Oliver spojrzał w stronę miejsca, w którym jeszcze moment temu stał Jim. Dziwny człowiek. Niby jest niewolnikiem, aczkolwiek wcale nie sprawia takiego wrażenia. Egoista przepełniony dumą i pychą. W skrócie mówiąc, osoba, której się nie da lubić.
- Oliverze...
Mimo, iż był chory, chłopak dosłyszał swoje imię. Drgnął na jego dźwięk i natychmiast rozejrzał się wokół, ciekaw, kto chce zwrócić na siebie jego uwagę. W prawdzie zawsze istniała szansa, iż nastąpiła zwyczajna zbieżność imion, chociaż coś mówiło mu, że wcale tak nie jest.
Siedząca na sąsiednim łóżku kobieta, mogąca mieć koło dwudziestu lat, przyjaźnie się do niego uśmiechała. Wyglądała na bogatą. Świadczył o tym jej wygląd zewnętrzny oraz duża ilość rzeczy, nie należących do najtańszych, od których niemalże uginały się stojące przy niej półki. Ale to nie grało tu żadnej roli. Ona była po prostu piękna. Wyglądała niczym anioł, który zabłądził w tym okrutnym świecie.
- Ja cię znam? - Zapytał niepewnie chłopak. Jej twarz zadawała mu się być zupełnie obca. Prawdopodobnie, spotkali się pierwszy raz w życiu.
- Być może. Ważne jest to, że ja ciebie znam doskonale. Jestem Caroline, jedna z dam dworu królowej - odpowiedziała, a jej uśmiech zdawał się być jeszcze bardziej szeroki niż chwilę temu.
- Królowej? Zdawało mi się, że Anebet nie ma żony... - zawahał się czarnowłosy.
- On mnie nie obchodzi! Mówię o naszej monarchini! - Zaśmiała się kobieta. Bardzo ładnie to zabrzmiało według Olivera. Chciałby, aby jeszcze raz to zrobiła. Albo żeby chociaż była szczęśliwa. Wydało mu się to niezwykle ważne. Ona mu się wydała ważna. Jej piękne, kasztanowe włosy, spływające falami na plecy. Jej gładka twarz. Każdy, najmniejszy szczegół jej ciała. W dodatku, ta cudowna kobieta była jego rodaczką. Lepiej nie mógłby trafić.
- Nie pomyślałem. W ogóle do głowy mi nie przyszło, że ktoś taki może komukolwiek służyć. To ciebie powinni słuchać.
- A jednak... Mimo wszystko, znam tutaj tylko ciebie. Mogłabyś coś dla mnie zrobić?
Serce Olivera zabiło mocniej. Ufała mu. To był wspaniały znak.
- Jeśli tylko będę potrafił - odparł, z trudem powstrzymując się przed krzyknięciem "tak!", na całe gardło.
- Bo widzisz, jestem tutaj ze względu na moje bóle głowy. Chwilami nie mogę wytrzymać. A poduszka, którą dostałam, jest zbyt twarda. Mógłbyś się ze mną wymienić? Samą poduszką.
- Oczywiście - odparł pospiesznie chłopak, niemalże zrywając się z miejsca.
- Proszę, nie wstawaj - powiedziała jego rozmówczyni. - Jesteś w gorszym stanie niż ja. Podejdę.
Czarnowłosy skinął głową, automatycznie zgadzając się z każdym, wypowiedzianym przez nią słowem.
Podeszła do niego, niosąc swoją poduszkę. On natomiast uśmiechał się do niej tak miło, jak tylko potrafił. Nie istniała już dla niego choroba. Nie istniało już dla niego niewolnictwo. Liczyła się tylko ta piękność.
Caroline podeszła bardzo blisko. Nieco nachyliła się nad nim. Oliver pomyślał, że są dla siebie stworzeni. To będzie jego pierwszy, magiczny pocałunek. Przymknął oczy, już wyobrażając sobie jej miękkie wargi na swoich.
W jednej chwili, jego nadzieje zostały rozwiane. Kobieta przycisnęła mu poduszkę do twarzy, szczelnie zakrywając jego usta oraz nos. Poczuł trudności w oddychaniu. Usiłował się wyrwać. Dość szybko zdołał ją od siebie odepchnąć. Usiadł, łapczywie wdychając powietrze. Nie tego się spodziewał.
CZYTASZ
Ja też mam marzenia!
Truyện NgắnŻycie w świecie, w którym każdy jest tym, kim oczekuje się od niego, jest trudne. Zwłaszcza dla kogoś, kto nie ma dobrego pochodzenia, a w zamku, jako rycerz, utrzymuje się wyłącznie z coraz bardziej wątpliwej przyjaźni z obecnym królem, któremu nie...