała pogoda. Słońce przyjemnie ogrzewało jego ciało, a występujące co jakiś czas, słabe podmuchy wiatru, bawiły się jego kruczoczarnymi włosami. Lato powoli dobiegało końca, więc zapewne był to jeden z ostatnich ciepłych dni. Chciałby, aby trwało jeszcze co najmniej miesiąc. Byłoby cudownie... Mógłby się nim tu cieszyć jeszcze przez chwilę dłużej. Ale... czy naprawdę tego chciał? Czy zamierzał spędzić tu resztę swojego życia? Chciałby kiedyś wybrać się w podróż. Popłynąć gdzieś statkiem, razem z kimś bliskim. Tylko, że... rycerze nie mogli mieć swoich marzeń... W szczególności, nie takich, które szkodziłyby służbie na rzecz królestwa. To, o czym marzył, było niemożliwe.

     Spojrzał na dziedziniec. Wszystko było takie, jak zawsze. Kupcy handlowali swoim towarem, który jak wspaniały by nie był, wciąż pozostawał możliwy do zastąpienia. Parę dni później, pojawi się ktoś inny, oferujący dokładnie to samo. Strażnicy stali gdzieniegdzie, gawędząc spokojnie. Niektóre sprawy, omawiali już setki razy. Ludzie kręcili się po zamku. Zwłaszcza była to służba, sprzątająca w komnatach, posłańcy, noszący jakieś listy, damy dworu, zajmujące się swoimi sprawami, straż, będąca na służbie, a także rzemieślnicy, oferujący swoje fachy. Zupełnie jak zawsze. Przynajmniej do momentu. W jednej chwili wybuchło poruszenie. Chłopak popatrzył poza granice miasta i dostrzegł powód zamieszania - orszak z innego królestwa, jadący do zamku. Czemu Edward nic mu nie powiedział? Przecież mu ufał. Byli przyjaciółmi.

     Jakiś czas po przyjeździe nieznajomych do zamku, na wieżę, na której znajdował się Oliver, wszedł jeden ze strażników.

- Król cię woła - oznajmił przybyły.

- A nie ma teraz gości? - Chłopak zmarszczył brwi. Po co król go wzywał, skoro przyjechał monarcha z innego kraju?

     Mimo wszystko, postanowił pójść na dół. Gdy tylko dotarł do sali tronowej, dostrzegł znajomego króla i królową, zasiadających na swoich tronach oraz władcę innego państwa, w towarzystwie dwóch strażników. Domyślił się, że reszta ludzi przybyłego króla, musi znajdować się za drzwiami.

     Obcy monarcha mógł mieć około czterdziestu lat. Pośród jego ciemnobrązowych włosów i brody, dało się dostrzec szare kosmyki. Na jego twarzy widniało trochę zmarszczek, mimo, że było one słabo widoczne. Poza tym, ubrany był w królewską szatę w dość ciemnych barwach. W przeciwieństwie do ubioru Edwarda, w którym dominowały błękit i złoto, jego ubiór był przeważnie brązowo-czerwony.

- Wzywałeś, wasza wysokość - powiedział chłopak, zwracając się twarzą do swojego władcy, po czym ukłonił się mu oraz jego małżonce.

- Owszem. Pójdziesz z królem sąsiedniego państwa. - Usłyszawszy to, Oliver zmarszczył brwi.

- Obawiam się, wasza wysokość, że chyba coś źle usłyszałem. Czemuż mam iść z tym monarchą?

 - Bo teraz należysz do niego.
 
     Oczy chłopaka rozszerzyły się. Jak to "należysz do niego"?! Nie zdążył jednak nic powiedzieć, ponieważ zemdlał.

Ja też mam marzenia!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz