- Wiesz gdzie jest kuchnia? - Zapytał król po chwili, na co chłopak w odpowiedzi przecząco pokręcił głową. Skąd miałby to wiedzieć? Pierwszy raz w życiu był w tym miejscu wczoraj. Wręcz nie miał prawa posiadać tej informacji.- Poczekaj tutaj chwilę - powiedział mężczyzna i wyszedł z pomieszczenia.
W oczekiwaniu na jego powrót, Oliver rozglądał się wokół. Częściowo po to, aby odnaleźć potencjalne drogi ucieczki, a częściowo dlatego, że wnętrze pomieszczenia, w którym się znajdował, było po prostu ładne.
Po pewnej chwili, monarcha wrócił. Wchodząc do pomieszczenia, jego królewska szata powiewała lekko, nadając mu tym samym dostojnego, ale zarazem wzbudzającego podziw, wyglądu. W dodatku, kolory zostały idealnie dobrane. Dominowała czerwień. Można było odnieść wrażenie, iż kolor ten został specjalnie stworzony dla tego mężczyzny, a przez te wszystkie lata, w których istniał przed narodzeniem Anebeta, po prostu oczekiwał w spokoju, aby ukazać się w pełni swej wspaniałości, okalając ciało monarchy.
- Chodź - rzucił krótko, znów opuszczając to pomieszczenie.
Chłopak powoli poszedł za swoim panem. Czuł się naprawdę niekomfortowo w jego towarzystwie. Jakby był nikim. Jego ubranie, które zdążył już nieco przetrzeć i wybrudzić, tylko było dobijające. Poza tym, król przewyższał go nawet wzrostem. Czarnowłosy niewolnik nie potrafił mu dorównać pod żadnym pozytywnym względem.
Chwilę później, znaleźli się w dość sporych rozmiarów kuchni. Mimo swojej przestronności, była utrzymana w porządku. Sprawiała wrażenie spokojnego miejsca, aczkolwiek niemniej pustego i cichego. Kręcili się po niej niewolnicy, przygotowując jedzenie, jednakże nie odzywali się oni ani słowem. Podchodzili tylko do poszczególnych miejsc, brali to, co mieli wziąć i przechodzili w inne miejsce. Poza nimi, nie było tam obecnie nikogo innego. Nawet straży.
Jeden z pracujących tam mężczyzn dostrzegł króla i ukłonił się, szturchając najbliższego towarzysza, by ten zrobił to samo.
- Witaj, panie. Co cię tu sprowadza? - Zapytał, wycierając trochę brudne od jakiejś substancji, będącą zapewne jednym z przygotowywanych obecnie sosów, ręce.
- Wyjaśnijcie mojemu nowemu niewolników, jak wszystko działa. Po tym, ma się pojawić w Sali Głównej. Czy to jasne? - Monarcha był bezpośredni jak zawsze. Tylko konkrety, nic poza tym. W dodatku, powiedział to swoim, już charakterystycznym dla czarnowłosego, nieznającym sprzeciwu głosem.
Parę osób kiwnęło głowami na „tak". Mężczyzna wyszedł, najwidoczniej usatysfakcjonowany. Gdy tylko zamknął za sobą drzwi, jeden z niewolników powiedział dość cichym tonem, zapewne po to, aby nie rozpraszać innych, pochłoniętych swoimi zajęciami:
- Masz szczęście, że jesteś osobistym niewolnikiem Pana. Masz tu wyjątkową dyspensę. Jeśli ci pozwoli, to możesz przyjść tutaj i zjeść cokolwiek będzie dostępne. Postaraj się jednak spożywać rzeczy, które są osobno, a nie na jakiś półmiskach, czy czymś podobnym. Ułatwisz nam życie. Ale przejdźmy do konkretów, bo jak cię długo nie będzie, to pomyśli, że sobie tutaj planujemy jakiś spisek. Więc tak. Jedna wizyta tutaj nie może trwać dłużej niż piętnaście minut, chyba że nadarzy się jakaś wyjątkowa sytuacja. Zawsze masz informować pana, że tu idziesz, chyba że sam coś o tym wspomni. To chyba wszytko. Zrozumiałeś?
- Tak - powiedział Oliver, chociaż w rzeczywistości pewne kwestie były dlań odrobinę niejasne. Na przykład samo jedzenie. Niby mógł spożywać wszystko, ale jednak nie. - Czyli mogę coś zjeść teraz?
Jego rozmówca, pokiwał potwierdzająco głową.
Czarnowłosy rozejrzał się wokół. Nie miał zbyt dużego wyboru. Nie było właściwie nic, co mógłby zjeść, ponieważ parę posiłków widniało na talerzach, a poza tym, znaczna ich część była jeszcze nie gotowa do spożycia. W końcu, zobaczył coś, co ostatecznie się nadawało. Zabrał się więc za jedzenie upatrzonego kawałka jakiegoś mięsa. Nie był on oszałamiająco duży, ale nic innego nie było na widoku, a domyślał się, że nie ma pozwolenia, aby „grzebać" w szafkach na własną rękę.
CZYTASZ
Ja też mam marzenia!
Historia CortaŻycie w świecie, w którym każdy jest tym, kim oczekuje się od niego, jest trudne. Zwłaszcza dla kogoś, kto nie ma dobrego pochodzenia, a w zamku, jako rycerz, utrzymuje się wyłącznie z coraz bardziej wątpliwej przyjaźni z obecnym królem, któremu nie...