39🔥

119 8 6
                                    

- WITAM WSZYSTKICH NA DRUGIM ZADANIU TURNIEJU TRÓJMAGICZNEGO! - oklaski i krzyki rozniosły się echem po jeziorze. Morgan jednak miała wrażenie, że to wszystko dzieje się bez jej udziału. 

Od ostatniej rozmowy z Fredem minęło kilka dni, a jednak dalej tak żywo siedziała ona w jej głowie. Od tamtej pory nie widziała się też z bliźniakiem. Unikała go, jak tylko mogła, a i on raczej nie próżnował. 

Przez to wszystko Morgan czuła się nieprzytomna i nieobecna w życiu. Ciągle myśli mąciły jej w głowie, czy oby na pewno dobrze postąpiła z Fredem i czy już nic nie czuje do Weasley 'a.

- Wszystko okej? - zapytała Carl, wyrywając dziewczynę z zamyślenia.

- Tak, wszystko w porządku. - odparła, naciągając czapkę bardziej na głowę. 

- Orzeszka? - zapytała Carl, wyciągając do Morgan otwartą paczkę. Dziewczyna jednak zaprzeczyła. - Widzę przecież, że coś cię trapi. I to już od kilku dni. 

- Nieprawda, wydaję ci się. - szybko wypuściła z siebie.

- To coś z Fredem? - drążyła dalej.

- Fred to skończony temat. - dała do zrozumienia. 

- Ja mam inne zdanie na ten temat. - odparła hardo Carl. - Nie rozmawiasz o tym z nikim. Zamknęłaś się na świat od tej sytuacji. Powinnaś...

- Carl, dal mi proszę samej decydować o tym co powinnam, a czego nie. - wcięła jej się, nie ukrywając frustracji. 

- Jasne. Spoko. - powiedziała Carl, nie ukrywając rozczarowania.

- Lepiej będzie jak już pójdę. - Morgan cicho oznajmiła to i ruszyła przez tłum uczniów do brzegu. Carl krzyczała za nią, jednak dziewczyna nawet nie odwróciła się.

Kiedy wysiadła z łódki ruszyła przez błonia prosto do zamku. Miała wyrzuty sumienia, że tak potraktowała przyjaciółkę, jednak nie mogła nic na to poradzić. Sytuacja z Fredem za bardzo ją bolała, by o niej mówić. Nie chciała pokazywać, jak bardzo ją to dotknęło całemu światu. Wolała grać, że wszystko jest okej.

- Morgan! - usłyszała i spojrzała się przed siebie, w stronę zamku. Stali tam dwaj rudzielcy. Od razu wiedziała, że to bliźniacy. George machał do niej ręką, a po chwili zaczął biec w jej stronę. - Czemu już uciekasz? - zapytał, kiedy dotarł do dziewczyny. Przez szyję miał przewieszoną skrzynkę z swoimi wyrobami. 

- Wiesz, nie najlepiej się bawiłam, chyba wolę wrócić do zamku. - odparła, utkwiwszy wzrok w swoich dłoniach.

- Nie najlepiej się bawiłaś, bo nas tam nie było. - oznajmił nonszalancko, a Morgan posłała mu w odpowiedzi grymas. - A no tak. - odparł, orientując się o sytuacji.

- Co u niego? - wyrwało jej się samej. Przelotnie spojrzała na Freda, który dalej stał w tym samym miejscu, jakieś dwadzieścia metrów od nich i patrzył się w stronę zakazanego lasu. 

- Średnio. - powiedział George. - Ale u ciebie chyba też nie jest najlepiej?

- No nie jest. - westchnęła. 

- Nie uważasz, że to już czas porozmawiać z nim? - zagaił z nadzieją w głosie. 

- Nie, George. To... To już jest stracone dla mnie. - odważyła się w końcu spojrzeć na przyjaciela. W jej oczach dalej było widać tylko ból.

- Oboje cierpicie. To bezsensu. 

- Czasem tak wyglądają dorosłe decyzje. - odparła wzdychając. - Nie będę mieszać się  w jego relację z Cassandrą. Jeśli chce tego, to ja nie mogę w to ingerować.

- Morgan, tyle że on nie chce relacji z żadną inną dziewczyną, tylko z tobą. Słyszę o tym każdego wieczoru.

- Tak, tyle że to co mówi Fred nijak ma się do rzeczywistości. ostatnio przypadkiem spotkałam go i Cassandrę tu na Błoniach, jak się obściskiwali.

- Nie wierzę w to, Morgan. - Zdumienie malowało się na jego twarzy.

- No to uwierz. - westchnęła, ciężko przełykając ślinę.

- Pogadam z nim. - zapewnił.

- Nie ma o czym. - w głosie Morgan dało się słyszeć pewność. - Będę już lecieć. Miłej zabawy.

- Weź czekoladową żabę - zatrzymał ją George i podał jej opakowanie ze słodyczą. - Spokojnie, to z Miodowego Królestwa. Z Carl byliśmy w weekend. Nic przy niej nie majstrowałem.

- Dziękuję, to bardzo słodkie. - doparła, lekko wzruszona tym gestem. 

- Leć już, bo zmarzniesz zaraz tutaj od tego stania. - ponaglił ją.

- Jeszcze raz dzięki. - powiedziała i dała przyjacielowi całusa w policzek, po czym ruszyła w stronę zamku. 

Kilka sekund później obok niego pojawił się Fred. 

- Stary, co ty najlepszego zrobiłeś? - zapytał od razu George, kiedy kierowali się w stronę Turnieju. - Jak mogłeś migdalić się z Cass, kiedy zależy ci na Morgan.

- Ja się wcale z nią nie migdaliłem. Ta dziewczyna to moje przekleństwo. Zawsze kiedy ona się pojawi, to pojawia też się Morgan. I to w tak dwuznacznej sytuacji, że nie jestem w stanie z tego wybrnąć. 

- W jakim sensie? - zapytał, układając równo słodycze w skrzynce.

- W takim, że kiedy mówiłem jej, że kocham Morgan i że ma mi dać spokój, to oczywiście Morgan nie przyjdzie. Ale już, kiedy ta robi jakieś gesty w moją stronę, To Morgan wyrośnie jak spod ziemi i nie jestem w stanie tego wyjaśnić.

- Masz jakiegoś wybitnego pecha. - skwitował George. - Ale dalej zależy Morgan na tobie.

- Skąd to wiesz? - zapytał bez przekonania.

- Bo między wierszami można to wyczytać. Zachowuje się dziwnie. Carl mówi, że ciągle jest zamyślona. Poza tym sama zapytała, co u ciebie.

- Nie wierzę. - odparł bez przekonania. 

- Musisz mi uwierzyć. Nie wiem jeszcze, jak możecie to naprawić, ale nie jest to tak, że nie masz kompletnie szans. Zajmujesz jej głowę non stop. A to znaczy, że dalej o tobie nie zapomniała.

- No i co z tego, skoro ciągle ucieka ode mnie, gdy tylko mnie widzi. Unika mnie, a kiedy już rozmawiamy, to wyzywa mnie od najgorszych i odchodzi z płaczem. 

- I tak myślę, że jest z tego jakieś wyjście. - powiedział, przerywając na chwilę ich rozmowę, by sprzedać pierwszakowi słodycze. Kiedy ten odszedł, kontynuował. -  Pierwsze, co musisz zrobić, to zakomunikować wprost Cassandrze, żeby dała ci spokój, najlepiej, jeśli w pobliżu znajdzie się Morgan. Wytkniesz jej wszystkie kłamstwa i powiesz żeby nie zbliżała się do ciebie i Morgan. To powinno być pierwszym krokiem i przełamaniem lodów między wami. 

- Jasne. - odparł bez przekonania. - A Morgan skwituje to tak, że potraktowałem kolejną dziewczynę tak samo jak ją. Wtedy zaliczę Plaskacza nie tylko od Cassandry, ale i od Morgan. Na dwa policzki, chociaż będzie równo.

- Stary, więcej optymizmu. - zapewniał go George. 

- Tu nie ma co szukać optymizmu. Jestem na pozycji straconej i nigdy nie odzyskam w jej oczach.- powiedział z bólem w głosie. - Daj mi pobyć samemu. - dodał i ruszył przed siebie, zostawiając George'a samego.


Psikus (nie)doskonały • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz