Rozdział 13

43 8 4
                                    

     Choć nie było zimno, panowała już noc. Na niebie widniał księżyc, obecnie będący zaledwie sierpem, jednakże prezentujący się niemalże niemniej wspaniale, niż w pełni swej okazałości. Jego blask lekko oświetlał wszystko wokół, nadając krzewom, budynkom i drzewom tajemniczego wyglądu. Poza nim, ponad miastem dało się dostrzec również mnóstwo gwiazd. Trudno było oderwać wzrok od nieba. Możnaby całymi godzinami leżeć na miękkiej trawie i oglądać doskonale widoczne gwiazdozbiory. Nie były one jednak gwiazdozbiorami letnimi. Należały do tych jesiennych. Lato zdecydowanie powinno już się skończyć. Nawet niebo na to wskazywało.

     Wciąż jednak było zadziwiająco ciepło. Oliver zastanowił się przez krótką chwilę, czy w tym królestwie w ogóle istnieje coś takiego, jak zima. Gdy ostatni raz był w swojej ojczyźnie, z dnia na dzień mozna było poczuć narastający chłód - zapowiedź mroźnych miesięcy, a drzewa zaczynały powoli pozbywać się swoich, już częściowo złotych liści. Tymczasem tutaj, wcale nie zmieniała się pogoda. Zupełnie, jakby lato miało się nigdy nie skończyć i panować wiecznie, zwalczywszy zimę. Zanotował sobie w pamięci, by zapytać o to kogoś przy najbliższej, nadającej się do tego okazji.

     Chłopak zatrzymał się przed wyraźnie wyróżniającym się budynkiem. Znajdował się przed lecznicą. Otworzył drzwi. Jak wielkie było jego zdziwienie, gdy wchodząc, ujrzał, jak Jim akurat bandażuje rękę jakiegoś mężczyzny. Gdy czarnowłosy był chory, młody medyk w prawdzie parę razy urzędował tu w nocy, jednakże twierdził, że to wyjątkowe sytuacje, a jego pan raczej osobiście zajmuje się tym miejscem o tej porze.

     Oliver zaczekał, aż brązowowłosy skończy swoje zajęcie, aby go nie rozpraszać. Gdy w międzyczasie przyglądał się temu niewolnikowi, zauważył, że nie wykonuje on swojego zadania od niechcenia. Jim wkładał całe swoje serce w to, mogłoby się zdawać, że niezwykle proste zadanie. Na jego twarzy malowało się skupienie. Akurat zawiązywał niezbyt gruby, biały materiał, tworząc porządnie wyglądający węzeł. Wymienił parę zdań z pacjentem i zaczął chować częściowo zużyte bandaże do torby. Przybyły dojrzał swoją okazję i zapytał:

- Jim? A co ty tu robisz?

     Głowa młodego medyka natychmiast obróciła się ku Oliverowi, a na twarzy Jima od razu pojawił się lekki uśmiech.

- Pracuję - odparł. - Chociaż mam lepsze pytanie. Co ty tu robisz? - Wyraźnie podkreślił słowo "ty".

- Król mnie przysłał, bym przyniósł list medykowi. Gdzie mogę go znaleźć?

- Tutaj. Stoi przed tobą.

     Oliver udał, że się rozgląda wokół.

- Nie widzę. Chyba mi go zasłaniasz - powiedział po chwili.

- Daruj sobie te gierki. Gdy nie ma mojego pana, to ja pełnię jego rolę. Poza tym, wątpię, by król powiedział "zanieś ten list medykowi" - Jim założył ręce na ramiona i lekko zmarszczył brwi.

- Wątpisz? A co? Miałem komuś ukraść tą wiadomość? - Prychnął czarnowłosy. - A może sam ją sobie napisałem? - Nie rozumiał tego beznadziejnego niedowierzania. Było zupełnie bezpodstawne, nieuzasadnione. Gdyby Oliver nie musiał tutaj przyjść, najpewniej byłby obecnie pogrążony we śnie.

- Nieważne kto go napisał. Ważne, co monarcha ci powiedział, wręczając ten papier. Chodzi mi o to, że on wie, iż medyka, tego oficjalnego, nie ma w lecznicy dwadzieścia cztery na siedem. Nie mam pojęcia, co możesz sobie myśleć w tej twojej chyba na wpół pustej głowie, ale ja jestem tutaj równie często, jeśli nie częściej. Twój pan na pewno...

     Te słowa wzmagały wciąż narastającą irytację czarnowłosego. Przy ostatnim zdaniu, poczuł, że nie może tego znieść ani chwili dłużej.

Ja też mam marzenia!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz