26🔥

160 5 4
                                    

Carl przez całą drogę powrotną starała się pocieszyć Morgan, jednak dziewczyna była pogrążona we własnym świecie. 

W połowie podróży przyszedł George, wyciągając Carl na korytarz. Oboje zdali raport z stanu przyjaciół, który był praktycznie taki sam.

Nie wiedzieli co zrobić. Morgan była zraniona, a Fred był winny całej sytuacji, jednak nikt nie wiedział, co tak naprawdę wydarzyło się wczoraj na błoniach, a tym bardziej między Fredem a Morgan.

- Nie mam pojęcia, co robić - wyszeptała załamana Carl. - Nie mogę uwierzyć, że Fred to zrobił...

- Ja tak samo. On jak nikt inny kocha Morgan. Nie wierzę w to. Mam wrażenie, że Cassandra specjalnie sporo namieszała. 

- A marynarka? - zapytała Carl. - To jest dowód, że się spotkali.

- No właśnie - westchnął George, opierając się o jedną z szyb.

~*~

Kiedy Express Hogwart zatrzymał się w Londynie, Morgan sięgnęła po swój bagaż i ściągnęła go z półki.

- Morguś, nie załamuj się - powiedziała do niej Carl. - Wszystko się jakoś wyjaśni.

- Nie chce - odparła rudowłosa. - Nie chce, żeby cokolwiek się wyjaśniało, ponieważ oznacza to konfrontacje z Fredem, chce o nim zapomnieć i koniec.

- Rozumiem - odparła Carl, także ściągając swój kufer. 

- Teraz muszę skupić się na nauce. Za rok kończymy szkołę. Wtedy nie będę musiała już widzieć Freda.

- Morgan... - powiedziała Carl, a jej głos się lekko załamał. Słowa dziewczyny były bardzo raniące. - Przecież z Fredem dzielisz tyle lat wspomnień, dzieciństwo...

- Carl, on mnie zranił. W najgorszym tego słowa znaczeniu. Nie chcę mieć z tym człowiekiem nic do czynienia. Ja... - zawahała się. - Muszę już iść. Wesołych świąt. 

Morgan szybko opuściła przedział, zostawiając Carl samo. 

Dzisiejsza sytuacja rzutowała na całą czwórkę znajomych. Morgan, kiedy tylko wyszła na peron, udała się do wyjścia, nawet nie oglądając za siebie. Carl poczekała na płycie na bliźniaków, którzy pojawili się chwilę później.

- Morgan już poszła, prawda? - zapytał Fred. Jego oczy były  lekko zakrwawione. Płakał. 

- Tak, niedawno widziałam, jak przechodzi przez łuk. - odparła, także lekko załamana. - Fred, co się tam stało?

- Możemy stąd wyjść? - zapytał Fred, a reszta na to przystanęła.

Kiedy wyszli przed dworzec Kings Cross, zdążyli dostrzec, jak Morgan wsiada do taksówki. 

- Japierdole! - krzyknął Fred, kopiąc w swój kufer, po czym przysiadł na jednym z okiennic. 

- Spokojnie... - uspokajał go George.

- To wszystko nie tak, jak przedstawiła to Cassandra...

- To jak było? - zapytała Carl, siadając obok niego. Fred wziął głęboki oddech i po kilku minutach zaczął mówić.

Stał na błoniach, wpatrzony w tafle jeziora pokrytą lodem. Próbował ochłonąć trochę, po małej sprzeczce z Morgan. Nienawidził się kłócić z dziewczyną. Było to dla niego jak wielki sztorm na morzu, kiedy on dryfował na tratwie. 

Po mimo chłodu, chłopak ściągnął swoją marynarkę, którą przez pewien czas trzymał w ręce, jednak w pewnym momencie wylądowała ona na ziemi.

Psikus (nie)doskonały • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz