𝘓𝘪𝘧𝘦 𝘪𝘴 𝘯𝘰𝘵 𝘭𝘪𝘧𝘦 𝘪𝘧 𝘪𝘵 𝘱𝘢𝘴𝘴𝘦𝘴 𝘸𝘪𝘵𝘩𝘰𝘶𝘵 𝘤𝘩𝘢𝘭𝘭𝘦𝘯𝘨𝘦𝘴

972 64 90
                                        

Kolejny poranek w akademi, zaczął się dość wcześnie. Około 8 wszyscy byli już po śniadaniu i oczekiwali treningu, który zapowiedział im wczoraj.

Każdy członek ubrał się jak zwykle w swój mundurek, jednak nie nasza bohaterka, która miala na sobie ten sam czarny kombinezon z pasem na broń, oraz czarne glany. W tem do pokoju Zero, wpadła Grace.

- Kochanie, misja. Prosze nie zapomjij ubrać maski - uśmiechnęła się ciepło mama, a następnie poszła powiadomić reszte.

Białowłosa natychmiastowo ubrała maskę i w trymiga znalazła się na dole. Siwobrody zaprowadził dzieci do vana, a w nim wytłumaczył im plan.

- Napad na galerie. Numer Trzy Numer Cztery i Numer Sześć Parter około 10 napastników. Numer Jeden oraz Dwa, Podziemia około 15 napastników, Zero z Piątką Drugie piętro, około 35 napastników. Musicie być cicho, napastnicy posiadają karabiny, oraz bronie ciężkie. - opowiadał starzec, a dzieci tylko przytakiwały.

Po pewnym czasie, dojechali do miejsca zdarzenia i wszyscy powoli weszli do budynku, a następnie się rozdzielili. Zero oraz Pięć, dostali się szybko na góre z pomocą swoich mocy, po czym rozejrzeli się w poszukiwaniu złoczyńców.

W sklepie jubilerskim, czyli największym i najcenniejszym było ich dziesięciu. Od razu weszli, a białowłosa zastrzeliła pierwszego.

- Co myślicie o moim pierścionku? - zapytała, a oni wystrzelili pierwsze kilkanascie naboji które dziewczyna zatrzymała telekinezą i odrzuciła w przeciwną stronę.

Brunet chwycił za broń jednego z złodzieji, a następnie zastrzelił reszte.

- Znowu to zrobiłaś - skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

- Serio myślisz, że to dobry czas i miejsce na takie rozmowy? - uniosła brew dziewczyna.

- Choroba, strzały mogły przyciągnąc ich kolegów. Chodź za lade - powiedział, kolejnie przeteleportował niebieskooką w miejsce, o którym wspomniał.

Rzeczywiście, reszta napastników przyszła i osaczyła nastolatków. Nie mogli wyjść, a obok nich nie było rzadnej broni.

- Wypstrykałem się, nie przeniose nas obu. - szepnął zielonooki.

- Yang przyćmił cholerne Yin. Nie zdarzyło mi się to, moja hipermobilność też odpada. -

- Przeniose się i przyjde z wsparciem - jak powiedział tak zrobił.

- Dupek - mruknęła do siebie, po czym wstała i ukazała się złoczyńcą. - Hej! nie powinniście być w więzieniu? - zapytała, a oni wystrzelili w nią setki pocisków.

Jej oczy zrobiły się czarne, czego nie było widać przez jej maskę, a wszystkie naboje zatrzymały się w miejscu, a następnie opadły na ziemie.

- To psychopatka!! - krzyknął przerażony złoczyńca.

- Och skarbie i to jaka - powiedziała zbliżając się do nich.

Kilku przeskoczyła machowym, a następnie podcieła ich. Reszta wymieniła magazynki w broniach ciężkich i już przymieżali się aby je wystrzelić, jednak ta niespodziewanie się obróciła w ich stronę i uniosła ich, aż do sufitu, a z ich rąk wyjęła bronie dzięki telekinezy.

- Niespodzianka - powiedziała uśmiechając się.

Opuściła ich wszystkich z mocnym hukiem na podłogę, po czym klasnęła w dłonie i się obróciła.

Za nią stali członkowie akademii, którzy pomimo posiadania masek, było widać, że są mocno zdziwieni.

- To.. było czadowe! - krzyknął Four, a następnie wyszli śmiejąc się z sytuacji, które im się tam przydażyły.

Jedyną osobą która się nie śmiała był numer Pięć, który szedł zamyślony z rękoma w kieszeni. Prawie każdy chciał porozmawiać z Zero o tym co się tam wydarzyło jednak ona kręciła głową na znak, że nie odpowie. Spojrzała z lekkim wyrzutem i wściekłością na jej partnera, lecz on nawet nie raczył oddać spojrzenia.

Po powrocie, mężczyzna z monoklem zarządził czas wolny, aż do jutra, który każdy wykorzystał na lenieniu się. W końcu doszła noc, a bohaterka usiadła na parapecie oczekując nocnego gościa. Wiedziała, że się zjawi bo zawsze to robił. Po godzinie, zrezygnowana westchnęła cicho i oparła się o szybę, deszcz delikatnie dudnił po szybach, jednak mimo to usłyszała charakterystyczny trzask.

- A jednak, zjawiłes się - prychnęła nastolatka.

- Jak zawszę - odpowiedział i zaczął się do niej zbliżać.

- Jak chcesz mnie zabić to zrób to chociaż osobiscie. - mruknęła do zielonookiego.

- Chciałem pójść po pomoc.. - odrzekł chwytając się za kark.

- Prawie mnie zabili - szepnęła jakby z echem.

- Ciebie nie da sie zabić - zażartował brunet.

- Supermoce to nie wszystko. Życie nie jest życiem jeśli upływa bez wyzwań, ale naprawde mogłam zginąć - spojrzała na niego smętnym wzrokiem.

- Nie wiem co mam ci powiedzieć, chciałem cię uratować, a naraziłem cię na śmierć. - potarł skronie chłopak.

- Chciałeś co..? - zapytała nie dowierzając.

- Chciałem nas. Nas uratować. Tak - poprawił się i odchrząknął. - A co z tym Yin i Yang? - zapytał poprawiając kołnierz koszuli.

- Czarny odpowiada za złe emocje, a biały za dobre. Musze być neutralna, aby osiągnąć pełnie możliwości. Ale nie odwracaj kota ogonem, Five - zeszła z parapetu i stanęła przed nim.

- Musiałem cię uratować, bo inaczej ojczulek by mnie zadźgał. Jesteś jego oczkiem w głowie - wycedził.

- Five, oboje wiemy, że kłamiesz - szepnęła.

- Nie zależy mi na tobie okej? Jesteś dla mnie nikim! - zdenerwował się brunet, a nastepnie rzucił dziewczyne na łóżko, jednak ta chwyciła jego bluzkę i pociągnęła za sobą.

- Wiem, że jestem nikim. Moje imie na to wskazuje - odparła przygaszona, trzymając nadal chłopaka za ubranie, zapominając o tym.

- Przyznaj, że jestem w wszystkim lepszy od ciebie, a odejde - rzucił nagle.

- Glupiutki Five - westchnęła i spojrzała w jego oczy.

812 słów mam nadzieje, że się podoba!😅❤️ jutro sylwester, robicie coś ciekawego?🥺❤️ ja nie mam znajomych i nie mam co robic🤡🤡

𝙿𝚛𝚘𝚓𝚎𝚌𝚝 𝚉𝚎𝚛𝚘Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz