Jak zwykle, niebieskooka upięła swoje włosy w kucyka i wyjęła broń z pasa, po czym zeszła na dół. Tym razem ćwiczyli na dworze, a wychodząc spotkała All, z którą pokierowały się w stronę małpy.Reginald jak zwykle stał z boku i obserwował tok wydarzeń. Pogo stanął 2 metry przed dziecmi i spojrzał przeszywająco na każde z nich.
- One z Five, Two z Zero, Six z Four. Three proszę iść do mamy, ona powie ci co robić - powiedział donośnyn tonem i mulatka odeszła.
Jeden i Five pojawili się na środku. Blondyn wyciągnął dłoń do bruneta, jednak ten spojrzał na niego zdziwiony i odszedł od niej.
Zdenerwowany ignorancją brata, jak zwykle rzucił się w furii, próbując okładać go pięściami. Tamnten zaś teleportował się za niego i kopnął go w plecy i przygwoździł do ziemii, co nie było do końca przemyślane, bo Luthera super mocą jest super siła i role się odwróciły, po czym dostał w nos. Syknął głośno i teleportował się za brata, kopiąc go kilka razy w plecy a na koniec w twarz.
Następni weszli Ben i Klaus. Jak zwykle Cztery, nawet się nie starał więc Ben przewrócił go z łatwością i przycisnął go stopą do ziemii, zrezygnowany postawą brata. Siwobrody pokręcił głową i zaczął skrobać piórem coś w notatniku.
Kolejni byli Diego i Zero.
- Nie będę się nawet wysilał - zadrwił Dwa.
- O, uwierz nie będziesz musiał. -
Diego, nie mal odrazu rzucił w białowłosą nożyczkami, które od razu złapala. Odrzuciła je na bok i zaczęła się nie bezpiecznie zbliżać do brązowookiego. Zdezorientowany rzucił się na nią, a urzywając hipermobilności przebiegła za niego uderzając go z pięści w kark, a następnie w nerkę. Jednak brunet nie został jej dłużny i uderzył ją prawą ręką w usta, powodując rozcięcie. Szybko podcięła go, po czym usiadła na nim okrakiem. Nachyliła się i szepnęła.
- Chyba wygrałam - puściła jego ręce, a on rozwścieczony rzucił w jej nogę nożyczkami.
Normalnie gdyby nie była to osoba, z którą mieszka, przewidzialaby to i złapała, jednak ona mu ufała i nożyczki wbiły się w jej nogę.
- Diego ty idioto! - krzyknęła All.
- Cholera! - krzyknął Klaus
- Spokojnie, trzeba zanieść ją do Grace - powiedział Luther.
- Spokojnie? Zobacz na jej nogę! znowu ten debil rzuca w nią z nienacka! - zdenerwował się zazwyczaj spokojny Ben.
- Przepraszam! Nie chciałem - mówił spanikowany Two.
- Jakbyś nie chciał, to byś tego nie zrobił - wzruszył ramionami Five.
Sam był zdenerwowany na brata, ale czemu skoro mu nawet nie zależało mu na przybłędzie.
Luther zaniósł niebieskooką do nianio-robota, która natychmiast ją opatrzyła, a Diego zgromiła wzrokiem. Został z nią Ben, który bardzo się martwił.
- Jesteś naprawde ze stali - pokręcił głową z uznaniem.
- Żyj szybko, umieraj młodo - zamyśliła się białowłosa i zasnęła.
Godzinę później wstała, aby wrócic z powrotem do pokoju, ale usłyszała rozmowę z pokoju Klausa.
- Ja uważam, że coś tu nie gra. Nic o niej nie wiemy - rozpoznała głos Luthera.
- Racja, nic nam o sobie nie mówi. - dokończył Diego.
- Sierotka się ostatnio mi zwierzała. Naiwna jest - parsknął Five.
- Nie nazywaj jej tak ! - oburzyła się All
- Co ci mówiła - zapytał zaciekawiony Klaus
- A jakieś pierdoły o sobie - zamyślił się.
- A ja ją lubie. Mimo, że wiele ukrywa za tym swoim uśmiechem jest bardzo sympatyczna - odezwał się Ben.
- Zakochałeś się czy jak? - zadrwił Five
- Nawet jeśli, to co? Jest cholernie mądra i silna. Zabawna, czyta książki, śliczna oraz jej oczy..mają taki śliczny jagodowy kolor - odparł
- Zgadzam się - odpowiedziała All.
- Jestem gejem! ale mógłbym zmienić dla niej orientację! - zaśmiał się Klaus.
Zero odeszła od drzwi z uśmiechem i pokierowała się w stronę pokoju. Zaczęła dekikatnie ćwiczyć nogę, po czym wyjęła swoją tabilcę z obliczeniami i zaczęła liczyć. Nagle. w jej pokoju, jakby coś trzasnęło, a ta stała nie wzruszona.
- Żadnej reakcji? serio? - zapytał unosząc brew.
- Na ciebie? po co, jestem zwyklą sierotą - prychnęła.
- Sierotą? - powtórzył
- Wyjdź okej? Nie mam na ciebie czasu - wywróciła oczami.
- Co liczysz? - zapytał
- Nie twoja sprawa. Mam ci pokazać gdzie są drzwi? - odpowiedziała i wskazała na nie.
- Co cię ugryzło? -
- Wynoś się - warknęła już.
- Nie, chce wiedzieć o co ci chodzi. - położył się na jej łóżku.
- Jak się kogoś obgaduje, to przynajmniej zamyka się drzwi - uśmiechnęła się sarkastycznie.
Brunetowi, rozszerzyły się źrenice. Wszystko słyszała. Dlaczego niby ma być
mu głupio, przecież to zwykła głupia dziewczynka. Zanim się zorientował został wyrzucony z pokoju.Godzinę później do pokoju białowłosej wpadła Vanya, którą obdarzyła szerokim uśmiechem.
- Cześć, misja! Zbieraj się, musisz ubrać to! - powiedziała i rzuciła jej maskę na oczy.
- Och dobrze, a gdzie jest zebranie? - zapytała rozczesując włosy.
- Przed autem! - odkrzyknęła w popłochu brunetka.
Niebieskooka, miała jak zwykle swój czarny skórzany kombinezon, czarne glany i rozpuszczone włosy, sięgające jej do pasa. Ubrała maskę i wybiegła z pokoju stawiając się obok garażu, a w aucie, czekał już Reginald na resztę dzieci.
Kiedy chwilę później się zjawiły uruchomił czarny bus z logiem akademi i zaczął im tłumaczyć plan podczas drogi.
- Napad na mennicę. Five teleportuje się do środka i otworzy wam drzwi, Luther Diego i Ben idziecie na dół 10-20 złodzieji. Five Klaus i Allison idziecie na parter 20 zbrodniarzy. Zero idziesz na samą górę, 15 złoczyńców z karabinami. -
- Czemu Zero ma iść sama? - zapytał Klaus
- Bo da radę - odpowiedział krótko Reginald.
850 słów!
Pykło! mamy kurczaki te 3 rozdziały haha☺️💗 przepraszam znowu za nie akt juz odmowilam pokute, kocham was bozee !! adios😫💖🥺🥰❤️🥵
![](https://img.wattpad.com/cover/249753772-288-k453160.jpg)
CZYTASZ
𝙿𝚛𝚘𝚓𝚎𝚌𝚝 𝚉𝚎𝚛𝚘
Fanfic1 października 1989 roku o godzinie 12:00 43 kobiety na całym świecie zaczynają rodzić, mimo iż żadna z nich nie była wcześniej w ciąży. Siedmioro dzieci zostaje adoptowane przez ekscentrycznego miliardera - sir Reginalda Hargreevesa, który wykorzys...