Ten wieczór Morgan postanowiła spędzić w pokoju wspólnym nad nauką, ponieważ nieubłaganie zbliżał się termin sprawdzianu z eliksirów, a skoro jej współlokatorka była na randce, Morgan postanowiła nie marnować czasu, aby później bez stresu wysłuchiwać Carl.
Ciągnęła się tak godzina za godziną. Morgan kompletnie straciła rachubę czasu, pochłonięta przez pradawne i te nowe przepisy na eliksiry. Za oknem zapadła już kompletna ciemność, a w pomieszczeniu została już tylko ona.
W palenisku lekko żarzył się ogień, co powodowało, że w pomieszczeniu panował półmrok. Morgan siedząc w ostatnich blaskach światła doczytywała rozdział poświęcony amortencji, która była ostatnim eliksirem.
Wtedy ktoś zszedł po schodach i przeszedł przez pokój wspólny pogwizdując sobie, co jednak nie zwróciło uwagi dziewczyny. Postać zniknęła w małym przedsionku, jednak cofnęła się po kilku sekundach.
– Morgan? — zapytał, a wtedy dziewczyna odwróciła wzrok od podręcznika i ujrzała tam Freda, w piżamowych spodniach w czerwoną kratę, kapciach oraz białej bluzce.
- Fred? Gdzie ty idziesz tak późno?
‐ Słodycze mi się skończyły, okej? Mam straszną ochotę i idę do kuchni. Przynieść ci coś? — oznajmił, na co dziewczyna zaczęła się chichotać – Co cię bawi? My faceci też mamy zachcianki.
– Jeżeli chcesz, to mogę ci dać trochę słodyczy z miodowego królestwa, nie będziesz musiał fatygować się do kuchni.
– Byłbym ci wdzięczny do końca życia, Morguś — odpowiedział uradowany chłopak, a dziewczyna zwlekła się z kanapy i razem pokierowali się do sypialni dziewcząt.
Oboje weszli do pokoju, Fred położył się wygodnie na łóżku Morgan, a ta zaczęła przeszukiwać swoją szafkę nocną.
– Mogę ci zaoferować: mugloskie kwaśne żelki, czekoladowe żaby, mleczną czekoladę z orzechami, jakieś praliny mugolskie no i jeszcze fasolki wszystkich smaków.
– No powiem ci, masz potężny arsenał.
– Jak na kobietę przystało — oznajmiła i mrugnęła do chłopaka okiem.
– Wybieram żelki, praliny i może czekoladową żabę jeśli łaska.
– Łaska łaska, widzę że naprawdę masz ochotę na coś słodkiego.
– Baaaaardzoooo — oznajmił celowo rozciągając wyraz, kiedy brał od dziewczyny swoje zamówienie.
Fred odłożył rzeczy na łóżko, po czym nachylił się, aby dać Morgan buziaka w policzek. I wtedy go olśniło.
~Na Merlina ~ pomyślał, kiedy poczuł ten charakterystyczny zapach z kociołka na eliksirach, którego nie mógł rozszyfrować jako swoją amortencje.
Szybko odsunął się od dziewczyny, a ta spojrzała na niego pytająco.
– Coś się stało?
– Ani trochę — oznajmił i uśmiechnął się nerwowo.
Morgan i Fred w ciszy jedli łakocie, aż w końcu chłopak poderwał się z łóżka i z buzią wypełnioną po brzegi jakże słodką orzechowo praliną powiedział:
- Nie sądzisz, że dawno nie zrobiliśmy razem czegoś nielegalnego.
- W sensie, że jakiegoś kawału? - zapytała Morgan, przełykając kwaśnego żelka.
- Dokładnie o to mi chodzi. Powinniśmy nadrobić zaległości.
- Masz jakiś pomysł?
- A oczywiście, że mam - oznajmił dumnie, podniósł się z kanapy i zaczął iść w stronę drzwi. - Spotkajmy się za piętnaście minut w pokoju wspólnym.
CZYTASZ
Psikus (nie)doskonały • Fred Weasley
FanfictionW życiu miłosnym bliźniaków Weasley zaczęło mieszać się jak w kociołku z eliksirem. Niespodziewanie odkrywają, że ich serca mogą należeć do czegoś niezwiązanego z psikusami a kogoś, co powoduje ogromny misz masz. Szósty rok w Hogwarcie rozpoczyna...