Oliver opuścił arenę wśród setek oklasków. Wzmogły się, gdy zrzucił z twarzy niepotrzebny już hełm, odsłaniając wszystkim swoją młodą twarz, którą otaczały trochę dłuższe niż, gdy przybył do tego królestwa, kruczoczarne kosmyki. Jego imię było radośnie powtarzane przez niemalże wszystkich, którzy zjawili się na turnieju, po tym, jak zostało ono oficjalnie wyczytane z poprzedzającymi słowami "Zwycięzcą jest reprezentant króla Anebeta". Nie miał przedrostków, nie miał tytułów rodowych, nie miał tytułu, a jednak, zdobył szacunek tysięcy. Zdobył szacunek samego monarchy.
W miarę jak chłopak wychodził, widownia gwałtownie podnosiła się, zapewne zmierzając do wyjścia, aby móc zobaczyć go z bliska. Był faworytem, chwilowym zwycięzcą; kimś, o kim szybko się zapomina. A przynajmniej większość zapomina. Są osoby, które pozostawiają takie chwile na zawsze w pamięci. Ktoś taki, jak przyjaciel. W oczach Jima było tak wiele uznania. Tak, założenia są słuszne. On nie zapomni. Nie tylko on. Jeszcze ktoś, kto otworzył mu furtkę. Ktoś, kto dopuścił go do turnieju. Anebet. Mężczyzna, któremu tak trudno było zaimponować, a dokonał tego zaledwie niewolnik.
Jak zwycięzca wyszedł na świeże powietrze, silne ramiona strażników uniosły go do góry, w sposób, że wkrótce siedział na ramionach dwóch gwardzistów, których kojarzył z widzenia, a nawet z którymi zdarzyło mu się ćwiczyć przez turniejem. Całe otoczenie naprawdę sprawiało, że czuł się, jak ktoś wspaniały.
Jacyś dwaj gwardziści zdołali się przecisnąć między tłumem. Teraz, gdy było już blisko chłopaka, jeden z nich podniósł głos na tyle, aby czarnowłosy dokładnie słyszał każdą sylabę, a nie ich zlepek, z którego miałby się domyślać słów, po czym, wzmacniając swój głos przy pomocy prowizorycznej osłony, stworzonej z dłoni, zawołał:
- Oliverze! Król Anebet chce cie widzieć, ale prosił, żebyśmy ci odpowiednio przygotowali!
- Przygotowali?! - Zawołał zwycięzca, przekrzykując panujący wokół gwar. - Po co?!
- Król kazał! - Mężczyzna wzruszył ramionami. Najwidoczniej sam nie znał powodu tego działania.
- Dobra! - Oliver zerknął na otaczających go ludzi. Bawili się w najlepsze i nic nie wskazywało na to, aby coś miało się zmienić w najbliższej przyszłości. Jakaś jego część chciała zostać i świętować wraz z nimi, zwłaszcza, że wszak wysławiano jego własne zwycięstwo, ale nie była ona tak mocna, aby mieć jakąkolwiek siłę przebicia. Myśląc o tym, chłopak zdał sobie sprawę z faktu, iż w rzeczywistości nie widzi powodu, dla którego miałby nie posłuchać się władcy. Przecież ten mężczyzna tyle dla niego zrobił... Oliver został wyniesiony tak wysoko, tylko dla tego, że uprzednio ściągnięto go tak nisko.
- Schodzę! - Powiedział czarnowłosy do trzymających go ludzi. Wydali z siebie pomruki lekkiego rozczarowania, jednak nie stawali mu oporem i ostrożnie, uważając by nie upadł, umożliwili mu zejście na ziemię.
Gdy chłopak znajdował się już na stałym gruncie, udał się za gwardzistami do pałacu. Weszli jednymi z tylnych drzwi, aby wkrótce znaleźć się w niedużym pomieszczeniu, służącym za jeden ze specjalnych magazynów, bowiem zaledwie magazyn do szykowania niewolników do sprzedaży lub miejsce ich tymczasowego pobytu zaraz po kupnie. Akurat nie było tu żywej duszy. Jedynymi osobami znajdującymi się w pomieszczeniu byli chwilowo wyłącznie trzej strażnicy oraz sam Oliver.
- Zdejmij wierzchnią zbroję - polecił jeden z mężczyzn.
Chłopak bez słowa sprzeciwu porzucił napierśnik, naramienniki, karwasze, nagolenniki, płaszcz i rękawice, pozostając w tunice skrywanej przez kolczugę, zwykłych spodniach przy których zostawił sobie pas z bronią oraz drogich butach, które otrzymał przed swoją konkurencją w turnieju.

CZYTASZ
Ja też mam marzenia!
Historia CortaŻycie w świecie, w którym każdy jest tym, kim oczekuje się od niego, jest trudne. Zwłaszcza dla kogoś, kto nie ma dobrego pochodzenia, a w zamku, jako rycerz, utrzymuje się wyłącznie z coraz bardziej wątpliwej przyjaźni z obecnym królem, któremu nie...