Oliver gwałtownie się obudził. Jego ciało było zalane zimnym potem. Kręciło mu się w głowie. Brzuch bolał go, jak nigdy dotąd. Czuł uciążliwą suchość w gardle. W dodatku, wręcz trząsł się z zimna. Za oknem widniał nieprzenikniony mrok. Nie sposób było dostrzec choćby pojedynczego śladu, który świadczyłby o nastaniu świtu w najbliższej przyszłości.
Brzuch Olivera coraz bardziej dawał o sobie znać. Chłopak czuł, że musi wyjść.
Mimo zakazu, ruszył do drzwi. Anebet najwyraźniej ich nie zamknął, ponieważ gdy tylko czarnowłosy nacisnął na klamkę, stanęły one przed nim otworem. Wyszedł z pomieszczenia. Szybko przeszedł przez korytarz. Wkrótce znalazł się na zewnątrz. Ruszył w stronę najbliżej znajdujących się krzaków i nie mogąc wytrzymać ani chwili dłużej, zwymiotował wprost na nie. Następnie rozkaszlał się.
- Hej! Kto tam jest?! - Usłyszał za sobą czyjś głos. Nietrudno było się dziwić, że zwrócił na siebie uwagę. Nawet nie starał się być cichy, czy też dyskretny. Nie starał się uciec, bowiem nawet gdyby przekroczył mury zamku, nie uciekłby zbyt daleko w swoim obecnym stanie. Po chwili, okazało się, że ów głos należy do jednego ze strażników, pełniących obecnie swoją powinność, a mianowicie, stojąc na straży.
Chłopak nie odpowiedział mu. Chwilowo, nie był do tego zdolny.
Przybyły dość szybko zorientował się, co jest na rzeczy. Przyklęknął przy czarnowłosym i wyciągnął w jego stronę bukłak z wodą.
- Nie chcę pić - oznajmił Oliver wyraźnie ochrypniętym głosem, gdy tylko przestał kaszleć.
- Musisz - nalegał nieznajomy. - Inaczej, będzie tylko gorzej.
Czarnowłosy wziął od niego skórzane naczynie i napił się odrobinę. Od razu złagodził trochę ból gardła, mimo, że woda była nieco zimna i miała dość charakterystyczny posmak skóry, w której była przechowywana.
- Dziękuję - powiedział, oddając bukłak jego właścicielowi.
- Gdzie pracujesz? - Zapytał strażnik, pomagając chłopakowi wstać.
- Jestem osobistym niewolnikiem króla - odparł Oliver, zgodnie z prawdą.
Jego rozmówca skinął głową, przyjmując to do wiadomości.
- On o tym wie? Wie, że wyszedłeś, albo chociaż, że się źle czujesz?
Chłopak w odpowiedzi przecząco pokręcił głową.
- Nie zdążyłem o tym powiedzieć. Pan spał, a ja nie chciałem go budzić.
- Miło z twojej strony, ale to dość poważna sprawa. Trzeba było mu powiedzieć. No ale trudno. Teraz musisz się dostać do lecznicy.
Czarnowłosy zawahał się.
- Lecznica? Takowe chyba nie pracują o tej porze...
- Nasza pracuje - powiedział z nieskrywaną dumą strażnik, posyłając swojemu rozmówcy zachęcający uśmiech. - Królewski medyk ma swojego własnego niewolnika, który czasem przejmuje jego obowiązki. Właściwie, to wymieniają się rolą lekarza. Jestem pewien, że znajdziesz tam odpowiednią pomoc.
Czarnowłosy skinął głową. Następnie, wraz z napotkanym strażnikiem, udał się do wspomnianego budynku.
Już poprzez samo w sobie otwarcie drzwi, zwrócili na siebie uwagę chłopaka, który akurat kręcił się blisko wyjścia. Tam też strażnik pozostawił bruneta, powracając na swoją wartę.
Niewolnik pracujący w lecznicy był mniej więcej w wieku Olivera, może odrobinę młodszy. Jego gęste, lekko kręcone, brązowe włosy, były nieco przydługie, aczkolwiek nie sięgały jeszcze ramion. Ubrany był on tak, jak wszyscy niewolnicy, z tą różnicą, iż jego koszulka miała nieco ciemniejszą barwę, co sprawiało, że nie dało się go pomylić z nikim innym. Mimo wszystko, jego oczy były żywe; wyrażały ciekawość i ekscytację. Usta zaś wygięte były w lekkim uśmiechu. Gdyby nie ubranie, Oliver nie śmiałby wątpić, że jest on niewolnikiem.

CZYTASZ
Ja też mam marzenia!
Krótkie OpowiadaniaŻycie w świecie, w którym każdy jest tym, kim oczekuje się od niego, jest trudne. Zwłaszcza dla kogoś, kto nie ma dobrego pochodzenia, a w zamku, jako rycerz, utrzymuje się wyłącznie z coraz bardziej wątpliwej przyjaźni z obecnym królem, któremu nie...