Zero, udała się do swojego pokoju, gdzie spotkała śpiącego Klausa i czekającą na nią Allison. Powoli zamknęła drzwi i podeszła do swojego łoża. Mulatka, poświeciła latarką po białowłosej, przy okazji rażąc ją w oczy, mocnym światłem latarki.
- Trzy, wyłącz to! - szepnęła niebieskooka
- Już, już! byłam bardzo ciekawa co ojciec zlecił tobie i nie mogłam zasnąć, otworzymy twoja kopertę? - zapytała. - ja musze oplotkować mysz, aby zatańczyła walca - poprawiła swoją wypowiedź.
- Dobrze, niech ci będzie - uśmiechnęła się sztucznie, po czym wymacała na łóżku swój list.
Zero.
Jak wcześniej wspominałem, masz ćwiczyć panowanie nad czasem. Przesuń się o dwadzieścia minut następnego dnia o godzinie 23:40. Kolejne wskazówki znajdziesz w księdze Einsteina. Podejrzewam, że cię zainteresuje.
- Ojciec zostawił Ci książkę? Gdybym lubiła czytać to byłabym zazdrosna, ale nie cierpię tego, więc współczuje - poklepała siostrę po ramieniu. - Dobranoc Zero -
- Dobranoc Numerze Trzy - odpowiedziała z politowaniem, po czym cały do usnął.
Kolejny dzień, zapowiadał się bardzo miło, dopóki o 8:00 nie obudził wszystkich budzik, nastawiony przez siwobrodego starca.
- Nie no, tego starucha chyba popieprzyło! - krzyknął rano Klaus.
- Nie, ja nie wstaje - wymruczał Diego.
- Wstawać wszyscy! - krzyknął Luther między dwoma pokojami, po czym wszyscy wyszli klnąc na Reginalda.
Śniadanie, mieli zamiar przygotować Diego i Luther, kłócąc się czy zrobią jajecznice czy kanapki z czekoladą. Jednak kiedy zeszli na dół, opadły im szczęki. Na dole stała Zero, która zrobiła naleśniki, sałatkę, jajecznice, oraz tosty.
- Zawołajcie resztę - zaśmiała się z braci.
- Kiedy? - wyjąkał Two.
- Ja ich zawołam.. - nie odrywał wzroku od jajecznicy i tostów.
Po piętnastu minutach, wszyscy zebrali się na dole w kuchni. Five oczywiście, kręcił nosem na wszystko, ale tak na prawdę smakowała mu sałatka, jak i innym każda potrawa którą przygotowała niebieskooka. Dziewczyna, jadła na tarasie sałatkę z kawą i obserwowała widoki. Nagle, drzwi na taras uchyliły się, a z nich wyłonił się Ben.
- Witaj Numerze Sześć - powiedziała nie odrywając wzroku od gór.
- Skąd wiedziałaś, że to ja? - zdziwił się, ale Zero nie odpowiedziała. - W każdym razie, dziękuje za książkę jest super! - zagadał Azjata.
- Cieszę się - odparła biorąc łyk kawy. - Będę tęsknić za takimi widokami - zapowiedziała białowłosa.
- Ja za luzem, od taty - rozmarzył się Ben, po czym nagle wpadł Klaus na taras.
- Idziemy do jeziora za dziesięć minut! kto ostatni ten frajer! - krzyknął Cztery, a następnie się zmył.
- No cóż, pora się zbierać - mrugnęła do przyjaciela oczkiem, kolejnie poszła na górę ubrać się w strój kąpielowy, a na to koszulę. Zwykłą, za dużą białą.
W wodzie nikogo jeszcze nie było. Każdy oprócz Five, którego nie było nawet z nimi, moczył nogi. Bohaterce, wcale się nie śpieszyło aby wejść do wody, a więc po ubraniu, usiadła w salonie na kanapie i poczęła czytać książkę od Bena.
- A ty nie w wodzie? - zapytał w kąpielówkach Five.
- Cóż, za styl - uniosła brwi, powstrzymując się od śmiechu. - Nie śpieszy mi się - odrzekła-
- Myślałem, że to ja będę rzekomym frajerem, ale widocznie ty nim zostaniesz. - zażartował brunet.
- Ah widzisz, bo między nami jest taka różnica, że mnie nie obchodzi jak się mnie nazywa, a ciebie tak. - odparła, zamykając powoli książkę. - Zatem idź - wskazała na drzwi, a brunet zmierzył ją wzrokiem.
- Nie zależy mi, ja mogę być frajerem - starał się ukazać, że jemu także go nie obchodzi jak go nazywają.
- Kto powiedział, że chcę iść? - uniosła brew.
- Ja - uśmiechnął się sarkastycznie i teleportował się do dziewczyny, a następnie ich oboje na zewnątrz.
- Oto nasi frajerzy! - wrzasnął loczek.
- Nie ukryjesz swojej natury Klaus - powiedział Five.
- Tak, zgadzam się. To Klaus jest frajerem. - zaśmiał się Diego.
- Ben powiedz im! - niebieskooki poszedł za ulubionego brata.
- Zdecydowanie to ty Luther jesteś frajerem - ryknął Sześć.
- O ty chodź tu! - rzucił się Numer Jeden.
- A to ja jednak zgadzam się z Benem! - chwycił Luthera, Numer Dwa, aby uratować brata.
- Cicho już! - krzyknęła Trzy, opalająca się.
- A tobie to chyba wystarczy - uniósł brwi Five.
- To kto pierwszy? - zapytał Klaus. Nikt nie odpowiedział, więc zaczął rozglądać się po rodzeństwie, a wszyscy tylko pokręcili głowami.
- Cieniasy - powiedziała do siebie białowłosa i zdjęła koszulę, a każdy zaczął mierzyć ją wzrokiem.
Nastolatka weszła szybko i zwinnie na szczyt góry który był obok stawu, po czym skoczyła.
- Ona się kiedyś zabije - uśmiechnęła się do siebie Allison.
- Nie Zero, nie nasza - powiedział uśmiechnięty Ben.
Dziewczyna wskoczyła do wody, wywołując ogromny plusk wody, po czym wynurzyła się w śmiechu.
- Na co czekacie? wchodźcie! - zaśmiała się, po czym każdy wszedł do wody.
Do bohaterki podpłynęła brunetka i stanęła obok niej.
- Wyglądasz idealnie - uśmiechnęła się.
- Ideał nie istnieje - odparła Zero. - Jednak ja właśnie na niego patrzę - dokończyła patrząc na siostrę, która się zawstydziła.
Po godzinie, pływania i dobrej zabawy wszyscy wyszli z wody i poczęli się wygrzewać na słońcu, jednak Zero poszła do domu.
- Gdzie ją powiało? - zdumiał się Luther.
- Bab nie zrozumiesz - odrzekł Diego, a kiedy zobaczył mordercze spojrzenie Allison zamilkł.
Nagle z domu wybiegła białowłosa, z aparatem i zrobiła wszystkim zdjęcie.
- Paparazzi! - krzyknął zadowolony niebieskooki, a po chwili podbiegł do przyjaciółki zobaczyć efekt.
- Zdjęcia zatrzymują chwile na zawsze - powiedziała Zero z szerokim uśmiechem.
866 słów!
Hejeczkaa to rozdział zaległy z środy chyba, przepraszam, że nie wstawiłam ale staram się teraz ponadrabiać z szkoły oceny, pamiętajcie, że was kocham oki? uhfisfh wasze komy są takie wspaniałe omgg <333
CZYTASZ
𝙿𝚛𝚘𝚓𝚎𝚌𝚝 𝚉𝚎𝚛𝚘
Fanfiction1 października 1989 roku o godzinie 12:00 43 kobiety na całym świecie zaczynają rodzić, mimo iż żadna z nich nie była wcześniej w ciąży. Siedmioro dzieci zostaje adoptowane przez ekscentrycznego miliardera - sir Reginalda Hargreevesa, który wykorzys...