Pulsujący ból. To czuł Fred, kiedy otworzył oczy. Głowa była dla niego jak z ołowiu. Obraz mu się rozmazywał a on sam nawet nie rozpoznawał miejsca, w którym był.
Starał się otworzyć oczy i rozejrzeć po otoczeniu. Firany w oknach były zasłonięte, a on sam nawet nie miał zegarka, żeby sprawdzić godzinę.
Jeden znajdował się na drewnianej komodzie. Był jednak zbyt mały i za daleko, żeby jakkolwiek się tam dostać, a w dodatku odczytać godzinę.
Niezgrabnie usiadł na łóżku i wtedy dostrzegł butelkę z wodą na szafce nocnej, jego najukochańszą kochankę w tym momencie. Szybko po nią sięgnął i wypił przynajmniej litr. Później do jego oczu rzuciła się złota zatyczka od buteleczki. Nie wiele myśląc po prostu po nią sięgnął i wypił jej zawartość. Ryzykował, nie wiedząc gdzie jest, jednak w jego toku myślenia osoba, która dała mu zbawczą wodę, nie mogła przecież zrobić mu krzywdy.
Przez kilka sekund nic się nie stało, jednak po tym czasie Fred poczuł się jak nowonarodzony. Głowa już mu tak nie ciążyła, ręce były sprawniejsze, wzrok bardziej wyostrzony. Innymi słowy, czuł się jak młody bóg.
Kiedy w końcu mógł rozejrzeć się jeszcze raz po pomieszczeniu, zajęło mu już dosłownie chwilę, by uświadomić sobie, że jest w domu Morgan. Kiedy to zrobił, w środku poczuł ciepło mieszane z adrenaliną. Poczuł jednocześnie radość i stres.
Chwilę się zastanawiał, jak mógł tu trafić. I wtedy właśnie przypomniało mu się, jak zamiast przenieść się siecią Fiuu do siebie do domu, postanowił w ostatnim momencie przenieść się do domu Morgan. Nie myślał racjonalnie, pamiętał, co jej obiecał, jednak to było silniejsze od niego. Chciał ją zobaczyć pomimo składanych obietnic. A jak wiadomo nietrzeźwy umysł szybciej podejmuje głupie decyzje.
Po chwili pomasował się po skroniach i wstał z łóżka, żeby je pościelić. Na komodzie leżał kałamarzyk i parę kartek. Fred Podszedł tam, chwilę się zawahał, po czym nakreślił szybko jakieś zdanie i nie czekając nawet na to, żeby tusz wysechł, złożył kartkę i położył ją na łóżku.
Dopił wodę, upewnił się, że wszystko zostawił w najlepszym porządku, po czym ruszył na dół, żeby znowu przez sieć Fiu dostać się do Nory.
Przechodząc przez długi korytarz napotkał uchylone drzwi. Doskonale pamiętał, gdzie prowadziły. Z szczeliny do oczu od razu rzucała się burza rudych włosów, spoczywających w nieładzie na kilku białych poduszkach, które narzucały wszystkiemu kontrast.
Chwilę się zawahał, po czym wszedł do środka. W pokoju było bardzo jasno, wręcz oślepiająco. Fred niepewnie zbliżył się do łóżka z białym baldachimem, gdzie spała Morgan. Leżała na brzuchu, ukazując swoje piegowate plecy, nad którymi Fred zawsze się rozpływał. Przypominały mu one zawsze konstelacje gwiazd i przypominały wszystkie błogie chwilę. Twarz miała skierowaną ku oknie.
Fred obszedł łóżko i przykucnął przed twarzą Morgan, na którą spadły niesforne kosmyki włosów. Samemu nie kontrolując swoich ruchów odgarnął je z twarzy lekkim muśnięciem, na co usta dziewczyny uniosły się w delikatnym uśmiechu. Fred nie potrafił oderwać od niej opuszków palców, z drugiej strony bał się jednak, że Morgan nagle się obudzi i przestraszy.
Zabrał rękę i chciał już się podnieść, jednak kiedy spojrzał na usta dziewczyny, a później na jej rumiane policzki, serce zapracowało szybciej niż umysł i w mgnieniu chwili usta chłopaka wylądowały na ustach Morgan. Sekunda przyjemności, by później gorzko się opamiętać i przypomnieć sobie, że już nie może tak robić. Odsunął się od śpiącej dziewczyny i spojrzał na nią ze smutkiem w oczach i przerażeniem, czy oby ta na pewno się zaraz nie obudzi.
CZYTASZ
Psikus (nie)doskonały • Fred Weasley
FanfictionW życiu miłosnym bliźniaków Weasley zaczęło mieszać się jak w kociołku z eliksirem. Niespodziewanie odkrywają, że ich serca mogą należeć do czegoś niezwiązanego z psikusami a kogoś, co powoduje ogromny misz masz. Szósty rok w Hogwarcie rozpoczyna...