34🔥

140 3 9
                                    

- Wybacz, Atlas - odparła w końcu Morgan, kiedy tłum zaczął powoli wracać do środka. Mróz szczypał w nos, a śnieg zaczął padać coraz mocniej. - Lepiej będzie jak wrócę już do domu. 

- Poczekaj, Morgan! - złapał ją za rękę, jednak dziewczyna szybko ją zabrała, po czym weszła do środka i ruszyła w stronę gabinetu pana Collinsa, gdzie była sieć Fiuu, z której mogła dostać się do domu. 

Atlas ruszył za nią.

- Morgan! Proszę poczekaj! - Szedł za nią szybko przez korytarz, wyłożony zieloną tapetą w złote zdobienia, na którym wisiało pełno obrazów jego przodków. - Wiem, mogłaś się przestraszyć! Może za szybko to powiedziałem, ale...

- Atlas, nie! - dziewczyna gwałtownie się zatrzymała. - Tu nie chodzi o to, czy to za wcześnie, czy za późno. Tu chodzi o to, że ja nie potrzebuje pakować się w związki, zrozum.

- Morgan, nie można się zamykać na wszystkich, przez jedno złamane serce. 

- O czym ty mówisz? - zapytała zbita z tropu. On nie mógł wiedzieć.

- Wiem, że ciebie i Freda coś łączyło. Nikt, kto nie miał głębszej relacji tak się nie zachowuje... Poza tym słyszałem waszą rozmowę...

- Podsłuchiwałeś? -zapytała z żalem w głosie.

- Nie, to nie tak. Długo nie wracałaś, więc chciałem ciebie poszukać. Usłyszałem tylko fragment o zdradzie, wycofałem się od razu.

- Ty nic nie rozumiesz - odparła. 

- Powinnaś już zapomnieć o tym i zacząć nowe znajomości. - ciągnął. - Wiem, że po czymś takim to trudne, ale...

- Atlas, nie! - przerwała mu wściekle. - Nie będziemy razem, rozum to. Ja nie będę pakować się w żadne relacje i przykro mi, że dałam ci takie wrażenie. A teraz lepiej będzie, jak wrócisz się bawić i nie będziesz szedł za mną. 

Nastała między nimi cisza, kiedy oboje patrzyli sobie w oczy. Atlas z nadzieją, a Morgan z determinacją i żalem.

- Przykro mi - wyszeptała.

- Spoko - odparł, unosząc ręce w geście kapitulacji. - Jak chcesz, nie narzucam się, nie jestem taki. - dodał gorzko, po czym  odwrócił się i odszedł.

Morgan jeszcze chwilę tak tkwiła, po czym ruszyła w stronę kominka, skąd od razu przeniosła się do siebie do domu.

Jej rodziców nie było, tak jak się spodziewała. Ona sama miała wrócić dopiero jutro, po nocowaniu, jednak plany się zmieniły.

Zapaliła światło w salonie i usiadła na białej kanapie, nawet nie zdejmując płaszcza. Patrzyła się w przestrzeń nad kominkiem.

Na kolana wskoczyła kotka, cicho pomrukując i ciesząc się, że nie jest sama. Dziewczyna odruchowo zaczęła ją głaskać tam, gdzie najbardziej lubiła.

- Chociaż ty miej trochę radości - zaśmiała się gorzko. 

Siedziała tak jeszcze z dobre pół godziny, aż w końcu westchnęła i podniosła się.   Zdjęła płaszcz, wykąpała się, zrobiła sobie popcorn i usiadła z powrotem na kanapie, przykrywając się kocem i biorąc do siebie Bibi.

Włączyła z pierwszej lepszej kasety film i zaczęła go oglądać. Nie za bardzo angażowała się w fabułę. Po prostu oglądała scena po scenie, jednak myślami dalej była w domu Carl.

W pewnym momencie zasnęła. Miska z popcornem spadła jej z nóg prosto na podłogę, rozsypując całą swoją zawartość. Film leciał dalej, a Bibi postanowiła położyć się nieco dalej.

Godzinę później kaseta z filmem skończyła się i w pomieszczeniu zapadła ciemność, w tle tykał stary zegar, a na korytarzu paliła się mała lampka pomagająca trafić do łazienki. Nie działo się nic dziwnego. Była to zwykła noc w domu państwa Jones.

Minęła jeszcze godzina, aż nagle głośny huk i rażące światło obudziło Morgan. W pomieszczeniu dalej było ciemno, jednak przy kominku dało się zobaczyć zarys postaci.

- Co jest...? - powiedziała sama do siebie, chwytając za wazon, który stał przy kanapie na stoliku. Szybko podniosła się z kanapy, wdeptując w popcorn, co jeszcze bardziej ją przestraszyło. Bibi zaczęła przeraźliwie miauczeć, a Morgan machać wazonem w te i we w te  - Kim jesteś!? Mam broń! - Krzyczała, panicznie szukając różdżki. Dopiero po chwili przypomniała sobie, że zostawiła ją w płaszczu. Miała już rzucić się w stronę drzwi balkonowych i uciekać, jednak postać nagle się obaliła i wydała jęk bólu. - Fred!? - powiedziała zdziwiona i podbiegła do włącznika. 

Światło poraziło ich obu po oczach, jednak to Fred wydał z siebie kolejny jęk. Dziewczyna podeszła do niego niepewnie. Był jeszcze bardziej pijany niż przedtem. 

- Co ty tu robisz? - zapytała, przykucając przy nim i unosząc jego głowę.

- A ty  sz-s-o Robissz w mooim dom-uu? - zapytał, próbując patrzeć jej w oczy, jednak nie wychodziło mu to.

- Nie trafiłeś do siebie do domu, tylko do mnie - odpowiedziała. - W dodatku wyglądasz jak wrak człowieka. 

- To nei moszliwę! - zaprzeczył. Morgan wzięła go pod rękę i próbowała podnieść. 

- Na Merlina, FRED! Współpracuj. 

- Wicis-szz, co se mno roobis-szz? - powiedział, kiedy dziewczynie udało się go podnieść. 

- Przestań - odpowiedziała i chciała ruszyć w stronę łazienki.

- Taka jestesz! Puszć mnie! Albo pomurz mi wroosić do domu! - zaczął szarpać się i wyrywać, co tylko skłoniło Morgan do namysłu, skąd ma tyle siły w tym momencie.

- W tym stanie!? Nawet nie ma mowy! - odparła, łapiąc go mocniej. - Nie szamotaj się tak, bo upadniesz!

Fred w końcu posłuchał, przez co Morgan mogła zaprowadzić go do łazienki. Umyła mu twarz i ręce, zapasową szczoteczką jako  tako wyczyściła mu zęby. Zostawiła go na chwile samego, żeby pójść po jakoś piżamę swojego ojca, a gdy wróciła przebrała w nią Freda i powoli zaprowadziła go po schodach na górę, do pokoju gościnnego.

Przy jego łóżku postawiła miskę, na wszelki wypadek. Za to na stoliku nocnym butelkę z wodą i eliksir, który miał mu pomóc następnego dnia.

- To chyba wszystko, czego potrzebujesz - odparła, po czym chciała już wstać  z łóżka, żeby udać się do siebie, ale wtedy Fred powiedział:

- Skoro mnie kochasz, to czemu tak mnie traktujesz? -Jego słowa były bardziej wyraźne niż wcześniej, jednak dalej było słychać, że jest pijany. Oczy miał już zamknięte i był chwilę przed zaśnięciem.

Morgan nie odpowiedziała mu na to, wiedząc, że i tak nie będzie pamiętał tego, poza tym prawie już spał. Więc udała się z powrotem na dół, żeby odstawić wazon na miejsce, posprzątać popcorn i dać Bibi jeść, ponieważ bardzo przestraszyła się tej nocy.

Kiedy kotka jadła, Morgan przykucnęła obok niej i zaczęła delikatnie głaskać ją wierzchnią częścią dłoni, zamyślając się nad słowami jednego z bliźniaków. 

Psikus (nie)doskonały • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz