Rozdział 16

30 5 2
                                    

     Na dworze powoli nastawał mrok. Zbliżało się zarządzone przez Anebeta przyjęcie na część przybyłej niedawno Eris, jednakże władcy nigdzie nie było. Jego niewolnik nie mógł go znaleźć, bez względu na to, gdzie nie poszedł. Zaczynało go to już irytować nie na żarty. Chciał poinformować o skończeniu wszelkich zadań, które zostały mu zlecone, a zamiast tego, błąkał się po pałacu i okolicach, co chwilę gubiąc się. Panowało poruszenie. Wielu ludzi pospiesznie chodziło, czy nawet biegało, w tę i z powrotem. Niektórzy dobierali się w pary lub bardziej liczne grupy i wykonywali dane zadania razem.

     Przechodząc przez królewskie ogrody, Oliver dostrzegł dwóch młodych niewolników, siedzących obok siebie na trawie. Jeden z nich stroił jakiś tutejszy instrument, natomiast inny, opowiadał mu coś z nieskrywaną fascynacją, energicznie przy tym gestykulując. Wywoływało to uśmiech na ustach muzyka. Po chwili, obaj zaczęli się śmiać. Wszelkie zdania, które wypowiadali, padały w obcym języku, niemożliwym do zrozumienia.

- Widzieliście może gdzieś króla? - Zapytał czarnowłosy, zbliżywszy się do tych niewolników. Powiedział to w obowiązującym tu języku, mając nadzieję, że zrozumieją go.

- Owszem - u kogoś, kto swobodnie rozmawia w obcym języku, Oliver spodziewał się akcentu, bardziej lub mniej słyszalnego. Tymczasem w tym przypadku, czuł się jakby rozmawiał z tubylcem. Niesamowite. - Jakiś czas temu przechodził tędy.

- Gdzie szedł? - Dopytywał przybyły.

- A bo ja wiem... W stronę miasta. Nie śledziłem go, nie mogę podać dokładnego kierunku.

     Oliver skinął głową, na znak, że przyjmuje do wiadomości to, co usłyszał.

- Dziękuję - rzucił i ruszył szybkim krokiem we wskazanym kierunku. Nie chcąc tracić czasu, po niedługiej chwili przyspieszył do truchtu.

     Niespodziewanie, wpadł na kogoś na jednym z zakrętów. Zderzenie było dość nieprzyjemne. Pocierając bolącą kończynę, chłopak natychmiast zaczął przepraszać. W międzyczasie podniósł wzrok, aby popatrzeć, z kim się zderzył. Jego serce zatrzymało się na chwilę. Stał przed królem Anebetem. Władca mierzył go zimnym spojrzeniem, od stóp do głów. Ewidentnie, nie był zadowolony z tego incydentu.

- Już ci się znudziło? - Zapytał monarcha, marszcząc brwi.

- Co takiego, panie? - Usłyszane pytanie niewątpliwie zaskoczyło chłopaka.

- Właśnie chciałbym wiedzieć. Dałem ci za dużo wolności. Mogłeś żyć tu lepiej niż niejeden wolny człowiek, ale i tak nie porzuciłeś tego swojego głupiego toku rozumowania. Chciałeś uciekać. Nie rozumiesz jeszcze, że Edward cię nie chce w swoim kraju? Jesteś aż tak ślepy?

     Oczy Olivera się rozszerzyły. To było nieporozumienie. Król źle zrozumiał.

- Ja... Ja cię szukałem, panie. Nie zamierzałem uciekać. Naprawdę. Uwierz mi, panie - słowa wypowiadane przez chłopaka zaczęły padać coraz szybciej. Były coraz bardziej rozpaczliwe.

- Wiesz czemu jestem królem, Oliverze? - Nim młody niewolnik otworzył usta, mężczyzna kontynuował. - Pozwól, że cię oświecę. Jestem władcą tego państwa, ponieważ nie ufam w słowa wypowiedziane przez byle kogo. Rządzę, ponieważ nie dałem się zwieść wielu kłamstwom i nie zamierzam nagle tego zmieniać.

- Ależ to nie są kłamstwa, panie! - Wykrzyknął chłopak.

     Nastała cisza. Oliver zdał sobie sprawę ze swej głupoty. Ośmielił się przerwać Anebetowi. W dodatku, zarzucał mu, iż się myli.

- To znaczy... - chłopak zamierzał się wytłumaczyć, jednakże wiedział, że na to było już zbyt późno. Podpadł władcy. Świadomość błędu kuła w pierś niczym ostrokrzew. Mimo to, wiedział, że ma jeszcze szansę, aby wyprowadzić Anebeta z błędu. - Ja mam świadków, panie! - Powiedział dość szybko, nie chcąc znaleźć się w sytuacji bez wyjścia, gdy nie będzie mógł się już bronić.

Ja też mam marzenia!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz