- Czemu głupiutki? - zapytał i równierz spojrzał w jej oczy.
- Bo myślisz, że przyznam ci racje - wzruszyła ramionami.
- Przekonamy się jeszcze. Chcesz gdzieś dzisaj iść? - zapytał nie dowierzając, że to zrobił.
- Uau, naprawdę mnie zaskakujesz. Na początku zostawiasz mnie na nie mal pewną śmierć, potem przychodzisz i jesteś miły, ale nie umiesz się przyznać do swoich uczuć i mówisz, że nic dla ciebie nie znaczę, a na sam koniec chcesz wyjść ze mną na spacer? - uniosła brwi.
- Tak - odpowiedział analizując jej wypowiedź a następnie wbił wzrok w jej usta wyczekując odpowiedzi.
- Odpowiedź brzmi tak, chce z tobą wyjść na spacer - wstała z miejsca i powoli pociągnęła do okna lekko zszokowanego bruneta.
Chwycił jej ręke z zamiarem przeteleportowania jej, jednak ta sama chciała zejść i trzymając go nadal za rękę zaczęła wchodzić na parapet, lecz zanim to zrobiła, zielonooki przyciągnął ją za dłoń, sprawiając, że twarz dziewczyny była nie mal na jego torsie.
Nie spodziewał się tego, ale kiedy zobaczył reakcje niebieskookiej uśmiechnął się do siebie. Delikatnie wystraszona spojrzała do góry w jego oczy, ponieważ dzieliła ich niecała głowa różnicy wzrostu.Zobaczyła jego chtyry uśmieszek, który chwilę został na jego twarzy, ale kiedy przyciągnęła go za koszule, tak aby patrzyli sobie prosto w oczy, starła mu ten uśmieszek. Teraz to ona chytrze się uśmiechała.
- Nie igraj z ogniem - powiedziała i puściła jego koszule, po czym wyskoczyła, przez okno, a brunet jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie teleportował się do niej.
- Jakiś plan? - zapytał trzymając ręce w kieszeniach.
- Raczej nie, chciałam się zdać na ciebie - odrzekła, a następnie spojrzała na niego.
- Możemy iść do biblioteki? - zapytał zamyślony.
- Możemy - uśmiechnęła się, a następnie Five ich teleportował.
Znalezli się w starej ogromnej bibliotece w której pachniało starymi książkami i delikatnym tonem kurzu. Brunet zapalił świeczniki, które stały na biurku, pełnym potarganych książek.
- Ale tu magicznie.. - powiedziała cicho, po czym zamknęła oczy i wciągnęła uzależniającą woń.
- Czasmi tutaj przychodziłem. - odparł dumnie jeżdząc palcami po książkach.
- Nie wiedziałam, że lubisz coś innego niż matematykę - uniosła brew, a następnie usiadła na czerwonym, wysiedzianym tapczanie.
- Uwielbiam książki od małego. Tak samo jak to miejsce - spojrzał z uznaniem na żyrandole zwisające z góry.
- Chciałabym tu zostać i nie martwić się o nic - westchnęła cicho.
- Mamy sporo czasu do ranka, a biblioteka już od dawna nie jest otwarta. - powiedział przybliżając się do niej.
- Mogę cię o coś zapytać? - utkwiła oczy w nim.
- Właśnie to zrobiłaś, ale tak możesz zadać drugie pytanie - odpowiedział.
- Czy to prawda, że ty i Vanya.. jesteście razem, czy coś podobnego? - zapytała pewnym tonem.
- Nie? Fuj, jest moją przyszywaną siostrą - uznał zielonooki, a następnie rozszerzyły mu się źrenice - Jesteś zazdrosna? - uniósł koncik ust.
- Do diabła nie, ale ciężko byłoby ci skoczyć, gdybyś miał z kimś z akademii bliższą relacje - wzruszyła ramionami.
- Ah, tak racja.. - popatrzył w ziemie, a następnie na białowłosą.
- To masz tu jakąś dobrą książke? - zapytała.
- Czytałem wiele, więc nie umiem wybrać jednej dobrej, ale ta ci powinna przypaść do gustu - rzekł i rzucił jej książke.
- Wiedźmin? Spróbuję - spojrzała na okładkę.
Zielonooki usiadł na fotelu obok niej, a sam zaczął czytać swoją lekturę. Godzinę, może dwie później Five, szukał swojego zegarka kieszonkowego, a gdy go znalazł wskazywał godzinę drugą w nocy.
- Zero, zbierajmy się już - szepnął chłopak.
- Jeszcze chwilkę - wymruczała błagająco.
- Weź ze sobą książke po prostu. Musimy wrócić, żeby jeszcze się wyspać. - Stanął przed nią, a ta cicho jęknęła i chwyciła chłopaka za rękę, po czym ich teleportował.
- Dziękuje - uśmiechnęła się szczerze, ale delikatnie.
- Złej nocy Zero - uśmiechnął się sztucznie, jednak po chwili szturchnął ją w ramie.
- Złej nocy Five - powtórzyła gest, kolejnie gdy chłopak wyszedł z pokoju położyła się do łóżka zapadając w głęboki sen.
Jednak brunet tak szybko nie zasnął. Jego głowe zaprzątały myśli, na temat skoku. Wszystko miał obliczone perfekcyjnie, miał nawet plan kiedy i jak. Mimo to, zawsze istnieje jeden procent szans na klęskę. Wiedział o tym i nie bał się, jednak przez swojego partnera jego spokój który jak mu się wydawało, zawsze ukazywał nie był szczery. Nie chodziło tu o to czy lubi ją czy też nie, jednak o ludzkie życie.
Partnerka miała także doczynienia z niejaką komisją, która także może wykonywać skoki w przyszłość, przez co byliby łatwym celem. Niestety lub stety nie mógł teraz wycofać niebieskookiej. Narażał nie tylko ją ale i siebie, lecz wiedział, że bez niej będzie mu ciężko.
Ale czemu?
716 słów!
Szczęsliwego nowego roku🥺❤️❤️ Mam nadzieje, że się podoba i kocham was okej???🐸👍💗💗💗
CZYTASZ
𝙿𝚛𝚘𝚓𝚎𝚌𝚝 𝚉𝚎𝚛𝚘
Fanfic1 października 1989 roku o godzinie 12:00 43 kobiety na całym świecie zaczynają rodzić, mimo iż żadna z nich nie była wcześniej w ciąży. Siedmioro dzieci zostaje adoptowane przez ekscentrycznego miliardera - sir Reginalda Hargreevesa, który wykorzys...