- Do cholery! - tupnęła nogą mulatka.
- Uspokój się nie jestem kablem - wywrócił oczami.
- Przepraszam, czy ty nazwałeś mnie Einstainem? - podeszła krok bliżej białowłosa. - W sumie to mi sie podoba - wzruszyła ramionami.
- Może on nie jest, ale ja jestem - wyszedł z szafy Klaus.
- Chwila co - rozszerzył oczy zielonooki.
- Czy ten debil siedział ci w szafie cały czas kiedy nas nie było - wskazała na szafę Allison.
- Tak, a teraz albo zrobicie to co ja chce, albo poskarżę się ojcu! - zaklaskał w dłonie.
- Nie ma rzeczy której nie zrobię - wywróciła oczami.
- Pocałuj Numer Trzy! - uśmiechnął się.
- Naćpany jakiś - uniosła brwi do góry, po czym szepnęła do brunetki. - Nie bój się. - a ta się śmiało uśmiechnęła, po czym się pocałowały.
Pocałunek, jak pocałunek. Jeżeli nie czujesz mięty do drugiej osoby, pocałunek nic nie znaczy, jednak dwóch chłopców znajdujących się w pokoju, stało z otwartymi ustami i wlepiali swe gałki oczne w dziewczyny.
- Pech przyjacielu, ale Allison to ja bardzo lubie - Zero puściła oczko do Klausa, a następnie wyszła z pokoju, to samo uczyniła Three, oraz Four wykopany przez Five.
Piętnaście minut później, wszyscy zebrali się na dół na kolację, w której oczywiście nie zabrakło ojca. Trzy spanikowana spojrzała na przyjaciółke, jednak ta kiwnęła jej głową na uspokojenie.
- Jedzmy - odezwał się staruszek, a wtem rozległ się dzwięk sztućców stukających o talerze.
Po zjedzonej kolacji, godzine później każdy położyl się spać. Oczywiście dwoje nocnych uciekinierów, nie zmrużyło nawet oka. Oboje stali przy swoich równaniach, zbyt zajętych, aby pamiętać o umówionej nocnej eskapadzie.
Aż w końcu, zielonooki oderwał się zza światów, po czym udał się do swojej kompanki. Nawet nie ruszył się z miejsca tylko teleportował do pokoju dziewczyny.
- Gotowa? - zapytał pewny siebie.
- Ja bym miała być nie gotowa? - prychnęła po czym stanęła przed nim i uniosła ręce do góry i wystawiła środkowe palce.
Chłopak uniósł brew, z zaintrygowania zachowaniem dziewczyny, a ty odeszła do tyłu i wyskoczyła tyłem pokazując dalej środkowe palce do bruneta, który zaśmiał się pod nosem kiedy to zrobiła. Sam chwilę później teleportował się na dół.
- Prowadź - uśmiechnęła się ironicznie.
Zielonooki zbliżył się do dziewczyny, a następnie chwycił ją za rękę i teleportował do wskazanego miejsca wcześniej. Zero poczęła szukać po regałach jakiejś odpowiedniej dla siebie książki, a Five uniósł brew.
- Skończyłaś już tamtą? - zapytał zdziwiony.
- Jak widać - wzruszyła ramionami.
- Szybka jesteś. - stwierdził.
- Poważnie? Szybko to ty ogarnąłeś - wywróciła oczami.
- Hmm.. zapale w kominku - spojrzał zamyślony na przedmiot umiejscowiony obok małej kanapy.
- Co taki zamyślony jesteś? - utkwiła swoje spojrzenie w nim.
- Myślę o wielu rzeczach, których nawet ty możesz nie zrozumieć - rozpalił ogień w kominku.
- Nie martw się o złożone problemy matematyczne. Zapewniam cię, że moje są jeszcze większe, powiadał Einstain. - zastygła przy regale z kryminałem. - Czasem zastanawiam się jakie były jego problemu - wyjęła nagle jakąś książke.
- Kiedyś się cofne w czasie i go zapytam - zażartował brunet.
- Wiesz, jestem ciekawa, jak ja mam użyć pełni mojej mocy - dotknęła palcem swojego podbródka, po czym się uśmiechnęła delikatnie. - Jednak, to są głębsze rozmyślenia, a teraz nie mamy na to czasu. Cieszmy się tym czasem który nam tu pozostał, bo nie wiemy czy wrócimy. - zamrugała powiekami.
- Żyj jakby jutra miało nie być - zaśmiał się cicho młody geniusz.
- Dokładnie. Po za tym, nie wiem czy słuchałeś, ale po kolacji ojciec oświadczył iż jedziemy za dwa dni. - spojrzała na niego. - Coraz mniej czasu do naszego skoku. -
- Boisz się? - zapytał.
- Niczego się nie boje - uniosła brodę.
- Jeszcze wiele cię w życiu czeka. - pokręcił głową.
- Najgorsze chyba za mną - uznała optymistycznie.
Przez kolejne półgodziny czytali w ciszy i skupieniu, aż w końcu niespodziewanie odezwała się niebieskooka.
- Wyjdźmy na zewnątrz - wstała gwałtownie.
- Jaki jest tego powód - uniósł brew nastolatek.
- Bez powodu - strzeliła kośćmi, po czym energicznie otworzyła ogromne drzwi biblioteki.
Było ciemno, bardzo. A deszcz mocno lał, przez co prawie od razu, białowłosa była mokra. Zaczęła się śmiać i wybiegła na środek ulicy, po czym zaczęła tańczyć.
- A jaki jest cel tego? - roześmiał się brunet.
- Zabawa. Żyć nie umierać - rozpromieniła się białowłosa. - Chodź tu! -
- Nie zrobię z siebie takiego głąba - założył ręce na piersi, a następnie zaczął obserwować niebieskooką.
- Tracisz najlepsze - wzruszyła ramionami.
Zielonooki wywrócił oczami, po czym podszedł do białowłosej i chwycił ją w talii i obrócił. Zaczęła się delikatnie śmiać z ich głupoty, a on razem z nią. Położyła swoje ręce na jego ramionach, a on tak jak poprzednio na jej talii. Uśmiechnęła się do niego szczerze, a po skończonym tańcu chwyciła go za ręce i cała przemoczona przytuliła go, a chwilę później szepnęła do jego ucha.
- Każdy co jakiś czas, musi złożyć ofiarę na ołtarzu głupoty - odsunęła się od niego, przez co zobaczyła jego szczery uśmiech. Pierwszy raz.
759 słów!
Druga część maratonu hihi😅👍 Kurde zastanawiam się ile wyjdzie mi z tej książki rozdziałów serio :o
CZYTASZ
𝙿𝚛𝚘𝚓𝚎𝚌𝚝 𝚉𝚎𝚛𝚘
Фанфикшн1 października 1989 roku o godzinie 12:00 43 kobiety na całym świecie zaczynają rodzić, mimo iż żadna z nich nie była wcześniej w ciąży. Siedmioro dzieci zostaje adoptowane przez ekscentrycznego miliardera - sir Reginalda Hargreevesa, który wykorzys...
