21 🔥

160 9 2
                                    

Od pierwszej randki Freda i Morgan minął tydzień. I można byłoby by rzec, że wszyscy powrócili już do normalności.

Wieczorem, Fred wraz z Carl dopieszczali swój plan idealny, jakby to chłopak miał poprosić Morgan o pójście z nim na bal, co miało by być dźwignią napędową do stworzenia z nią miłosnej relacji.

Pomimo faktu, że było to niepotrzebne, Fred bardzo dobrze bawił się, obmyślając ten plan z przyjaciółką. 

- No więc wszystko gotowe - skwitowała, dopijając swoją kawę. Było już grubo po dwudziestej drugiej.

- Tak się zastanawiam, czy to nie za późno na takie napoje? - zapytał, wymownie patrząc na kubek z nadrukiem.

- Mam jeszcze przed sobą randkę z Zielarstwem, jest idealna pora na takie drinki.

- No nie wiem... - pokręcił przecząco głową, odchylając się na krześle, które stało przy stoliku w rogu pokoju wspólnego.

- A ja wiem... Twoje zdrowie, Weasley! I żeby jutro ci się powiodło.

 ~*~

Fred stał z Carl przed Wielką salą, jeszcze raz przerabiając z dziewczyną wszystkie etapy ich niecnego planu. Chłopak naprawdę dobrze bawił się przygotowując to wszystko, jednak teraz, kiedy to stał przed salą, kilka chwil przed całym przedsięwzięciem, zaczął zżerać go nie mały stres. Nie był on jednak spowodowany wystąpieniem przed wszystkim, tylko reakcją Morgan na to wszystko. Wiedział bowiem, że jest nić szansy, że dziewczynie się to nie spodoba, bądź mu odmówi.

Za to w Wielkiej sali, George wraz z Morgan prowadzili luźną pogawędkę, zajadając przy tym gulasz. Dziewczyna opowiadała mu o swoich planach na przerwę świąteczną. Oznajmiła także, że wyraża chęć zaproszenia całej grupy przyjaciół do siebie na sylwestra.

- Swoją drogą - nagle powiedziała, odstawiając swój puchar z sokiem dyniowym. - Gdzie Fred i Carl? 

- Nie mam pojęcia... - odpowiedział szybko George, co wydało się nad wyraz podejrzane, jednak wtedy na horyzoncie pojawiła się Carl.

- Cześć wszystkim! - oznajmiła, siadając obok George'a. - Przepraszam za spóźnienie, ale pochłonęła mnie praca domowa.

- dobrze się czujesz? - zapytała Morgan, spoglądając na przyjaciółkę, jak na niespełna rozumu.

- No co?

- Ty i odrabianie pracy domowej? - zapytała Morgan, zakładając ręce na piersi - Co żeś zmalowała? - Na te słowa George zaśmiał się.

- Nic, naprawdę. - zaczęła bronić się blondynka, unosząc dłonie w geście kapitulacji.

Między przyjaciółmi nastała cisza, a Carl niepostrzeżenie szturchnęła George'a, który to  już wiedział co robić.

Pod stołem sięgnął do kieszonki od swojej szaty i wyciągnął z niej proszek natychmiastowej ciemności, w bardzo dużej ilości. Zanim ktokolwiek zwrócił na niego uwagę, wysypał go pod stołem, co spowodowało rozprzestrzeniająco się ciemność w Wielkiej Sali.

Uczniowie zaczęli wstawać od stołów, a w sali zrobiło się zamieszanie.

- Co się dzieje? - zapytała Morgan, także wstając od stołu. Dziewczyna nie zorientowała się nawet, że George'a już obok niej nie ma.

Drzwi od sali zamknęły się z hukiem, co wywołało kolejne zamieszanie. Nad głowa zdezorientowanych uczniów coś przeleciało ze świstem. Wszyscy ucichli. Nagle, w powietrzu zaczęły wybuchać fajerwerki. Wszyscy byli w szoku.

Ogniki jednak nie znikały tylko ułożyły się w wielkiego kota, który się prężył, po czym zgrabnie zaczął chodzić nad głowami wszystkich obecnych, którzy nie kryli szoku i zachwytu.

Przed kotkiem pojawiła się włóczka, którą zaczął się bawić. Kłębek zaczął się rozwijać, a kotek rzucił się na nią, robiąc fikołka, co wywołało falę śmiechu u uczniów. Nagle, iskierki tworzące kotka zaczęły się rozpadać formując nowy kształt. 

Tym kształtem była kobieta i mężczyzna, który wyciągnął zza siebie w stronę partnerki bukiet kwiatów. Ten widok wywołał fale braw wśród uczniów. Kobieta przyjęła prezent, a partner porwał ją do tańca. Ich stroje zmieniły się podczas piruetu w suknie balową oraz garnitur.

Kiedy tak tańczyli walca ponad głowami obecnych na sali, jasne punkciki wydłużyły suknie balową, która teraz finezyjnie ciągnęła się za kobietą. Mężczyzna pochylił kobietę, przytrzymując ją dłonią, którą umieścił na jej plecach.

Wtedy też, nad parą zaczął układać się napis:

Morgan Jones, Bal?

Dziewczyna zaniemówiła widząc swoje nazwisko, a Carl szturchnęła ją łokciem w bok. W sali wszyscy zaczęli klaskać i wiwatować. Mgła zaczęła powoli znikać, jednak Morgan dalej nie mogła dojść do siebie.

Kiedy odwróciła się, zobaczyła za  sobą Freda, który uśmiechnął się do niej i wyciągnął zza siebie bukiet, identyczny, jaki wręczył partner swojej kobiecie, a Morgan kolejny raz nie wiedziała co powiedzieć.

Bukiet nie był zwyczajny. Jego kwiaty były przezroczyste, a w środku jego pąków tańczyły wesoło białe iskierki. Był on owinięty białym papierem z brokatem. Kiedy dziewczyna przyjęła od Freda owy bukiet, z jego wnętrza zaczęły  wylatywać białe, świecące motylki, które zostawiały za sobą piękny ślad, mieniący się drobinkami.

Motylki zaczęły latać nad Morgan, otaczając ją białą poświatą.  Wlatywały one delikatnie we włosy dziewczyny. Było to bardzo urocze.

- No to jak z tym balem? - zapytał Fred, nie mogąc oderwać wzroku od rudowłosej. 

- Ja... - zaniemówiła dziewczyna, a akcja serca Freda nagle przyśpieszyła. - Tak! - odpowiedział z euforią, ukazując białe zęby, a kamień spadł z serca chłopakowi.

Cała sala czekała w napięciu. Chłopak z Gryffindoru, który siedział najbliżej pary, krzyknął:

- LUDZIE!! ZGODZIŁA SIĘ!! - po sali rozniosły się wiwaty, a Fred nachylił się ku dziewczynie, szepcząc

- Czy teraz mogę cię pocałować?

- Myślałam, że już nie zapytasz - oznajmiła Morgan, i nie czekając na reakcje chłopaka, podeszła do niego bliżej i złożyła na jego ustach soczysty pocałunek, co spotkało się z kolejnymi wiwatami.

~*~

Po kolacji, wszyscy ruszyli w stronę dormitoriów. Morgan wychodziła z wielkiej sali i kierowała się w stronę schodów, kiedy podszedł do niej Cedrik, co wywołało u dziewczyny fale stresu, ponieważ nie rozmawiała z nim od pamiętnego, feralnego dnia.

- Chciałbym ci pogratulować - powiedział, siląc się na uśmiech. Było widać, że jest spięty. - Pasujecie do siebie.

- Dzięki - odparła bez emocji Morgan, chodź łzy piekły ją pod powiekami. 

- Mimo, że po między nami się namieszało, bardzo wam kibicuje - odparł.

- Ja Tobie i Cho tak samo - oznajmiła, przekładając kwiaty do drugiej ręki, aby skupić się na czymś innym, ponieważ patrzenie na chłopaka sprawiało jej ból.

- Także dziękuje - oznajmił smutnym tonem. - Nie będę ciebie już zatrzymywał...- westchnął.- Chciałbym ciebie jeszcze raz przeprosić. Jeśli będziesz chciała porozmawiać, nakrzyczeć na mnie lub pomilczeć, jestem do twojej dyspozycji.

- Powinieneś być do dyspozycji Cho. I tylko Cho. - rzekła szybciej niż pomyślała.

- Jasne - przełknął gorzko ślinę. - To ja już będę leciał, Dobranoc.

- Dobranoc.

Morgan idąc w stronę dormitorium sama, siliła się aby nie uronić łez oraz zastanawiała się, czy nie traktuje Cedrika zbyt okrutnie.

To wszystko było zbyt trudne....

Psikus (nie)doskonały • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz