22🔥

169 6 4
                                    

Przez następny tydzień cały Hogwart mówił tylko i wyłącznie o spektakularnym występku Freda. Chłopak nie mógł opędzić się do gratulacji ze strony rówieśników. Nawet sama McGonagall pomimo z początku gniewnego spojrzenia, później przyznała chłopakowi, że było to bardzo ładne widowisko.

Za to Carl uskarżała się ciągle, że był to jej pomysł, a chłopak zbiera laury. Tak to ją zaczęło irytować, że nawet nawrzeszczała na Morgan, że po ich pokoju w dalszym ciągu latają świetliste motylki.

- Carl, Już by mogło ci przejść - powiedziała Morgan, kiedy wszyscy Gryfoni czekali w sali na profesor McGonagall, która miała poprowadzić lekcje tańca. - Wierzę ci, że był to twój pomysł. Fred tak samo, wszystkim mówi, że to był w głównej mierze twój zamysł i koncepcja.

- Ale co z tego! - mówiła zła, wymachując dłońmi - To wokół niego kręci się wianuszek adoratorów wychwalających pomysł. Nie wokół mnie!

- Oj, już dobra - uspokajała ją rudowłosa, przytulając naburmuszoną dziewczynę.

Wtedy do sali weszła profesorka, a wszyscy zajęli swoje miejsca na długich ławka.

- Witam wszystkich! - oznajmiła rozglądając się po sali, zapewne upewniając się, czy aby żadne lwiątko się nie zabłąkało. - Zwyczaj Balu Bożonarodzeniowego sięga głębokich tradycji. Także tych tanecznych. Dlatego też nie pozwolę, aby zbezcześciło ją stado rozbrykanych małp. Musicie wiedzieć, że w każdym chłopaku kryje się waleczny lew. A w każdej dziewczynie, skrywa się łabędź, który chce się wyrwać na wolność.

Wtedy w części, w której przebywała męska część domu zawrzało od śmiechów. Profesorka szybko zgromiła ich wzrokiem, a ku jej oczom rzucił się roześmiany Ron Weasley.

- Panie Weasley - oznajmiła, a chłopak momentalnie spoważniał. Carl zaczęła po cichu chichotać, jednak starała się to ukryć. - Zapraszam do tańca! - na te słowa, blondynka skryła swoją twarz za Morgan, która także nie potrafiła opanować rozbawienia.

Jej wzrok powędrował ku bliźniakom, którzy także mieli z tego ostry ubaw. Kiedy napotkała spojrzenia Freda, ten zaczął naśladować tańczącą parę, co wywołało kolejną falę rozbawienia.

- A teraz złap mnie w tali - Nakazała profesorka, a Carl parsknęła za plecami Morgan, tłumiąc śmiech, który był silniejszy niż jej starania.

- Gdzie!? - zapytał zdziwiony Ron, a Morgan spuściła głowę, ponieważ to, co wyprawiali bliźniacy sprawiało, że mogła sama wylądować na miejscu Rona.

- Nie mogę - wysapała Carl, ocierając łzę. Morgan tak samo chichotała się, widząc tańczącego Rona w objęciach profesorki.

Kiedy McGonagall odpuściła już Ronowi, nakazała, aby wszyscy weszli na parkiet, co też uczynili. Carl szybko znalazła się w objęciach George'a, znowu uskarżając się na niesprawiedliwość tego świata, za to Morgan wyczekiwała na Freda, szukając go wzrokiem między innymi Gryfonami.

Nagle ktoś zasłonił jej oczy, stając za nią.

- Mnie szukasz? - zapytał, a Morgan już była pewna, że to Fred.

- Możliwe - odpowiedziała, delikatnie ściągając jego dłonie ze swoich oczu. Odwróciła się do chłopaka, a ten schował swoje dłonie z tyłu, po czym wyciągnął jedną w stronę dziewczyny.

- Zatańczy Pani? - zapytał z akcentem godnym Angielskiego dżentelmena z osiemnastego wieku.

- Z przyjemnością - oznajmiła, wczuwając się w rolę, po czym dygnęła, trzymając rogi swojej spódnicy. Oboje zaśmiali się, po czym dziewczyna ujęła dłoń Freda swoją i ruszyli na parkiet. - Od razu uprzedzam: mam dwie lewe nogi do tańca.

Psikus (nie)doskonały • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz