- Zbierajmy się już - powiedział, nadal z uśmiechem, po czym teleportował do biblioteki siebie i młodą bohaterkę.
- Czemu uśmiechasz się tak rzadko? - zapytała
- Bo musze cię codziennie widzieć - zaśmiał się.
- Zamknij się wredoto -naburmuszyła się.
- Cała się trzęsiesz, może użyjesz mózgu i pójdziesz do kominka się ogrzać? - odegrał się.
- Tak sądzisz? Nie ja wole zostać i marznąć - stwierdziła sarkastycznie, a następnie odeszła w kierunku kominka.
- Wiesz, kiedy dołączyłaś do akademii, myślałem, że będę cię cały czas nienawidzić - utkwił swe oczy w płomieniu ognia.
- I? - zapytała Zero.
- Totalnie miałem racje - kiwnął głową.
- Aż mnie zatkało - uśmiechnęła się.
- Dobra, choć zgubo - tym razem on się uśmiechnął, kolejnie złapał ją za dłoń i teleportował ich do jej pokoju.
- Złej nocy cymbale - zdjęła glany Zero.
- Złej nocy głąbie - skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
Od razu po tym, teleportował się do swojego pokoju, a chwilę później usnął tak jak i niebieskooka.
Kolejny dzień w akademii, zaczął się spokojnym śpiewem ptaków zza okna i promieniem pierwszego, wakacyjnego słońca. Do pokoju Zero wpadł Ben.
- Wstawaj! Jutro jedziemy, musisz się spakować - potrząsł młodą bohaterką azjata.
- I dlatego budzisz mnie o 7 rano? -podniosła się powoli.
- Mamy trening o 10, a śniadanie o 9. Więc chyba tak - zastanowił się.
- A po treningu nie moge się spakować? - uniosła brew.
- O. Mądrze, ja o tym nie pomyślałem - zaśmiał się brunet. - Nawiasem mówiąc, daj mi to co masz teraz, bo mam dla ciebie Igrzyska Śmierci. - uprzedził, a po chwili wyjął książke.
- Jejku zawsze chciałam przeczytać! na komodzie mam moją, weź sobie - puściła oczko, po czym ustawiła zdobycz na nocnej szafce.
- Ja cie solę! skąd ty to masz?! - rozdziawł szeroko usta, a następnie postukał palcem o okładkę.
- Mam swoje sposoby -uśmiechnęła się do bruneta, kolejnie wyszła z pokoju, aby zaparzyć kawę.
Wychodząc z pokoju, zaczęła rozmawiać z towarzyszem i spotkała swoją przyjaciółkę, Numer Trzy.
- Hej Zero! - przywitała się mulatka, po czym dołączyła się do rozmówców.
- Hej All - powiedzieli równocześnie Projekt Zero i Numer Sześć.
- Co tak wcześnie wstaliście? - zapytała zaciekawiona.
- Ta frajejrska chmura, stwierdziła, że obudzi mnie o 7 abym zaczęła się pakować na jutro - szturchnęła brata w ramię.
- Co za mózg - zaśmiała się brunetka, a azjata wystawił do nich język.
- A ty co tak wcześnie wstałaś? - zapytał Ben.
- Bez powodu, jakoś tak - stwierdziła.
Po skończonej wypowiedzi Three, białowłosa zaparzyła sobię kawy, a reszcie owocowej herbaty. W tem rozległ się charakterystyczny trzask, a Six i Trzy natychmiastowo podskoczyli ze strachu.
- Fuj, kto parzy herabtę - skwasił się Five.
- Fuj, kto parzy kawę - odegrała sie brązowooka.
- Ja i Zero, przegrywy. - odgryzł się zielonooki.
- Ani to śmieszne ani zabawne - stwierdziła Zero.
- Witam Five, jak tam? - zapytał dziarsko Ben.
- Próbujesz być miły? - zdziwił się nastolatek. - Kto ci zapłacił - uśmiechnął się sarkastycznie, po czym zniknął w niebieskiej smudze, tak samo jak jego kawa.
- Typowy Five - wywróciła oczami brunetka. - Nasz gbur chyba nigdy się nie zmieni -
- Za to go kochamy, czyż nie - zaśmiał się brązowooki.
Półtorej godziny później, zebrali się na śniadanie, po którym miał być oczywiście trening. Grace przygotowała salkę, a Pogo i Reginald jak zwykle stali w ciemnym zaułku pokoju. Kiedy dzieci się pojawiły małpa wystąpiła i spojrzała na dzieci.
- Numer Sześć z Numerem Trzecim, Numer Piąty z Numerem Pierwszym, Numer Drugi z Numerem Czwartym. Projekt Zero, zajęcia indywidualne, proszę udać się z Sir Reginaldem do jego biura. - powiedział ostro opiekun, a niebieskooka kiwnęła głową i zrobiła jak jej kazano, a za nią siwobrody.
- Unieś budynek naprzeciwko i postaw go bez szwanku. - rozkazał, a białowłosa próbowała to zrobić, jednak dom tylko drgnął. - Jeszcze raz - krzyknął.
Dziewczyna zrobiła się cała czerwona a jej dłoń powędrowała do skroni. Budynek, wzibł się wysoko do góry, a następnie powoli upadł.
- Gratuluję, a teraz przesuń się o 3 sekundy do przodu. - rozkazał, a bohaterka pomyślała jednak nic się nie stało. - Udało się? - zapytał.
- Oczywiście - skłamała bezradnie.
- W takim razie, gratuluje. Możesz odejść, na wyjezdzie będziemy trenować. - nie oderwał wzroku od notatnika wypraszając ją.
- Oczywiście wuju - odparła zmieszana.
700 słów!!
Koniec maratonu kochani, liczę, że się podobał kocham was bardzo słoneczka🥺🥺 do wtorku!!
CZYTASZ
𝙿𝚛𝚘𝚓𝚎𝚌𝚝 𝚉𝚎𝚛𝚘
Fiksi Penggemar1 października 1989 roku o godzinie 12:00 43 kobiety na całym świecie zaczynają rodzić, mimo iż żadna z nich nie była wcześniej w ciąży. Siedmioro dzieci zostaje adoptowane przez ekscentrycznego miliardera - sir Reginalda Hargreevesa, który wykorzys...