Rozdział 22

34 5 5
                                    

     Oliver wracał z treningu. Ból przeszywający jego ciało oraz liczne siniaki, które zdobył tego dnia, dobitnie mówiły, że dość wymagający pojedynek został rozegrany. Po pocie zalegającym na ciele czarnowłosego chłopaka, można było stwierdzić, iż musiał się nieźle zmęczyć; tak więc bez względu na wynik walki, zakończono ją zapewne po to, żeby nie padł bez przytomności na twardą ziemię, obijając jeszcze bardziej swoje, i tak nie najlepiej wyglądające, ciało.
Po drodze do komnaty monarchy, osobisty niewolnik Anebeta napotkał królewskiego medyka. Mężczyzna pracujący w lecznicy miał dobru humor. Jego oczy znów były żywe, natomiast usta wygięte zostały w lekkim uśmiechu i tkwiły tak już zapewne od jakiegoś czasu. To mogło oznaczać tylko jedno. Jim gdzieś tu był. Przybył do pałacu i nawet słowem nie przywitał się z Oliverem. A twierdził, że mu zależy na tej znajomości... Co za przyjaciel znika bez słowa, a później zjawia się, również nie racząc znajomego choćby jednym wyrazem.

- Kiedy wrócił? - Zapytał Oliver. Co jak co, ale przybycie człowieka pracującego w lecznicy było dość istotne. Po pewnym czasie, znaczną część strażników oraz niewolników rozprawiałaby na ten temat, nie skrywając się z tym choćby w najmniejszym stopniu. Brązowowłosy chłopak musiał więc powrócić stosunkowo niedawno.

- Przed chwilą. Pewnie jeszcze nic ci nie powiedział, bo niemalże od razu władca poprosił go, żeby porozmawiali.

     Oliver skinął głową. Wola Anebeta była prawem. Jeśli król o czymś zadecydował, to nie istniała możliwość, aby się temu sprzeciwić. Zwłaszcza, jeśli chodziło o słowo niewolnika przeciw słowu monarchy.

- Idę tam - oznajmił chłopak.

- Teraz? - Medyk wyraźnie zdawał się być nie przekonany, co do słuszności tego pomysłu. Nie uważał, aby to posunięcie było właściwe. Można by rzecz, iż było wręcz przeciwnie.

- Tak. Ewentualnie, zostanę wyproszony.

     Królewski lekarz przez moment przypatrywał mu się w milczeniu. Chciał coś powiedzieć, lecz porzucił ten pomysł, a zamiast tego, najzwyczajniej w świecie wzruszył ramionami.

- Nie zatrzymuję cię - powiedział mężczyzna, pragnąc wyrazić swą bezstronność. Nie zamierzał później ponosić odpowiedzialności za jakiekolwiek pochopne decyzje, podjęte przez innych, a zwłaszcza jeśli chodziło o tak porywcze osoby jak Oliver.

     Minęli się. Medyk wkrótce zniknął za rogiem, natomiast czarnowłosy chłopak w dość niedługim czasie znalazł się u drzwi, które prowadziły wprost do komnaty monarchy. Niewolnik zapukał, jednakże nie usłyszał odpowiedzi. Oznaczało to, że król przebywa w drugim pokoju, bardziej prywatnym. Oliver więc wszedł do przechodniego pomieszczeni, bez żadnych skrupułów. Tak jak przypuszczał, było tu pusto. Zamknął więc za sobą drzwi, po czym zapukał do następnych, prowadzących do miejsca rozmowy dwóch znajomych mu ludzi.

- Proszę - dało się słyszeć zaproszenie, wypowiedziane przez Anebeta.

     Czarnowłosy znalazł się wewnątrz. Król oraz Jim stali naprzeciw siebie. Promienie słońca, które wpadały tu poprzez obecnie odsłonięte okna oświetlały ich twarze. Młody medyk wyglądał nieco inaczej, niż jeszcze parę dni wcześniej - pod oczami miał cienie, które widocznie świadczyły o zbyt małej ilości snu, niż była mu potrzebna. Poza nimi, na twarzy wyróżniały się również siniaki. Czegokolwiek by nie robił, Jim musiał się w coś uderzyć lub zostać uderzony. Dodatkowo, ubiór chłopaka był w gorszym stanie, niż powinien - znacznie brudniejszy i bardziej podarty.

- Nie przeszkadzam, panie? - Zapytał Oliver, nieco niepewnie. Co jak co, ale nie chciał się mieszać w prywatne sprawy. Mogły z tego wynikać jakieś konsekwencje. Tyle, że czarnowłosy nie wiedział, że właśnie przez niego, między innymi, Jim teraz zmuszony jest się tłumaczyć.

Ja też mam marzenia!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz