Rozdział 11

57 9 10
                                    

      Wszystkiego najlepszego z okazji Mikołajek! Dzisiaj wprawdzie nie piątek, ale to chyba nie będzie problem. Miłego czytania!


     Oliver pokręcił głową, zupełnie jakby miało mu to pomóc odegnać od siebie niechcianą myśl.
- Nie - jego głos był bardzo cichy. Jim ledwo go słyszał. Młody lekarz nachylił się więc, aby dobrze zrozumieć każde słowo. - Znowu. Czemu znów to samo?

- Może mógłbym ci jakoś pomóc? - Zapytał niepewnie drugi chłopak.

- A co możesz zrobić? - Prychnął czarnowłosy, marszcząc brwi. - Jesteś tylko niewolni...

- Nie mam ochoty wysłuchiwać, że nie jestem nikim wartościowym! - Przerwał mu jego rozmówca. - Nawet nie wiesz, ile osób wmawia mi to każdego dnia. Brednie. Chyba zapomniałeś, że jestem medykiem - gdy to mówił, w jego głosie dało się słyszeć nieskrywaną przezeń dumę. Ta posada znaczyła dla niego bardzo wiele i nawet nie udawał, iż sprawy mają się inaczej.

- Właściwie, to twój pan jest...

     Jim uniósł dłoń, uciszając Olivera. W swoich własnych oczach był nieomylny i nie dopuszczał do siebie choćby słowa krytyki, czy też dezaprobaty.

- Na swój sposób i tak jestem medykiem. A poza tym, nie chwaląc się, znam się na rzeczy - mówiąc to, podszedł do jednej z szafek, znajdujących się po drugiej stronie pokoju i zaczął ją przeszukiwać. Po chwili, wyjął z niej jakąś fiolkę i zamknął drewniane drzwiczki. Następnie, wziąwszy stojący nieopodal dzbanek, napełnił jego zawartością kufel, stojący przy łóżku Olivera, po czym podszedł do czarnowłosego i wręczył mu fiolkę oraz drewniane naczynie.

- Masz - powiedział Jim, jakby chciał okazać swoją łaskę albo przedstawić argument przychylny właśnie wygłoszonemu przezeń monologowi. - W kuflu jest zwykła woda, bez jakichkolwiek dodatków, a w fiolce substancja, która pomoże ci zasnąć i spać spokojnie przez najbliższych kilka godzin.

- Skąd mam wiedzieć, że właśnie tak jest? Gdzie gwarancja na to, że nie kłamiesz? - Zapytał nieufnie czarnowłosy. Równie dobrze, mógłby dostać cokolwiek innego, co wygląda podobnie lub nawet odmiennie, bowiem nie znał się na lekach, a już na pewno nie na tych, występujących poza granicami jego ojczyzny.

- Nie mam pojęcia - brązowowłosy wzruszył ramionami. - Masz moje słowo, chociaż wątpię, by to ci wystarczało. Nie masz podstaw, by mi ufać. Tak czy inaczej, jeśli się jednak na to zdecydujesz, nie pij tylko zawartości fiolki. Ludzie mówią, że nie jest zbyt smaczna, chociaż sam nigdy tego nie próbowałem. Popij wodą. Tym sposobem, może pozbędziesz się przynajmniej części smaku - skończywszy mówić, Jim powrócił do zajęcia, z którego musiał go wyrwać chory.

- Zaczekaj! - Usłyszał za sobą.

- Tak? - Gdy Jim się odwrócił, na jego twarzy widniał pytający wyraz.

- Komuś to kiedyś zaszkodziło? - Zapytał niepewnie Oliver.

- Nie, chociaż raz zadziałało jak środek przeczyszczający.

- Słucham?!

- Żartowałem - nim czarnowłosy zdążył cokolwiek odpowiedzieć, Jim był już niemalże na drugim końcu pomieszczenia.

- Nienawidzę cię - mruknął pod nosem Oliver. Popatrzył na wciąż stojące na stoliku fiolkę oraz kufel. Doskonale wiedział, że nawet, jeśli uda mu się zasnąć, nie będzie miał zbyt kolorowego snu. Ale co jeśli młody medyk jednak nie żartował? Co jeśli to rzeczywiście może mieć niepożądane skutki uboczne?

     Mimo wszystko, wolał nie ryzykować. Stawka była zbyt wysoka. Było nią jego zdrowie, a może nawet życie. Odwrócił się na drugi bok i usiłował zasnąć. Jego starania spełzły na niczym. Chociaż starał się odciąć od rzeczywistości i wrócić do krainy marzeń sennych, nie udało mu się to.

Ja też mam marzenia!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz